Artykuły

Roman

Być może powinnam była zamieścić zaraz po tym, jak zostałam redaktorem tego wspaniałego portalu, jakieś powitalne przemyślenia, ale nie miałam czasu, by je napisać, bo w związku z nowymi obowiązkami uczyłam się obsługiwania własnego konta na FB, obsługiwania konta teatrologia.info na FB, obsługiwania portalu i obsługiwania telefonu dotykowego - ponieważ dotąd, jako osoba starej daty biologicznie, technologicznie i mentalnie, kochałam się w moim różowym telefoniku z klapką - pisze Jagoda Hernik-Spalińska, nowa redaktor naczelna portalu teatrologia.info.

Ale w obliczu nowych wyzwań rodzina moja postanowiła zainwestować w nowoczesny sprzęt dla mnie. Natychmiast oczywiście nawiązałam z moim telefonem dotykowym relację głębszą niż z mężem, którego mam od trzydziestu lat.

No i właśnie przy okazji tych wszystkich tak nowych, i nie zawsze przyjemnych doznań przy poznawaniu nowego medium oraz wdrażania się w funkcję redaktora pisma, opadły mnie wspomnienia związane z redaktorowaniem. Przypomniało mi się, jak czekałam na etat w IS PAN i Maciej Nowak, który założył "Gońca Teatralnego", zaproponował mi stanowisko sekretarza redakcji w tym tygodniku. Maćka poznałam rok wcześniej, w redakcji "Pamiętnika Teatralnego". Po skończeniu studiów zostawiłam tam egzemplarz mojej pracy magisterskiej, a po jakimś czasie dostałam wiadomość, że mam przyjść. Czekał na mnie właśnie Maciek, którego zobaczyłam wtedy po raz pierwszy. Posadził mnie naprzeciwko siebie przy bardzo długim stole (jak widać metoda teatralna "long table" była tam właśnie wynaleziona) i oświadczył mi w te słowa: "Proszę pani, jestem wielbicielem bibliografii". Po tym wstępnym zapoznaniu rozmowa dalej poszła gładko. A potem wyjechałam na rok do Niemiec, gdzie mój świeżo poślubiony mąż, Michał, dostał stypendium Humboldta. Gdy wróciłam, ówczesny dyrektor IS PAN prof. Edward Krasiński zaproponował mi właśnie rok oczekiwania na etat w Instytucie. I wtedy pojawił się znów Maciek i dał mi pracę, która była po prostu wspaniała. A gdy rok ów minął, ja zaczęłam pracować w IS, w redakcji "Pamiętnika Teatralnego", a "Gońca" zastąpił "Ruch Teatralny". I wtedy mniej więcej, któregoś dnia, gdy szliśmy słynnym molem w Sopocie, Maciek Nowak zaproponował mi, bym napisała laudację dla Romana Pawłowskiego z okazji przyznania mu ufundowanej wtedy właśnie przez "Ruch Teatralny", nagrody im. prof. Zbigniewa Raszewskiego dla najlepszego krytyka. Poczułam w tym momencie, że kroczę po kruchym lodzie, bo Roman w tym okresie był uważany za barbarzyńcę w ogrodzie.

Działo się to bowiem wszystko w czasach, gdy Roman był środowiskowym enfant terrible, a nieznane wówczas dwie badaczki, a moje ówczesne koleżanki z IS - obecnie znane wielbicielki nowego teatru, i w ogóle wszystkiego, co nowe i progresywne - pod wspólnym pseudonimem odsądzały, raczkujący wtedy, nowy teatr od czci i wiary, traktując go jako objaw właśnie napływu barbarzyństwa i złego smaku. Tak, tak - tak to się plecie na tym świecie - tylko krowa nie zmienia poglądów. W każdym razie napisałam tę laudację. I akurat gdy spędzałam miłe lato w Gdańsku, zobaczyłam w "Gazecie Wyborczej" notateczkę o tym, że jej recenzent został uhonorowany rzeczoną nagrodą i fragment mojej laudacji, z wymienieniem, owszem, imienia mego i obu nazwisk. Wtedy, przyznaję, że przeszedł mi dreszcz po plecach - ale co tam! Niech się dzieje, co chce! No i działo się - choć dziś uważam, że praktycznie nic - ale wtedy pierwszy raz odczułam, co to jest niechęć we własnym środowisku. Choć nie od wspomnianych koleżanek - tego nie mogę powiedzieć, siły wtedy były rozłożone inaczej, kto inny nadawał ton. Stał jednak za mną na szczęście Jerzy Timoszewicz, który doprowadził skutecznie do mojego zatrudnienia w IS, bo akurat, gdy był kiedyś w redakcji "Gońca", zadzwonił do mnie Jerzy Giedroyc. No i jakoś się wtedy wydobyłam z tej beczki z wodą, do której wskoczyłam.

I takie to wspomnienia mnie - nie wiedzieć czemu - naszły, bo przecież praca w "Gońcu" obfitowała w wiele innych wydarzeń - też wartych opisu, bo był to czas jedynych w swym rodzaju lat dziewięćdziesiątych, lat gdy byliśmy młodzi. No cóż, trzeba wspominać - "życie mija, witaj melankolija".

A z Romanem przyjaźnimy się do dziś, bośmy potem jeszcze wiele razem przeszli - co nie, Roman?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji