Artykuły

Czarne myśli białego Otella

X Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski w Gdańsku. O "Otellu", "Burzy" i "Falstaffie" pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Mamy już za sobą najbardziej kontrowersyjny spektakl przeglądu, czyli niemieckiego "Otella" [na zdjęciu]. To przedstawienie rzeczywiście wywołało niezwykłe emocje.

W Monachium premiera "Otella" wybitnego belgijskiego reżysera Luca Percevala zakończyła się skandalem. Pisano, że ze względu na nowe tłumaczenie Szekspira jest to jedna z najbardziej wulgarnych inscenizacji tego dramatu. Festiwalowa publiczność w Polsce podzieliła się wyraźnie na dwa obozy - jedni, nie zważając na słownictwo, zaaprobowali nowatorstwo tej ascetycznej inscenizacji, przeniesionej we współczesne czasy świata biznesu.

Przeciwnicy zaś uważali, że jest to spektakl bardzo spłycający wizję Szekspira. Bo jego bohaterem jest starzejący się, dość obleśny mężczyzna (Otello - Thomas Thieme), któremu łatwo wmówić nie tylko to, że jego piękna i młoda żona Desdemona go zdradza, ale nawet i to, że on sam jest Murzynem. W końcu zwolenników i przeciwników "Otella" rozgrywającego się niemal na pustej scenie, na której jedyną dekoracją jest czarny fortepian leżący na odwróconym do góry nogami drugim białym fortepianie, pogodził pianista jazzowy Jens Thomas. To on był na scenie podczas całego spektaklu i muzyką budował nastrój tej opowieści.

Do szczegółowej analizy niemieckiego "Otella" będzie okazja powrócić pod koniec festiwalu, kiedy zobaczymy premierę polskiej wersji tego dramatu, przygotowaną przez Jacka Głomba, jednego z najciekawszych twórców teatralnych, w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy.

- Nie mam nic przeciwko uwspółcześnianiu Szekspira, ale wizja Percevala trochę mnie zaskoczyła - przyznała "Rz" zasiadająca w jury Walentina Riapolowa.

Teresa Budzisz-Krzyżanowska, również jurorka tegorocznego przeglądu, nie kryła podziwu dla pracy zespołu Metropolitan University, który zaprezentował "Makbeta". - Podziwiam w tym zespole pokorę i pełne zaangażowanie w ćwiczeniach z Szekspira. Cała ta historia Makbeta, rozpisana przewrotnie na dziesięć kobiet, była naprawdę pasjonująca i wciągająca.

Trudno byłoby znaleźć kogoś, kto pochlebną opinię wygłosił o włoskiej inscenizacji "Burzy", a ten spektakl ma na gdańskim festiwalu szczególną tradycję. Wierni widzowie do dziś pamiętają znakomitą inscenizację rosyjskiego Teatru im. Komissarżewskiej sprzed siedmiu lat. Wielką filozoficzną opowieść Aleksandra Morfowa o krainie utopii i namiętnościach, które wymykają się spod kontroli. Tegoroczna "Burza" Juseppe'a Dipasqale'a to dosyć tandetna, źle zagrana, wodewilowa wersja dramatu bez żadnej myśli przewodniej. Z najstarszym, bo dobiegającym siedemdziesiątki, Arielem i Kalibanem, który okazał się... kobietą. Jeśli jest to najlepszy spektakl Szekspirowski we Włoszech, to wypada współczuć. To nie była "Burza", to była "Komedia omyłek".

Pierwszym monodramem tegorocznego festiwalu był spektakl "Fal/staff". Krzysztof Gordon, aktor Teatru Wybrzeże, wykorzystując teksty Szekspira, opowiedział historię jednej z najbarwniejszych postaci literackich, sir Johna Falstaffa. Ten król życia, człowiek tryskający humorem, zostaje skazany przez nowego monarchę na wygnanie. I w jednej chwili cały świat wali mu się w gruzy. Gordon z wielką klasą pokazał jego tragiczny i niespodziewany upadek.

Festiwal cieszy się jak dotychczas rekordową frekwencją, trwają warsztaty, spotkania z artystami. Wszystko wskazuje na to, że równie zaskakującym spektaklem jak niemiecki "Otello" może okazać się irlandzka wersja "Romea i Julii", zrealizowana pod cyrkowym namiotem. Zobaczymy ją we wtorek i w środę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji