Artykuły

Pieniądze szczęścia nie dają... czyżby?

"Szczęściarze" Tadeusza Kuty w reżyserii autora w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Zdzisław Haczek w Gazecie Lubuskiej.

Małżonków ze sztuki "Szczęściarze" autorstwa i w reżyserii Tadeusza Kuty poznajemy w momencie, gdy Bolo (Janusz Młyński) wraca wielce uradowany do domu. Rozpoczyna nowe życie! W firmie podziękowali mu za pracę i przechodzi na wcześniejszą emeryturę! Żona Niuńcia (Anna Stasiak) entuzjazmu męża nie podziela. Mężczyzna bez pracy to po prostu chłop w domu. Zamiast chodzić na pogaduchy do przyjaciółek czy na ćwiczenia w klubie fitness, trzeba będzie gotować mężowi obiadki... Co w zamian? Wyjazd w szuwary, gdzie ukochany lubi zaszywać się z wędką.

I oto na małżonków spada szczęście. Ich los odmienia los (lub losy) z kolektury... Na horyzoncie pojawiają się miliony. Już można planować przyszłość na nowo. Wystarczy tylko... No właśnie. Tu przed bohaterami zielonogórskiego spektaklu pojawiają się schody. A my - widzowie - mamy powody do śmiechu. Bo łatwo jest dzielić skórę na niedźwiedziu... Niuńcia i Bolo, którzy do tej pory spierali się o wynoszenie śmieci, stają przed zdecydowanie większym problemem, choć od owych śmieci - a nawet zawartości całego osiedlowego śmietnika - nie uciekną... Gmatwa się coraz bardziej intryga "Szczęściarzy", bo oto i biskup (Jerzy Kaczmarowski) chętnie by w radości małżonków partycypował. A i zarząd firmy, który się Bola po prostu pozbył, też się szczęściu byłego pracownika zaczyna przyglądać. Do tego pan Aniołek (Marek Sitarski) po sąsiedzku wpada z gitarą, śpiewając to piosenkę optymistyczną, to pesymistyczną - na tę samą nutę. A przyjaciel domu ks. Stefan (Ernest Nita) skwapliwie wylicza procent dla siebie...

"Szczęściarze" zyskują dramaturgicznie i komediowo szczególnie w drugiej części spektaklu. Jeśli o pokłady humoru idzie, to tempo mamy tu kabaretowe. A to słowne przeinaczenia, a to humor sytuacyjny.

Janusz Młyński, któremu dzielnie i z wdziękiem sekunduje Anna Stasiak, kolejny raz potwierdza aktorską klasę. Gestem, wyrazem twarzy podbijają piłeczkę humoru. Ernest Nita jako duszpasterz o gładziutkich nogach (dlaczego - zobaczcie w teatrze) to gejzer satyrycznej energii.

Ale w tle sztuki Tadeusza Kuty jest też trochę goryczy. Jak mocno napędza świat chciwość. Jak bardzo "królowie tego świata" chcą położyć łapę na szczęściu zwykłego Kowalskiego...

Tymczasem idźcie do teatru i... łapcie banknoty!

"Szczęściarze" dwa razy rozbawią w sylwestrowy wieczór w Lubuskim Teatrze: we wtorek, 31 grudnia, o godz. 18.00 i 21.30, bilety: 120 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji