Artykuły

Będzie beka z człowieka?

"Gracjan Pan" w reż. Cezarego Tomaszewskiego w Teatrze Muzycznym we Wrocławiu. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Koniec świata. Cezary Tomaszewski, jeden z ciekawszych reżyserów i choreografów, wystawia w we wrocławskim Teatrze Capitol piosenki Gracjana Roztockiego. Jak opisać tego drugiego? Performer? Piosenkarz? Streamer? Może po prostu "postać internetowa"?

Gracjan Roztocki w zamieszczanych na YouTubie od przeszło dekady filmikach śpiewa naiwne piosenki o czułości, miłości i dzieciństwie.

"Ni to przebiegły krytyk rzeczywistości, ni to pocieszny wariat niespełna rozumu - przy którym akcje Cezarego Bodzianowskiego to grzeczny mainstream. Z jednej strony ten dorosły mężczyzna zachwala cienkim, afektowanym głosem sentymentalny powrót do sielskiego dzieciństwa spędzanego nad wodą na golasa, z drugiej trzyma rękę na showbizowym pulsie" - pisała o Gracjanie Roztockim w "Dwutygodniku" dr Helena Chmielewska-Szlajfer, socjolożka.

Roztocki w sieci funkcjonuje już od 2008 r., zatem w świecie sieciowych oryginałów jest już klasykiem.

Z kolei Cezary Tomaszewski ma na swoim koncie realizacje oper w Krakowie i Wiedniu, wspólne projekty z Janem Peszkiem czy współpracę z lewicowym teatralnym duetem, czyli Moniką Strzępką i Pawłem Demirskim. Dziś znany jest przede wszystkim z wystawionego w Komunie Warszawa hitu "Cezary idzie na wojnę" - przygotowanego z dramaturżką Klaudią Hartung-Wójciak i pianistką Weroniką Krówką koncertu pieśni Moniuszki połączonego z korespondencją z wojskową komendą uzupełnień i homoerotyczną w podtekście, nieco absurdalną choreografią. Spektakl zrobił światową karierę.

Gdy oglądałem nowe wrocławskie przedstawienie w Capitolu, tamto warszawskie gościło właśnie w słynnym La Mama Theatre w Nowym Jorku.

Jak rozumiem, Gracjan Roztocki jest dla Tomaszewskiego ciekawy nie tylko jako autor określonego repertuaru - przy którym hity disco polo mogą się zdawać skomplikowane - ale też jako postać, reprezentant pewnej postawy. Dzięki postszlacheckim otorbieniom polszczyzny sformułowanie "Gracjan Pan" może tu przecież być zarówno mocnym dowartościowaniem Gracjana (patrz: "Legia pany!"), jak i nawiązaniem do "Piotrusia Pana" - znanego z powieści Jamesa Matthew Barrie'ego chłopca, który nie chciał dorosnąć i żył w zaczarowanej krainie.

Na scenie mamy więc siedmioro Gracjanów - wszyscy aktorzy występują w stylizowanych na Roztockiego kolorowych ciuchach i w perukach z charakterystyczną blond fryzurą na grzybka, pazia tudzież czeskiego piłkarza.

"Gracjan Pan" nosi podtytuł "musical", choć może bardziej adekwatne byłoby tu słowo "koncert" lub "gala" - typowej dla musicalu fabuły raczej tu nie doświadczymy. Ale to, że "Gracjan Pan" nie ma fabuły, nie oznacza, że nie ma tematów i przemyślanej dramaturgii. Rytm zdarzeń na scenie wyznacza życie emocjonalne w internecie, miejscu codziennych utarczek, przybierania masek i póz, wreszcie dawania ujścia emocjom, którego nie znalazłyby, jak się kiedyś mówiło, w realu. Od ody do internetu ("Internet, internet łączy ludzi ..., kocham ciebie, przyjacielu!"), przez pełną grozy piosenkę o hejterach, po smętne "Dostałem bana".

Przy każdym numerze Tomaszewski wyświetla informację o dacie zamieszczenia pierwotnej wersji w internecie, liczbie wyświetleń, youtube'owych reakcjach pozytywnych i negatywnych. Internet w spektaklu Tomaszewskiego pojawia się nie jako Ważny Społeczny Temat, nie jako nowe media, które mają robić na scenie taką czy inną spóźnioną awangardę, ale jako kopalnia swoistej sztuki ludowej. Oraz dostęp do czegoś spontanicznego, dziecięcego, na co dzień wstydliwie ukrywanego, wydobywanego na światło dzienne jedynie przez takich ekshibicjonistów jak Gracjan R. Jak piszą w kolorowych magazynach - "wewnętrznego dziecka".

"Gracjan Pan". Będzie beka z człowieka?

Artystycznie "Gracjan Pan" to dość ciekawy eksperyment, w dodatku udany. Piosenki Gracjana Roztockiego - ze swoją ostentacyjną biedą, skrajną prostotą, beztrosko amatorskim wykonaniem - nagle dostają nowe życie. Dzięki efektownym aranżacjom Tomasza Leszczyńskiego i płomiennym, perfekcyjnym technicznie wykonom musicalowych aktorów w cekinach i świetle reflektorów w pewnym sensie w "Gracjanie Panu" spełnia się wielkie marzenie nucących przy goleniu czy drących się na piątkowym karaoke - marzenie o Wielkiej Scenie, na której uwiodą zachwyconą publiczność. To, co zaczyna się jako nagrane w intymnej przestrzeni mieszkania, chałupniczo wykonane kuriozum, a potem dociera do tysięcy bądź milionów skonfundowanych internautów, teraz trafia na zawodową, porządną, "poważną" estradę.

Autorką scenariusza i dramaturżką "Gracjana Pana" jest Natalia Fiedorczuk, pisarka i multiinstrumentalistka. W jednym z przerywników między piosenkami słyszymy wypowiadane przytłumionym głosem pytania i wątpliwości co do tego, czym może się okazać takie publiczne wystawianie utworów ekscentryka z internetu: "on jest po prostu chory", "będzie beka z człowieka". W tym krótkim mówionym fragmencie pojawiają się też dość oczywiste pierwsze skojarzenia: sztuka naiwna, "Nikifor" - i jasne, można tak o Roztockim myśleć. Ale pobrzmiewają też w tym wszystkim jakieś, oczywiście odległe, echa z poezji Mirona Białoszewskiego. Celebrowania codzienności, prostoty tego, co jednocześnie niskie i bliskie; wierszy o podłodze czy chodzeniu po chleb dla mamy, mijaniu kur i kaczek.

Kim właściwie jest Gracjan Roztocki

Nie ma tu rozstrzygnięcia kwestii tego, kim właściwie jest Gracjan Roztocki, na czym polega jego fenomen. Tomaszewski z Fiedorczuk robią spektakl o potrzebie czułości, akceptacji i ekspresji, wyrażania siebie; o nieocenianiu. Ale też o tym, jak niebezpieczne i wieloznaczne jest słowo "normalny" - jest ono w dzisiejszej Polsce zagadnieniem wysoce politycznym. W ucieczce w dziecinne piosenki można też dostrzec rodzaj psychologicznej regresji, coś na kształt terapii.

Tomaszewski nie byłby sobą, gdyby nie podkręcił tekstów Roztockiego według swojego poczucia humoru. I np. piosenkę "Kupa" wyświetloną 11 mln razy aranżuje na... liryczną bossa novę pod gitarę. "Czy coś jest w tym złego?/ Pytam się ciebie, kolego!/ Kupę/ robią przecież wszyscy/ i dalecy oraz bliscy!/ Ja wiem, kupa to temat wstydliwy!/ I niemiły, i drażliwy/ Lecz bez kupy niemożliwy byłby świat!".

Jest coś bardzo freudowskiego w popularności tej piosenki w naszym kraju. Twórca psychoanalizy pisał m.in. o wykształcaniu się u dzieci, które zafiksowały się na treningu czystości, w tym korzystania z toalety, osobowości analnej - kontrolującej, tyranizującej, nieustannie zirytowanej i podejrzliwej, skłonnej do perseweracji: powtarzania wciąż tych samych słów i gestów. Czy nie widzimy tych cech w polskim życiu publicznym ostatnich lat i nie tylko? Pomniki nie robią kupy. Zdrowi, żywi ludzie zaczynają od niej dzień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji