Artykuły

Kronika Kulturalna zimowego Krakowa

O "Joannie d'Arc na stosie" w Operze, Dzienniku japońskich podróży Andrzeja Wajdy, nowym fortepianie w filharmonii i literackich ławeczkach w Bronowicach pisze Magda Huzarska-Szumiec w miesięczniku Kraków.

Rewolucja w operze

Opera Krakowska była do niedawna ostatnim przyczółkiem teatru, gdzie królowali niemal wyłącznie twórcy wielbiący Mozarta, Pucciniego czy Verdiego. Gdy sporadycznie pojawiał się utwór jakiegoś młodszego kompozytora, to szybko bywał przyćmiony spektaklami, w których na scenie brylowała "Carmen" czy "Tosca". I to bynajmniej nie w wersji uwspółcześnionej, na przykład w stylu Mariusza Trelińskiego, ale takiej, którą bez zdenerwowania zniosłaby jedynie pani Dulska.

Aż tu nagle w repertuarze pojawia się "Joanna dArc na stosie" [na zdjęciu] Artura Honeggera, kompozytora, który wprawdzie nie dożył naszych czasów, ale i tak reprezentuje nurt muzyki współczesnej. Nie byłoby to może jeszcze aż tak rewolucyjne, gdyby na barykadach Opery Krakowskiej nie stanęła Monika Strzępka - reżyserka znana z nowatorskich przedstawień, o których wszystko można powiedzieć tylko nie to, że schlebiają gustom mieszczańskiej publiczności.

Możemy więc oglądać inscenizację oratorium, bo tym tak naprawdę jest dzieło Honeggera, w którym scena zmienia się w dziwne miejsce - coś między schroniskiem dla bezdomnych a zasypaną przez śnieg wsią. Jej społeczność przygląda się dramatowi Joanny (debiutująca na scenie Marianna Linde-Lubaszenko). Widzimy ją na chwilę przed śmiercią, rozedrganą, przestraszoną, dziką, ale nadal przekonaną o swoich racjach. Spłonie na stosie, bo nie będzie chciała poddać się dewocyjnej religijności ludzi, którzy nie są w stanie zrozumieć jej odmienności. Bo tak naprawdę spektakl Strzępki jest o o naszym świecie, w którym indywidualiści, odmieńcy, pojmujący na swój sposób otaczającą nas rzeczywistość i Boga, nie mają szans wygrać z ludźmi, którzy trzymają się tylko jedynie słusznej prawdy.

Dziennik japońskich podroży Andrzeja Wajdy

- Nie ma już potrzeby prowadzić dziennika podróży, kiedy można fotografować i wysyłać te fotografie za pomocą portali społecznościowych w świat, zaraz i każdemu - zauważyła w mowie noblowskiej Olga Tokarczuk. Na szczęście kiedy Andrzej Wajda wyjeżdżał do Japonii, nie miał jeszcze z sobą telefonu komórkowego. Za to miał notes, gdzie powstawały szkice i rysunki przedstawiające krajobrazy i sceny rodzajowe, które zafrapowały reżysera i pobudziły jego wyobraźnię. W czternastu notesach i szkicownikach znalazła się "obrazkowa" opowieść nie tylko o Japonii, lecz także o twórcy, o jego preferencjach artystycznych, inspiracjach i odkryciach. Do 6 marca możemy ją oglądać w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha na wystawie Andrzej Wajda, japoński notes.

Steinway spod igły w Filharmonii

Pewnie niewielu melomanów zdaje sobie sprawę z tego, jak szybko starzeją się... fortepiany. Za to wszyscy doskonale wiemy, jak ważny to instrument. Filharmonia Krakowska dysponowała do tej pory szesnastoletnim już instrumentem i koncertujący tu wirtuozi utyskiwali na jakość jego brzmienia.

Najlepsze na świecie fortepiany koncertowe oferuje firma Steinway & Sons. Dyrektor Filharmonii Bogdan Tosza zaczął więc starania o pozyskanie instrumentu z najwyższej półki. Zebrawszy niebagatelną kwotę prawie 760 tysięcy złotych udał się w podróż do siedziby Steinway & Sons w Hamburgu. W wyborze miał pomóc mu sam Janusz Olejniczak. Jednak mistrz z powodów zdrowotnych nie mógł w tym czasie testować klawiatur. Zadanie to zostało więc powierzone profesorom Mirosławowi Herbowskiemu z krakowskiej Akademii Muzycznej i Hubertowi Rutkowskiemu z Hochschule fur Musik und Theater w Hamburgu. W misji uczestniczył też stroiciel Ryszard Gazdowicz.

Początkowo żaden z sześciu fortepianów przygotowanych przez salon w Hamburgu nie spełnił oczekiwań selekcjonerów. Ten właściwy został wyłoniony dopiero w drugiej turze. I choć jest już w Krakowie, to ze względu na remont Filharmonii dopiero w maju usłyszymy, jak brzmi. A będzie to prawdziwa gradka dla melomanów, bo nie dość, że pojawi się nowiutki Steinway, to zasiądzie przy nim właśnie Janusz Olejniczak, wykonując jeden z koncertów Fryderyka Chopina.

Literaci przysiedli na ławkach w Bronowicach

Do niedawna, spotkawszy kogoś znajomego na Plantach (a to rzecz niezbyt trudna w Krakowie), można było przysiąść z nim na ławeczce poświęconej któremuś ze znanych pisarzy związanych z miastem. Teraz podobne ławki znalazły się w Bronowicach. Możemy spacerować po tej bardzo w końcu literackiej dzielnicy, odpoczywając na miejscach, które mają tabliczki z nazwiskami takich pisarzy jak Lucjan Rydel, Wacław Anczyc, Władysław Orkan, Karol Irzykowski, Konstanty Puzyna czy Kornel Filipowicz. Obok nazwiska umieszczone zostały kody QR - po zeskanowaniu ich za pomocą tabletu czy smartfona można trafić na stosowną stronę internetową, a tam przeczytać fragment tekstu danego autora i posłuchać jego nagrania w polskiej i angielskiej wersji językowej oraz zapoznać się z jego biogramem. Dodatkowo na stronie znajduje się interaktywna mapa, dzięki której można łatwo odnaleźć wszystkie literackie ławki - a także wybrane artystyczne adresy Krakowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji