Artykuły

Gesty spóźnionej miłości

VI Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Początek festiwalu w Teatrze Na Woli przypominał o wielkich tradycjach. Wystąpili paryscy uczniowie Marcela Marceau i polscy spadkobiercy Henryka Tomaszewskiego. Zdecydowanie ciekawiej wypadli Francuzi.

Spektakl na dwoje wykonawców - "Pierre et Jeanette" [na zdjęciu] - okazał się popisem AnLo Piquet i Laurenta Claireta. On, niski i krępy, nie przypomina wyglądem swego mistrza, ona też na scenie nie wygląda jak zwiewna Kolombina, ale oboje z pewnością byli pilnymi słuchaczami w szkole Marcela Marceau. Tak jak on są absolutnie perfekcyjni w solowych, krótkich scenkach; moment, kiedy Clairet pokazuje swego bohatera zajętego pracą biurową, to majstersztyk sztuki mimu.

Na granicy pantomimy i teatru

Nie poprzestali wszakże na takich indywidualnych popisach, zbudowali z nich zabawną i liryczną zarazem opowieść o spóźnionej miłości. Ona i On wyczekiwali jej od dawna, ale kiedy wreszcie przyszła, nie bardzo wiedzą, co robić, byzatrzymać ją na dłużej. Francuzi, występujący jako Monsieur et Madame O, należą do kontynuatorów tradycji pantomimy. Odwołują się i do komedii dell'arte, z jej nieodłącznym Pierrotem zakochanym w Kolombinie, i do filmowej burleski. Jak Marcel Marceau w swej bezradności są śmieszni i wzruszający zarazem, kolejne gesty obnażają życiową nieporadność kreowanych bohaterów, ale również dodają im poetyckiej wzniosłości.

Mimo takiego rodowodu spektaklu trudno wszakże francuski duet umieścić wyłącznie na półce z tradycją, gdyż Monsieur et Madame O dodają do niej nowe elementy. Oboje przełamują obowiązującą dawniej ciszę, nie tylko gesty, ale westchnienia, okrzyki czy nawet głośna zadyszka służy im do kreślenia wizerunku postaci. Przede wszystkim jednak wzbogacają ruch o elementy typowo choreograficzne. W efektownej scenie, kiedy Onai On, już trafieni strzałą miłości, próbują się odnaleźć w tłumie, zatarły się granice między pantomimą a współczesnym tańcem.

Podpatrywanie codzienności

My także mamy do czego wracać, mija przecież 50 lat od momentu, gdy Henryk Tomaszewski założył legendarny Wrocławski Teatr Pantomimy. W tym zespole wyrósł Józef Markocki, który w 1996 r. założył Teatr Formy, a na tegorocznym festiwalu pokazał autorski spektakl "Only You".

Odwołuje się w nim do polskiego mistrza, który przez lata fascynował świat wielowątkowymi, fabularnymi opowieściami pantomimicznymi. I mimo że Teatr Formyjest znacznie skromniejszy, jego twórca podjął ambitną próbę ukazania rozgrywającej się przez wiele dziesięcioleci historii związku między kobietą i mężczyzną, którzy dopiero na starość potrafią docenić to, co ich łączyło.

Ta epicka i poetycka zarazem opowieść ma wiele uroku, brakuje jej jednak spójności. Najsłabszajest wówczas, gdy w intymne losy dwojga ludzi nachalnie wdziera się historia - wojna, inwigilacja UB. Najciekawsza staje się wtedy, gdy podpatruje codzienne życie, proste czynności, drobne radości i kłopoty. Rewelacyjnie potrafi je pokazać wyrazista i precyzyjna w każdym geście Ewelina Ciszewska.

Nie ma natomiast w tym przedstawieniu niepokojącego klimatu dawnych widowisk Tomaszewskiego, który tak chętnie penetrował zakamarki ludzkiej duszy. I być zresztą nie może, to jest już inny rodzaj teatru. Zachował on na szczęście podobny sposób posługiwania się ciałem aktora i zbliżony rodzaj ekspresji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji