Artykuły

Warszawa. Nowa energia Teatru Powszechnego

Teatr Powszechny rozpoczął już nowy sezon. Nad planami na najbliższe miesiące intensywnie pracuje nowy dyrektor artystyczny tej sceny Remigiusz Brzyk [na zdjęciu].

35 letni reżyser, absolwent krakowskiej PWST, związany dotąd z teatrami w Łodzi i Krakowie w ubiegłym sezonie wystawił w Powszechnym "Małego Biesa". To właśnie wtedy dyrektor naczelny (wówczas też artystyczny) Krzysztof Rudziński zobaczył w nim osobę, która będzie w stanie stworzyć ciekawy program dla Teatru Powszechnego. Propozycję objęcia stanowiska szefa artystycznego Remigiusz Brzyk otrzymał od władz miasta jeszcze przed wakacjami, ale tak naprawdę dopiero ten sezon będzie w pełni jego dziełem. Do współpracy zaprosił m.in. Łukasza Kosa, który z kolei już rozpoczął próby sztuki Witkacego "Nadobnisie i koczkodany".

Dorota Wyżyńska: Całkiem niedawno, zaledwie kilka sezonów temu, widzowie do Teatru Powszechnego przychodzili tłumnie "na Jandę", "na Gajosa", na aktorów. A co dziś, kiedy w zespole nie ma już Krystyny Jandy i Janusza Gajosa - Pana zdaniem - jest siłą tego miejsca?

Remigiusz Brzyk: Myślę, że zespołowość, bardziej czy mniej uśpiona, ale właśnie zespołowość. Trudno mi oceniać. Bronię się przed pochopnymi ocenami. Nie mam też ochoty wystawiać laurek.

W takim razie inne pytanie. Jak Pan postrzega ten teatr? Co można zrobić, żeby ta scena przyciągała i dziś tłumy widzów?

- Mam wrażenie, że pojawienie się tu kilku nowych osób w zetknięciu z zespołem Powszechnego za jakiś czas może dać właśnie tę siłę. Nie chcę składać deklaracji, jaki teatr będziemy robić. Generalnie unikam przymiotników. Proszę spojrzeć na teatry, w których rzeczywiście nastąpił ruch, pojawiła się nowa energia, pojawiły się spektakle godne uwagi... to wszystko wie się dopiero post factum. Już rozpoczęły się pierwsze próby. Łukasz Kos reżyseruje "Nadobnisie i koczkodany" Witkacego. Łukasz będzie obok Piotra Cieplaka nowym reżyserem na etacie. We wrześniu próby "Miarki za miarkę" Szekspira rozpocznie Anna Augustynowicz. Udało mi się namówić na współpracę Krzysztofa Rekowskiego. Z kolei w dziale literackim pojawili się: Robert Bolesto jako dramaturg i Agnieszka Jarzyńska od szeroko pojętego marketingu. Wspólnie próbujemy wydać z siebie nową energię.

Czy szykują się zmiany w zespole aktorskim?

- W spektaklu Łukasza Kosa pojawi się kilka nowych twarzy, na razie będą grać gościnnie. Jednym z braków w zespole są mężczyźni około 30. roku życia. Na tym polu nie ma fermentu. To trzeba uzupełnić, żeby mieć wolność w wyborze tytułu. Czy będą konkretne zmiany? Czas pokaże. Wszystko zależy od tego, z jakimi marzeniami przyjdą tu reżyserzy.

A jakich reżyserów poza wymienionymi chce Pan tu w przyszłości zapraszać?

- Prowadzę rozmowy. Moje przyjście tutaj wydarzyło się dość późno, więc część reżyserów, o których marzę, ma już zajęty kalendarz. Przynajmniej tak sobie tłumaczę fakt, że niektórzy odmówili, nie podjęli walki w tym sezonie. Oczywiście każdy wybór reżysera bierze się z pewnej intuicji. Czy moje wybory ułożą się w jakąś zwartą całość? Mam nadzieję, że tak. Zapraszam reżyserów, którzy kochają pracować z aktorem. Reżyserów, dla których aktor jest podstawowym medium teatralnym.

Od kilku sezonów działał w Powszechnym Garaż Poffszechny - miejsce na eksperyment, miejsce promujące nową dramaturgię. Będzie Pan kontynuował ten projekt?

- Promowaniem nowej polskiej dramaturgii zajmuje się Laboratorium Dramatu. To nie znaczy, że odcinam się od dramaturgii współczesnej. Jeśli pojawi się reżyser, który będzie chciał wystawić istotną sztukę białoruską, węgierską, islandzką czy polską, to czemu nie.

Nie jestem zwolennikiem tej nazwy "garaż", w ogóle formuły off. Co nie znaczy, że za jakiś czas - jak tylko pozwolą na to finanse - nie uruchomię trzeciej sceny. Ale nie myślę o formule off. Off to jest Teatr Porywaczy Ciał, a Garaż to regularna scena, na której grają profesjonalni aktorzy, świetni. Formuła off-u była tu dla widza myląca.

Jak Pan się odnajduje w Warszawie?

- To wspaniałe miasto. Wspaniałe miasto na robienie teatru. Nie mam co do tego żadnej wątpliwości. To bardzo młode miasto, które cały czas jest na rozruchu. A z tego wynika coś piekielnie interesującego.

Czy jako dyrektor artystyczny będzie miał Pan czas na własne produkcje?

- Na pewno nie ma mowy, abym reżyserował w innym teatrze. Pragnę reżyserować w Teatrze Powszechnym. Chciałbym, aby jak najwięcej osób związanych z tą sceną traktowało teatr jako swoje podstawowe miejsce pracy.

***

Remigiusz Brzyk (ur. 1971) ukończył Wydział Reżyserii PWST w Krakowie na roku prowadzonym przez . Laureat Złotej Maski dla najlepszego reżysera sezonu (w 1999 r.) i Lauru Konrada w 2001 za przedstawienie "Czarownice z Salem" z Teatru im. Jaracza w Łodzi. Ważniejsze realizacje: "Wiśniowy sad" w Starym Teatrze w Krakowie, "Kadisz" w Nowym w Łodzi, "Mary Stuart" w Polskim we Wrocławiu. Od sezonu 2006/2007 dyrektor artystyczny Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hübnera w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji