Artykuły

Hamlet zabija śmiechem. Śmieszny tekst tylko dla dorosłych, czyli aktorzy o dowcipach

- Dowcip musi być jak blitzkrieg. Najkrótszą drogą zmierzać do puenty: ">Panie doktorze, torbę mi urwało. >Mosznową?. >Jakbym miał nową, tobym do pana nie przychodził" - opowiada Damian Damięcki. Jacek Szczerba rozmawia z aktorami o poczuciu humoru i tworzeniu żartów w Gazecie Wyborczej.

- Dziadku, czy możemy się pobawić twoimi jajkami? - Możecie. Tylko nie odbiegajcie za daleko.

To jeden z ulubionych dowcipów Gustawa Holoubka. Niezbyt subtelny? Może. Ale śmieszny.

Poza tym wpisuje się w wielopokoleniową tradycję w środowisku aktorskim i o niej porozmawiałem z szóstką dowcipnych aktorów. Zadawałem im najprostsze pytania, począwszy od tego, dlaczego aktorów ciągnie do opowiadania dowcipów.

Krzysztof Gosztyła: - Uczenie się opowiadania anegdoty jest uczeniem się aktorstwa. Trzeba wiedzieć, kiedy można opowiedzieć anegdotę, a kiedy lepiej z niej zrezygnować. Trzeba wiedzieć, komu opowiedzieć i którą anegdotę, i w którym momencie, żeby było śmiesznie.

Krzysztof Dracz: - W dowcipach pojawiają się charaktery ludzkie. Oddanie ich to już jest zadanie aktorskie.

Damian Damięcki: - Dowcip musi być jak blitzkrieg. Najkrótszą drogą zmierzać do puenty: ">>Panie doktorze, torbę mi urwało<<. >>Mosznową?<<. >>Jakbym miał nową, tobym do pana nie przychodził<<".

Dracz: - Z poczuciem humoru człowiek się rodzi. Nie można się go nauczyć. Z Miłogostem Reczkiem, moim kolegą ze studiów we Wrocławiu, znaliśmy ogrom tych samych dowcipów. Opowiadaliśmy je z podziałem na role, nigdy się do tego nie przygotowując. Nakręcaliśmy się: "A słyszałeś to? A słyszałeś tamto...".

Żart w genach

Skąd się bierze w nas poczucie humoru niezbędne do opowiadania dowcipów? Może jest dziedziczne?

Agnieszka Suchora: - Miałam ekstremalnie dowcipnego ojca. Dzięki niemu w dzieciństwie karmiłam się rysunkowymi dowcipami Sławomira Mrożka. W latach 70. rodzice kupowali "Szpilki". Tata świetnie opowiadał dowcipy, dziś już nieco zwietrzałe: "Przychodzi baba do lekarza: >>Panie doktorze, wszyscy mnie lekceważą<<. >>Następny proszę<<". Albo: "Przychodzi baba do lekarza: >>Panie doktorze, psy mnie pogryzły<<. >>Szczepione były?<<. >>Tak, dupami<<". Pamiętam swój pierwszy żart, chyba z początku podstawówki. Przyszłam do ojca: ">>Opowiem ci bardzo świński kawał<<. >>No<<. >>Kawał słoniny<<".

Grzegorz Pawlak: - Poczucie humoru odziedziczyłem po mamie. Miała do siebie dystans, nawet w sytuacji zagrożenia życia. Gdy lekarz powiedział jej, że przeszła zawał, uśmiechnęła się, mówiąc: "Naprawdę?".

Damięcki: - Mój ojciec - aktor i prezes ZASP-u Dobiesław Damięcki - był po wojnie prześladowany przez UB. Wozili go na przedstawienie do teatru, a po nim zabierali na przesłuchanie. I tak w kółko. Czasem przywozili go do naszego mieszkania, tam, gdzie teraz mieści się knajpa SPATiF-u. Wtedy ojciec dawał sobie lekko w szyję i rozbierał się do golasa. Na głowę wkładał jasiek, z którego robił napoleoński pieróg, prawą rękę zakładał za plecy i maszerował niczym Bonaparte. Nasza gosposia Maryjka, która go uwielbiała, na ten widok klękała i się modliła.

Dracz: - Mój ojciec miał zestaw dowcipów, strasznych sucharów, które opowiadał całe życie. Były beznadziejne. Matka nigdy nie opowiadała dowcipów. Moja skłonność do żartów wzięła się pewnie z chęci zdystansowania się wobec rodziców.

Agnieszka Pilaszewska: - Ja się głównie śmieję z życia. W żart uciekam od realności, od nudy, od rodzinnych rytuałów. Żyję z ponurakiem od kryminałów. U nas w domu się milczy.

Gosztyła: - Moje poczucie humoru ma źródło w literaturze i w obserwacji. Od dzieciństwa bardzo dużo czytałem. Jeszcze w liceum dwie-trzy książki tygodniowo. Te z poczuciem humoru wymieniam bez trudu: "Klub Pickwicka", "Przygody dobrego wojaka Szwejka", "Lekcje tańca dla starszych i zaawansowanych", "Kubuś Fatalista i jego Pan" i może "Colas Breugnon".

Wspólnota humoru

Potrzeba opowiadania dowcipów musi trafić na sprzyjający jej grunt.

Pawlak: - W podstawówce byłem normalnym chłopakiem: czytałem Karla Maya, grałem w piłkę, tłukłem się z kumplami, razem kradliśmy jabłka z cudzego sadu. W liceum w Kutnie przekonałem się jednak, że niektórym kolegom - tym, co mieli tatę milicjanta albo dyrektora - jest łatwiej. Z tego poczucia niesprawiedliwości wziął się szkolny kabaret Pingwinek. Jechaliśmy na własnych tekstach, adaptowaliśmy też teksty Zenona Laskowika, który wtedy był na topie. Urządziliśmy miniplayback show, grając utwory AC/DC. Dowcipy były doraźne, dotyczyły charakteru nauczycieli. Śmiali się. Na studniówce pani profesor od polskiego, bardzo poważna i szlachetna osoba, spytała mnie: "Tu naprawdę jest tak źle?".

Gosztyła: - Prawie 14 lat grałem na wiolonczeli. W warszawskim liceum muzycznym przy Krasińskiego 1 opowiadaliśmy sobie dowcipy typu "delikatesy". "Przy wejściu na bazar Różyckiego stoi facet trzymający na rękach małe szczeniaczki, owczarki podhalańskie. Podchodzi do niego dziewczynka i pyta: >>Proszę pana, te pieski to na sprzedaż?<<. >>A co, żenił się będę z nimi, draniami?<< (Gosztyła mówi charczącym głosem sprzedającego)".

Dracz: - Zespół teatralny często dobiera się z ludzi mających podobne poczucie humoru.

Gosztyła: - Najweselszy był Teatr Dramatyczny za dyrekcji Gustawa Holoubka, który akceptował pewne grupowe zachowania. Oni się spotykali w bufecie. Zostawali po próbie, gdy mieli wieczorem spektakl. Między 14 a 18 jedli razem obiad, grali w kości, w karty albo w szachy. Ktoś rzucał: "A może byśmy do kina poszli?". I szli.

Było tam paru takich, którzy nie tylko opowiadali dowcipy, ale też robili je kolegom. Prym wiódł w tym Marek Kondrat. Jego ofiarą najczęściej bywał Marek Bargiełowski, zwany Dziadem. Kondrat potrafił się przebrać w damski strój i w perukę, żeby - udając ich kostiumolożkę - przestraszyć Dziada, który na jego widok uciekł z garderoby.

Pilaszewska: - W Teatrze Ateneum Wiktor Zborowski zaproponował zabawę, która polegała na zadaniu pytania w taki sposób, żeby pytany dał odpowiedź z końcówką "es". Wtedy natychmiast krzyczało się: "Jebał cię pies!". Ofiarą tej zabawy był zazwyczaj muzyk Jerzy Derfel.

Pewnego razu Jerzy pochylał się nad krzyżówką, nie uczestnicząc w rozmowach prowadzonych w autokarze, który wiózł zespół na jakiś występ. Wszyscy prosili Jurka, żeby do nich dołączył, na co on: "Ale ja rozwiązuję krzyżówkę po angielsku". I strasznie nad tą krzyżówką jęczał. Wiktor rzucił: "Powiedz, o co chodzi. Może ci pomogę". "Kurde, mam na końcu języka, jak jest mgła po angielsku". "Fog". A Jurek wtedy: "Jebał cię dog".

Suchora: - Teatr Współczesny jest w dowcipach na drugim miejscu, po Ateneum. Znam tego przyczynę - nie tylko ludzie, ale też ciasnota. U nas są tylko cztery garderoby. W czwartej, na górze, siedzą ledwie dwie osoby, zwykle te, które grają główne role, tam nikt im nie przeszkadza. W dwóch męskich garderobach w porywach tłoczy się 12 osób. Siłą rzeczy muszą trochę pogadać. Dla mnie kopalnią dobrych dowcipów jest Andrzej Zieliński. Jak mamy coś nowego, to szukamy się w teatrze, że sobie to opowiedzieć.

Tradycja robienia sobie dowcipów na scenie jest w Teatrze Współczesnym długa: Wiesław Michnikowski robił je Mieczysławowi Czechowiczowi, mój mąż Krzysztof Kowalewski Markowi Bargiełowskiemu. Teraz ja przejęłam pałeczkę. Byłam nawet na dywaniku u dyrektora. Zagotowałam Zielińskiego, gdy grał Króla w "Hamlecie".

Pilaszewska: - W Ateneum, w spektaklu "Tuwim - kabaret", Wiktor Zborowski kładł sobie na czarnym fraku białą nitkę. Robił to dla Artura Barcisia, znanego z tego, że jest porządnisiem. Barciś zawsze mu tę nitkę zdejmował, rzucając ją na podłogę w rytm wykonywanego wówczas utworu. No fantastycznie. Ale kiedyś Wiktor wyłożył na frak końcówkę całej szpulki białej nici. I Artur za tę nitkę ciągnął, ciągnął i ciągnął.

Gosztyła: - W Ateneum w kości grali: Zborowski, Maniek Kociniak, Maniek Opania, Marek Lewandowski. Ich pokryty zielonym suknem stolik tętnił anegdotą. Szczęśliwie Holoubek, ówczesny dyrektor teatru, dosiadał się do nich, bo był palący, lubiący pograć w kości i anegdociarz. Kiedyś, gdy już poważnie chorował, opowiedziałem mu anegdotę, o której wiem, że była dobra. On się uśmiechnął i powiedział: "To zabawne, Krzysiu, ale za długie". Wtedy wszystko było dla niego za długie.

Najlepsi

Lista aktorskich mistrzów anegdoty jest oczywista.

Damięcki: - Adolf Dymsza mówił, że coś jest komiczne, ale nie śmieszne. Uwielbiał robić dowcipy. Kiedyś zaprosił kolegów z Teatru Syrena do swego domu w Międzylesiu. Przyjechali kolejką, wieczorem, po spektaklu. Lekko wstawieni. Dymsza ostrzegł ich, że w okolicy grasują bandyci. Wcześniej umówił się z jednym z bandytów. Poprowadził kolegów w stronę swego domu. Nagle z krzaków wyskoczył bandyta, krzycząc: "Pieniądze albo życie!". Koledzy struchleli, a Dymsza rzucił przez ramię: "Pierdol się". I poszli dalej.

Pawlak: - Dziekanem Szkoły Teatralnej we Wrocławiu był fantastyczny Igor Przegrodzki. Nam już na pierwszym roku przedstawił się jako "stary pedał". Potrafił powiedzieć do studentki: "Pani chodzi po scenie, jakby miała papiloty między nogami". Cudownie śmiał się z samego siebie: "Budzę się o szóstej. Patrzę: stoi mi. Śmiałem się aż do ósmej".

Gosztyła: - Oto autobiograficzna anegdota Gustawa Holoubka: "Wracaliśmy z Magdą z gór (Gosztyła od razu "mówi Holoubkiem"). Zatrzymaliśmy się po drodze w karczmie. Magda była głodna. Usiedliśmy. A to właśnie był okres, w którym powtarzano w telewizji >>Pana Wołodyjowskiego<<. Natychmiast podbiegł do nas kelner, który, jak to w złych knajpach, używał tylko zdrobnień: >>Już zmieniam obrusik. Już daję jadłospisik. Może podać herbatkę albo kawkę?<< Mówię: >>Proszę nam powiedzieć, jakie pan ma zupy<<. >>Mamy bardzo dobry żureczek, jest świetny barszczyk z uszkami<<. Tu zerknął na mnie i dodał: >>O, przepraszam<<".

Suchora: - Zawsze wynajdywałam sobie partnerów z poczuciem humoru. Krzysztof Kowalewski, mój drugi mąż, to legenda w opowiadaniu dowcipów. Jak usłyszę bardzo dobry żart, nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła mu go opowiedzieć. W domu mamy takie śmieszne przegadywanki - trach! trach! - działa nasze lokalne esprit. Lubimy też opowiadać żarty 19-letniej córce. Jest bardzo dowcipna.

Ważne jest zapewne to, że nasi aktorscy mistrzowie dowcipu są z tego samego towarzystwa, mieli tych samych nauczycieli. Wiktor Zborowski, jak ma coś zacnego, dzwoni do Krzyśka, opowiadają sobie dowcipy przez telefon. Potem Krzysiek dzwoni do Fronczewskiego. Te żarty wędrują.

Dyrektor i wibrator

Aktorzy chętnie opowiadają dowcipy o własnym środowisku.

Damięcki: - "Grabarz przychodzi do domu: >>Kurna, ale jestem umęczony. Daj, co tam masz, i idziemy do łóżka<<. >>Co się stało?<< - dziwi się żona. >>Nawet nie pytaj. Chowaliśmy aktora. Były takie brawa, że siedem razy musieliśmy go z dołu wyjmować<<".

Gosztyła: - Holoubek, choć przecież lubił Andrzeja Łapickiego, siedzieli razem przy stoliku Tadeusza Konwickiego, opowiadał o nim taki dowcip: "Ktoś przychodzi do Łapickiego: >>Panie Andrzeju, pan ma tak znakomity kontakt z kobietami. Pan powinien otworzyć ekskluzywny zakład fryzjerski. Pan by w nim nie strzygł. Miałby pan fryzjerów i tylko przechadzał się wśród klientek: 'Tu zróbmy krócej z boku, tu ciemniejszy blond. Tu proponowałbym grzyweczkę skrócić'. Wszystkie klientki wzdychają przejęte, w końcu jedna mówi: 'Pan jest tak przystojny, tak uroczy. Pan powinien być aktorem'<<".

Damięcki: - W szkole teatralnej Tadeusz Łomnicki zawsze stawał przy lewym z dwóch pisuarów. Czekał na klienta, który pojawi się przy prawym. Wtedy przekładał fiuta z prawej ręki do lewej, prawą wycierał o spodnie i podawał ją gościowi, mówiąc: "Cześć". Kiedyś przyszedł tam Sasza Bardini. Łomnicki akurat mył ręce po sikaniu. Bardini wyszedł bez mycia. Łomnicki zawołał za nim: "Panie profesorze, nie myjemy rączek?". I wtedy usłyszał: "Niektórzy myją ręce, a niektórzy mają czystego chuja".

Gosztyła: - Andrzej Wajda przyszedł na własne "Biesy" do Teatru Starego, na setny spektakl. Potem zajrzał do garderoby. Janek Nowicki siedział przed lustrem. Zmywał makijaż. Wajda zagadnął: "No, coś powietrze z pana dzisiaj zeszło". Na co Janek: "Może zeszło, ale na pewno to nie pan mnie napompował".

Damięcki: - Erwin Axer, dyrektor Teatru Współczesnego, nie miał poczucia humoru. Śmiał się tylko z jednego żartu: ">>Bożydarek, zjedz gówno<<. >>Nie chcę<<. >>Dlaczego?<<. >>Bo chcę smażone<<. >>Sara, usmaż mu<<. Sara usmażyła. >>Zjedz teraz<<. >>Nie będę jadł. Niech tate zje<<. Ojciec odkroił kawałek i zjadł. >>Zjedz teraz<<. >>Nie chcę<<. >>Dlaczego?<<. >>Tate zjadł najlepszy kawałek<<".

Tu na puentę nadaje się dowcip dyrektorski.

Gosztyła: - "Czym dyrektor teatru różni się od wibratora? Tym, że wibrator nigdy nie będzie prawdziwym chujem".

Kto to wymyśla?

Dracz: - Nie wiem. Ja nie przyznaję się do autorstwa. Wiem tylko, że każdy nowy dowcip powstaje na bazie znanych już konstrukcji.

Damięcki: - Niektóre dowcipy są wyczytywane w zagranicznych gazetach. Ale są też nasze, nieprzetłumaczalne, które odgrzano po pokoleniu, dwóch. Zdarzały się też inne źródła. Staszek Bareja miał grono przyjaciół, których prosił, żeby chodząc po mieście, zapisywali zabawne sytuacje, na które trafili. Należałem do tego grona.

Gosztyła: - Ja ich nie wymyślam. Wiktor Zborowski jest z tych, którzy wymyślają. Sprawia mu to frajdę. Wojciech Młynarski wymyślał.

Suchora: - Ludzie wymyślają. Wiem, bo sama wymyślam. Wymyśliłam o skazańcu w Stanach Zjednoczonych, który siedzi na krześle elektrycznym. Mówią mu, że ma ostatnie życzenie. A on: "Chcę się dowiedzieć, jak się kończy >>Moda na sukces<<". Zboro na pewno wymyśla, tylko się nie przyznaje.

W ogóle wydaje mi się, że jak ktoś wymyśla żart, to on nie jest od razu doskonały. Krąży między ludźmi i bywa poprawiany. Trzeba go skrócić, zmienić jakieś słówko. Dobór słów w dowcipie jest tak samo kluczowy jak w poezji. Często musi być to słowo grube. Dowcipy grube najwięcej tracą na papierze, gdy nie broni ich uszlachetniająca aktorska interpretacja.

Targi wymienne

Gdzie najczęściej dochodzi do środowiskowej wymiany dowcipów? Jest parę miejsc temu sprzyjających.

Suchora: - Robiliśmy w Teatrze Telewizji "Wesele". Tomek Schuchardt, grający Dziennikarza, podrzucał dowcipy: ">>Babciu, jestem gejem<<. >>Nie jesz mięsa?<<. >>Sypiam z mężczyznami<<. >>Dobrze, dobrze, bo mięsko trzeba jeść<<".

Pawlak: - Tak dzieje się w studiach dubbingowych. Gdy przychodziło się do nieżyjącej już, niestety, Joasi Wizmur, za każdym razem wychodziło się z workiem dowcipów: "Tata z małym synem poszli na basen. Popływali i udali się pod prysznice. Namydlili się. Synek się poślizgnął, bo mydło mu wypadło. Przewracając się, złapał ojca za interes. Podciągnął się, stanął na nóżkach. A ojciec spojrzał na niego i mówi: >>No widzisz, gdybyś był z matką, tobyś się wypierdolił<<".

Suchora: - Wyjeżdżamy w góry, na narty, w tej samej grupie: Krzysiek Jaroszyński, Kaśka Skrzynecka, Hanka Śleszyńska, Piotrek Gąsowski. Na koniec pobytu w danej miejscowości każdy musi ułożyć limeryk z użyciem nazwy tej miejscowości. Pamiętam, że w Madonna di Campiglio zajęłam w konkursie drugie miejsce. Wygrała fenomenalna w limerykach Skrzynia. Mój limeryk brzmiał tak:

"Gejom dwóm w di Campiglio Madonna

kurwa rzekła, że nawet jest skłonna,

i nie szkodzi, że dwóch,

ona lubi, gdy ruch,

pizda jej jest akurat dwustronna".

Tylko nie tak, proszę

Damięcki: - W opowiadaniu dowcipów obowiązują żelazne reguły. Gdy ktoś mówi dowcip w towarzystwie, a ktoś inny wtrąca: "Dobre, znam" - to za to jest kara śmierci. Albo za to, że ktoś świetnie skonstruowany żart zmienia, albo za to, że wcześniej zdradza puentę.

Niektórzy palą dowcipy. Przyjaciółka, wdowa po aktorze, dzwoni do mnie: "Urządzam bankiet, poproszę o nowe dowcipy". Więc jej mówię: "Co robi dzik w zamku? Penetruje lochy". Po bankiecie dzwonię sprawdzić, jak jej poszło. Słyszę: "Opowiedziałam im: >>Po co dzik idzie do piwnicy? Żeby pierdolić świnie<<, ale słabo się śmiali".

Dracz: - Puściłem kiedyś w obieg żart o Jamesie Bondzie, który spotyka przy barze piękną blondynkę. Blondynka mówi: "Jaki ma pan piękny zegarek". Bond wyjaśnia: "Ten zegarek ma GPS, pokazuje aktualną godzinę w różnych miastach, godzinę zachodów słońca i księżyca. Pokazuje nawet, że pani nie nosi dzisiaj bielizny". "Ależ, panie Bond, ja mam na sobie bieliznę". "O, przepraszam, zegarek spieszy mi się o kwadrans".

Żart wrócił do mnie w wersji, w której zegarek spóźnia się o kwadrans.

Gosztyła: - Janek Prochyra opowiedział kiedyś w Ateneum przy zielonym stoliku żart: "Wiecie, co to jest kobieta? To jest złośliwy dodatek do pizdy". Uśmiała się z tego Ewka Wiśniewska, która akurat przyszła tam zapalić. I zaraz pobiegła na dół, do damskiej garderoby, gdzie siedziały Magda Zawadzka i Marzenka Trybała, krzycząc: "Dziewczyny, wiecie, co to jest pizda?!".

Nie ma jak szmonces

Umiejętności aktorskie są szczególnie przydatne przy opowiadaniu dowcipów żydowskich.

Damięcki: - Dowcipy żydowskie są przeważnie filosemickie, wymyślane przez samych Żydów: ">>Abram, słyszałem, że się ożeniłeś?<<. >>No<<. >>Panna posażna?<<. >>Tate ma pętlę tramwajową i trzy kamienice w rynku<<. >>A ładna?<<. >>Rzecz gustu. Mnie się nie podoba<<".

Pawlak: - "Czy oszukać Żyda to jest grzech? Nie, oszukać Żyda to jest cud".

Gosztyła: - Źródłem wiedzy szmoncesowej był dla mnie Holoubek. Opowiedział mi najkrótszy szmonces: "Spotyka się dwóch Żydów. Jeden mówi: >>Ojojoj ojojoj<<. A drugi na to: >>Pan mnie to mówisz?<<". Powtórzyłem ten dowcip w Teatrze Żydowskim. Wtedy kolega Żyd odparł: "Jest krótszy szmonces". "Jaki?". "Żyd górnik".

Suchora: - Umiem opowiadać tylko jeden szmonces: "Trzech Żydów rozmawia o tym, koło kogo chcieliby leżeć po śmierci. Pierwszy: >>Ja bym chciał koło Einsteina<<. Drugi: >>Ja koło Rubinsteina<<. A trzeci: >>Ja koło Rosenzweigowej<<. >>Przecież Rosenzweigowa żyje<<. >>A czy ja umarłem?<<".

Gatunki ulubione i nowe

Suchora: - Lubię dowcipy zwane z obca "sophisticated", czyli wyrafinowane. Ten opowiedziała mi Joaśka Szczepkowska: "Przychodzi facet do pisarza: >>Kupiłem pana książkę<<. >>A, to pan<<".

Dracz: - Najbardziej interesują mnie żarty absurdalne. Kiedyś przeczytałem taki: "Przychodzi facet do lekarza i mówi: >>Panie doktorze, zjadłem pizzę razem z opakowaniem. Czy ja umrę?<<. >>Wszyscy umrzemy<<. >>Boże, co ja narobiłem?<<".

Suchora: - Grube seksualne dowcipy mnie nie śmieszą. Wolę lżejsze: "Przychodzi para do seksuologa: >>Panie doktorze, my nie możemy mieć dzieci<<. >>To nie do mnie<<. >>Wiemy, wiemy, przeprowadziliśmy wszystkie badania. Ale może my coś źle robimy<<. >>Nie sądzę. To się po prostu umie<<. >>Może jednak pokażemy panu doktorowi i pan doktor powie, czy jest okej<<. Ruszyli na kanapę. To była straszliwa kopulacja. Skończyli spoceni. >>No i co?<<. >>Pogratulować, wspaniale, nie wiem, jak państwu pomóc<<. >>Może spotkajmy się jeszcze raz, w przyszłym tygodniu<<. >>Dobrze, zadzwonię do paru kolegów po konsultacje. Proszę przyjść we wtorek<<. Pacjenci wychodzą, lekarz dzwoni do innego seksuologa: >>Cześć, taka dziwna para u mnie była<<. >>Koziarscy?<<. >>Tak<<. >>Gonić ich, gonić, oni nie mają mieszkania<<".

Pawlak: - W Teatrze Komedia nie tylko opowiadamy sobie dowcipy. Wysyłamy sobie też memy, śmieszne filmiki. To nowa moda. Wymiana dowcipów odbywa się również na Facebooku. Tam zdobyłem taki oto: "Małżonka zastaje męża w domu z młodą dziewczyną. On się tłumaczy: >>Jechałem autem. Padało, na poboczu zobaczyłem coś takiego zabiedzonego. Machała, żeby ją zabrać. To zabrałem. Zobaczyłem, że ma podarte spodnie, więc dałem jej twoje spodnie, których nigdy nie używałaś. Kupiłem ci je dwa lata temu. Potem sweter, którego nie nosiłaś, bo okazało się, że twoja siostra ma taki sam<<. >>No dobrze, ale co ona robi w naszym łóżku?<<. >>Gdy wychodziła, spytała mnie: 'Czy ma pan jeszcze coś, czego żona nie używa?'<<".

Suchora: - Specjalnie dla pana przygotowałam żart filmowy: "Mój dziadek był na >>Titanicu<<. Mówił wszystkim, jak to się skończy. Powiedział, że statek zatonie. >>I co?<<. >>I nic, wyjebali go z kina<<".

Czasem aktualność dowcipów bywa wprost zastraszająca.

Dracz: - "Przychodzi facet do pośredniaka. Pytają go: >>Ile pan zna języków obcych?<<. >>Trzy: rosyjski, francuski i angielski<<. >>Proszę powiedzieć coś w obcym języku<<. >>Auf wiedersehen<<. >>Ale to jest po niemiecku<<. >>A, to cztery<<".

Suchora: - ">>Czy pan wie, jaki jest rozmiar łóżka biskupa?<<. >>Nie<<. >>A każde dziecko wie<<".

Grubo

Suchora: - Niektóre dowcipy opowiadam dopiero po 23. Wcześniej nie wypada. Choćby ten: ">>Na zdrowie, babciu<<. >>Ja zakaszlałam, nie kichnęłam<<. >>Dla mnie mogłaby babcia nawet się chujem zadławić. Dla harcerza najważniejsza jest grzeczność<<".

Gosztyła: - Nie przepadam za grubymi dowcipami. Zborowski opowiada je często Mańkowi Opani, gdy razem jeżdżą w trasy estradowe. Jak Maniek się krzywi, to Wiktor jest zadowolony. A zaczyna niewinnie: "Opowiem ci dowcip ciepły, wigilijny". I jak nie pierdyknie!

Wystąpili:

Agnieszka Pilaszewska (ur. w 1965 r.) - Alina Krawczyk w "Miodowych latach" (1998-2003), patolog Olga Seifert w serialu "Glina" (2003-08) Władysława Pasikowskiego, scenarzystka seriali "Przepis na życie" i "Sama słodycz".

Agnieszka Suchora (ur. w 1968 r.) - Orzeł za rolę matki w "Cichej nocy" (2017) Piotra Domalewskiego, siostra Barbara Es w sitcomie "Daleko od noszy".

Damian Damięcki (ur. w 1941 r.) - w teatrze Papkin w "Zemście" (1998) u Andrzeja Łapickiego, Józef w "Żywocie Józefa" (1985) u Kazimierza Dejmka i Laertes w "Hamlecie" (1970), u Adama Hanuszkiewicza, w kinie główna rola w "Nowym" (1969) Jerzego Ziarnika.

Krzysztof Dracz (ur. w 1961 r.) - w wielu rolach w "Świecie według Kiepskich", gen. Jaruzelski w "Jacku Strongu" (2014) Pasikowskiego, w teatrze u Jerzego Jarockiego, Krystiana Lupy, Grzegorza Jarzyny i Macieja Englerta.

Krzysztof Gosztyła (ur. w 1956 r.) - doktor Fus w serialu "Blondynka" (2009-18), Baltazar w "Dolinie Issy" (1982) Tadeusza Konwickiego, w teatrze Edyp (1982) u Gustawa Holoubka, Człowiek z La Manchy, Sztukmistrz z Lublina (obie role z 1994) i Tewje Mleczarz (2002). Specjalista od nagrywania audiobooków.

Grzegorz Pawlak (ur. w 1961 r.) - podkomisarz Nowacki w "Leśniczówce" (2017-19), głos telewizji Polsat, specjalista od dubbingu w animacji: Skipper w "Pingwinach z Madagaskaru".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji