Artykuły

Arcypoeta globalnej wioski spotyka Jezusa

Polacy byliby spokojniejsi, gdyby czytali Tadeusza Różewicza. Jest okazja. Wyszedł wybór wierszy "Credo" i korespondencja z Ryszardem Przybylskim. 24 kwietnia przypadła szósta rocznica śmierci "noblisty bez Nobla" - pisze Jacek Cieślak w Rzeczposplitej.

Rozpolitykowani i zanurzeni w historii Polacy chyba nie w pełni docenili Różewicza, co sam poeta wiedział. A jednak wolał pozostać twórcą uniwersalnym, bo to gwarantuje ponadczasowość. W "Kartotece", gdy chwila jest dziejowa, a oczy całego świata zwrócone są na Bohatera - współczesnego everymana - on czyta spokojnie, wręcz z dezynwolturą, artykuł w gazecie o tym, że piwo powinno posiadać tak zwany kołnierz piany.

Starzec z antycznego chóru pyta: "Czy w tym piwie są aluzje do władzy, podteksty, symbole, alegorie, czy nasz Bohater jest szermierzem?". Ale u Różewicza piwo znaczy piwo, dlatego drugi członek chóru dodaje: "Zlitujcie się, to nie bohater. To po prostu śmieć. Gdzie się podziały dawne bohatery, orfeusze, woje, proroki (...) Czasy są niby duże, ludzie trochę mali".

I to jest teatr na miarę naszych czasów. Gdy więc w pierwszej dekadzie tego stulecia robiono jeszcze badania popularności polskich autorów na świecie, z naszych "klasyków XX wieku", nagrodzonych noblistów i potencjalnych, najczęściej tłumaczony był Tadeusz Różewicz. Właśnie dlatego, że jest uniwersalny. Bo był też jednym z pierwszych, który dostrzegł zjawisko globalizmu i towarzyszący mu cywilizacyjny śmietnik, chaos wartości i informacji, fragmentaryzację życia i sztuki poddawanej recyklingowi.

Różewicz na trzy lata przed publikacją "Galaktyki Gutenberga" Marshalla McLuhana, która wprowadziła termin "globalnej wioski", opisał ją i towarzyszącą jej infantylizację. Właśnie w kolażowej "Kartotece" Różewicz ironizował o tym, jak powicie ośmioraczkow przez księżnę Monaco wywołało w Polsce "żakinady, dziecinady (...) od szczytów Tatr do Bałtyku". Tabloidowy news ma odzew. Spod kołdry odzywa się głos: "To jest bez znaczenia. Stu naszych młodych działaczy dla uczczenia wybiera się na hulajnogach do Konga. Inni składają ślubowanie czystości przedmałżeńskiej".

Uderza błahość i idiotyzm społecznych reakcji i medialnego szumu. Bohater jest ponad to. Szydzi: "Szefowie rządów i sztabów pozwolili mi leżeć i patrzeć w sufit". Poniekąd teraz leżymy wszyscy i mamy dużo czasu, by patrzeć w sufit. Ale lepiej czytać Różewicza.

Po Auschwitz

Różewicz jest komunikatywny dla świata, ponieważ jak napisał Janusz Drzewucki w "Lekcji u Różewicza", "oczyścił polską lirykę z patosu i koturnowości", w jego utworach zaś "przegląda się cała nasza tragiczna epoka, epoka sytuacji bez wyjścia, przeklętych problemów". Różewicz nie nadużywał też piękna, które po Auschwitz przestało być wiarygodne. Wystrzegał się nadekspresji i nadmiaru, który jest grzechem głównym współczesnej kultury. Jego głównym problemem było:

jak nie napisać

jeszcze jednego ładnego wierszyka

przychodzi okres kiedy dorosły poeta

myśli jąknie napisać

i to jest dopiero robota

w tym samym czasie literaci myślą

jakby napisać jeszcze jeden

interesujący ładny wierszyk

cały i doskonały jak jajko

Poeta urodzony 9 października 1921 roku, który debiutował tomem "Niepokój" (1947), wchodził w dorosłe życie w czasie cywilizacyjnej katastrofy II wojny światowej, żelaznej kurtyny i stalinizmu. Swoją poetycką, ale i egzystencjalną konieczność definiował w "Credo": "zaczynam od początku/zaczynam jeszcze raz". W wierszu "Rok 1939" tak rozliczał się z cywilizacją po Auschwitz, z Polską, z Bogiem:

Oszukany tak że możecie

mi wręczyć białą laskę ślepca (...)

szukam cmentarza

gdzie nie powstanę z martwych

tu złożę niepotrzebne śmieszne

rekwizyty:

Boga tak malutkiego jak lipowy

świątek

orła białego który jest ptaszkiem

na gałązce

człowieka którym nie będę

W rekonstrukcji duchowego życia Tadeusza Różewicza pomaga wydana przez Krystynę Czerni książka "Tadeusz Różewicz i Ryszard Przybylski. Listy i rozmowy 1965-2014" (Wydawnictwo Sic!). Podczas kolejnej rozmowy o Bogu wybitny eseista nawiązał do "Braci Karamazow" Dostojewskiego i tak powiedział poecie: "Pan (...) jest Iwanem".

Iwan to mężczyzna po załamaniu religijnym, które objawiło się także poprzez rozpad rodziny. Ojciec Karamazow był jak starotestamentowy kapryśny Jahwe. Dlatego Iwan pragnie kierować się w życiu rozumem i dystansować od wewnętrznej burzy emocji, co trudno przychodzi. Wyznając młodszemu bratu powody utraty wiary, ujawnia przełomowe doświadczenia. Mówi o dzieciach zabijanych dla zabawy przez Turków i dziewczynkach katowanych przez rodziców. Wspomina konia smaganego po ślepiach przez bezdusznego woźnicę. Zadaje pytanie, czy jeśli niewinne cierpienie ma być ceną za wejście do świata harmonii i Bożej miłości, to czy taka opłata jest na kieszeń uczciwego człowieka? I odpowiada: "Nie, Boga nie przyjmuję, tylko zwracam mu z szacunkiem bilet".

Różewicz niczym Iwan opisał okrucieństwo świata: II wojnę światową, której doświadczył w partyzantce. Za postać przypominającą ofiary z powieści Dostojewskiego można uznać Walusia ze sztuki "Do piachu". Prosty wiejski chłopak, niezrównoważony psychicznie, staje się ofiarą mordu sądowego bez jednoznacznych dowodów winy. Zdarzenie przedstawione w formie Męki Pańskiej było zaczerpnięte z życia poety. Na jego oczach chłopak kopał sobie dół, w którym miał szczeznąć.

Przykład z koniem bitym przez woźnicę jest koronnym dowodem wadzących się z Bogiem intelektualistów, zaczerpniętym z biografii Fryderyka Nietzschego, który objął za szyję masakrowanego dorożkarskiego konia, uległ wypadkowi, stracił wiarę i padł ofiarą choroby psychicznej.

W poemacie "Tempus fugit. Opowieść" nawiązującym do spotkania z Ryszardem Przybylskim, Tadeusz Różewicz ironizuje:

nad-człowiek i filozof

szukał pociechy u konia

a nie u Platona (...)

Ziemia była i jest centrum Kosmosu

człowiek jest jedynym stworzeniem

które stworzyło Boga który stworzył

człowieka

Ale autor wiersza "Ocalony", z pamiętną frazą "ocalałem prowadzony na rzeź", pisze też w "Tempus fugit":

"wiecie co odpowiedział Mickiewicz francuskiemu pisarzowi który zaprasza do swojego "Salonu" na rozmowy o Bogu?

"o Bogu przy herbacie nie rozmawiam" przecież to dużo mądrzejsze niż powiedzenie Nietzschego "Bóg umarł" albo Dostojewskiego, jeśli Boga nie ma to wszystko wolno"

To znacząca deklaracja, którą można interpretować następująco: Bóg jest zbyt ważny, nieobjęty, wymyka się słowom, by próbować o nim mówić, co dopiero publicznie. Dlatego Różewicz, nie unikając szyderstw, w "Zaćmieniu światła" polemizował z Czeslawem Miłoszem na temat poezji metafizycznej, jego zdaniem, nazbyt łatwo rekonstruującej boską obecność we współczesnym świecie.

Wrocławska coda

Różewicz realistycznie określił swoją relację z Bogiem w wierszu "serce podchodzi do gardła":

Bóg zostawił mnie w spokoju

rób co chcesz jesteś dorosły

powiedział

nie trzymaj mniej za rękę

nie zwracaj się do mnie

z każdym drobiazgiem

mam na głowie dwa miliardy ludzi

za chwilę będę miał dziesięć miliardów

W liście z września 1966 roku pisał do Ryszarda Przybylskiego: "Pytał Pan o mój stosunek do poezji - czego od niej chciałem? Właśnie tylko tyle, ile chciałem od Boga - kiedy wierzyłem. Ani mniej, ani więcej. Rozgrzeszenia odkupienia zmartwychwstania... Dla mnie najważniejszymi przegranymi w życiu: gdybym znów uwierzył w poezję, albo w Boga (...) Dla mnie nie istnieje np. śmierć boga (jak dla Nietzschego, Dostojewskiego), niepotrzebna mi, to dla mnie gra, śmierć człowieka... frazes dziennikarski. W czasie wojny, gdy byłem w partyzantce - widziałem człowieka, który kopał dla siebie grób - do tego dołu został przez nas wrzucony - przed tym... Ale nie o tym chciałem pisać. Tylko chciałem się posłużyć obrazem. Zbyt często towarzyszy mi uczucie, że sam jestem dołem, który wykopałem dla siebie - w trudzie, pokryty "śmiertelnym potem... tyle że ja tam żyję... a nawet urządzam się".

Znamienne, że motyw "dołu", jaki wykopał sobie poeta, w rozmowie z Przybylskim, łączy się z Mickiewiczem. Autor "Dziadów" jest jednym z najważniejszych bohaterów dialogów Różewicza z eseistą - o Polsce i Polakach oraz o Bogu. Fundamentalne pytanie, które stawiają Przybylski i Różewicz w sprawie "Wielkiej improwizacji" dotyka kwestii, czy Mickiewicz utożsamiał się z Konradem, który wadzi się z Bogiem. Czy może ironizuje na temat pychy swojego bohatera? Przybylski mówi: "wielkość Mickiewicza na tym właśnie polega (...) że on pokazał, iż to jest ciężka choroba Polaków, te całe wzloty...Oh pokazał całą grozę pychy polskiej!". Różewicz odpowiada: "Ale wiesz, Ryszard, mnie się wydaje, że ty nie żadnego Konrada opisujesz, tylko Mickiewicza (...) to jest element Wielkiego Gadania, czyli po prostu podekscytowany nerwicowiec się rozgadał...".

Arcypoeta i wzorcowy polski bohater, w sprawie którego Polacy stracili zdrowy rozsądek, potraktowany jest z ironicznym dystansem. Ale jeszcze ciekawsze jest to, że w rozmowie o tym, czy można utożsamiać Mickiewicza z Konradem, sam Różewicz zdaje się utożsamiać z Mickiewiczem, a już na pewno znajduje z nim wspólnotę poglądów w sporze z Bogiem. "Przecież to Mickiewicz, a nie Konrad atakuje Boga" - mówi. Wspomina, że młody Adam, rozstając się z filomatami zostawił ich "u Pana", czyli z Bogiem, a sam odszedł "do czeluści". Różewicz pointuje: "Aleja osobiście wolałbym, żeby on ich zostawił w przedpokoju i poszedł do piekła, nie do nieba. No, może nie do pieklą. Do czeluści". My zaś dziś możemy dodać, że sam siebie widział w czeluściach. Może również dlatego, że chciałby tam spotkać i przebywać z Mickiewiczem. A czy ta "wielka improwizacja" Różewicza nie była objawem pychy i to w obliczu poetyckiego bóstwa Polaków?

Wracając zaś do sprawy Boga, pytany w ostatnich latach życia, co sądzi o Bogu -Różewicz odpowiedział: nieważne, co ja sądzę o Bogu, ważne co on myśli o mnie. W "nauce chodzenia" ukończonej w 2004 roku i przypomnianej w tomie "Credo" napisał zaś tak:

trzeba się z tym zgodzić

że Bóg odszedł z tego świata

nie umarli

Trzeba się z tym zgodzić

że jest się dorosłym

że trzeba żyć

bez Ojca

i mówił jeszcze

że trzeba żyć godnie

na świecie bezbożnym

nie licząc na karę ani nagrodę

Różewicz nie wyrzekał się chrześcijaństwa. W "nauce chodzenia" Dietrich Bonhoeffer, pastor ewangelicki, antynazista, który zmarł śmiercią męczeńską w obozie koncentracyjnym, idzie polnymi drogami za Jezusem wraz z innymi uczniami. To, co pisze Różewicz, poraża:

próbowałem ich dogonić

i znalazłem się nagle w świetle

w krainie młodości

w ziemskim raju (...)

wtedy On zatrzymał się

i powiedział

przyjacielu

skreśl jedno "wielkie słowo"

w swoim wierszu

skreśl słowo "piękno"

Niesamowita coda zamyka czas utraty wiary w Boga po wojnie.

Pułapka

Nagrodę im. Zygmunta Hertza przyznała Różewiczowi paryska "Kultura". Maria Danilewicz-Zielińska napisała wtedy w miesięczniku Jerzego Giedroycia, że twórczość Różewicza otwiera wspaniały rozdział historii wiersza polskiego i słusznie jest zestawiana ze znaczeniem "Ballad i romansów". A więc znowu Mickiewicz! Nagroda była zadośćuczynieniem dla poety, który kilkakrotnie był wymieniany wśród potencjalnych laureatów Nobla. Trzykrotnie nominowano go do Nike, której nigdy nie dostał. Ryszard Przybylski przypomina w rozmowie z Różewiczem: "Natomiast wypowiedź Giedroycia była jednoznaczna (...). On powiedział, mianowicie, że ta jego nagrodajest nadana przeciwko Nagrodzie Nike. Ponieważ on wie od dłuższego czasu, że w kraju wszyscy pomijają jakiekolwiek nagrody dla Tadeusza Różewicza".

W 2006 roku dostał Złote Berło Fundacji Kultury Polskiej. Spytałem go wtedy o lektury, jakie nam poleca. Powiedział: - Dziś czyta się literaturę współczesną, czyli z ubiegłego tygodnia. Z zeszłego miesiąca uważana jest już za starocie. A moją lekturą są na przykład niemieckie złote myśli z początku XX wieku. Przytoczę jedną z nich: "Kiedy dowiaduję się, że wychodzi nowa książka, zabieram się do czytania starej" (...) A już "Pan Tadeusz" jest niezbędny jak apteczka. Czytam go co kilka lat. Zawsze inaczej - jako bajkę, dramat, pełną wdzięku gawędę o robieniu bigosu i parzeniu kawy.

Znowu Mickiewicz! A pomimo śmierci Różewicz pozostaje nieśmiertelnym i najnowocześniejszym polskim autorem teatralnym. Miałem okazję zapytać, co sądzi o współczesnej scenie: - Teatr powinien zadbać o zdrowie, ale już tego nie zrobię, nie jestem ministrem zdrowia do spraw teatralnych. Radzę przeczytać to, co napisałem, poczynając od "Języków teatru" razem z Kazimierzem Braunem. W zbiorze moich dramatów też są propozycje nowych scenariuszy. Próby wyjścia poza obecny naturalizm czy nawet hipernaturalizm w teatrze, który polega na tym, że ktoś załatwia się w toalecie i wszyscy muszą to podziwiać, bo on umrze za rok na AIDS, raka czy białaczkę - a ma tylko sraczkę. Zostawmy to. Nawet "Kartoteki rozrzuconej" nikt nie przeczytał poważnie, bo gdyby przeczytał, nasz parlament wyglądałby inaczej.

"Kartoteka rozrzucona" stanowi przykład nieprzemijającej aktualności Różewicza. Zachował się jak didżej, który zremiksował tekst klasyka - w tym przypadku siebie. I wstawiając do niego sample, czyli cytaty na przykład z kazań Piotra Skargi, postulował naprawę Rzeczypospolitej. Kto reżyseruje spektakl naprawy? Uprawiał recykling w sztuce, zanim stał się modą. W "Kartotece", którą wystawił m.in. Konrad Swinarski z Tadeuszem Łomnickim i Krzysztof Kieślowski z Gustawem Holoubkiem, komponował całość jak patchwork z fragmentów, które dowolnie można układać i przestawiać. W głównej postaci przedstawił człowieka stłamszonego przez bliskich, pracodawców i rządzących światem.

Temat wojny w antyheroiczny sposób podjął w "Do piachu", które stało się świeckim misterium wiejskiego chłopca złożonego na stole ofiarnym rzekomego patriotyzmu. Wywołał tym oburzenie zarówno moczarowców, jak i akowców, mitologizujących wojenną przeszłość. Wzbudził kontrowersje "Białym małżeństwem". W formie parodiującej uduchowiony romantyzm sportretował tabu obnażone dopiero przez specjalistów od gender: zaborczą męską seksualność, upośledzenie kobiet w rodzinie i w społeczeństwie, pogranicze pedofilii. Krytykę dramatu, której dokonał sam prymas Stefan Wyszyński, uważał za nieporozumienie. Podejrzewał intrygę "życzliwych" kolegów po piórze.

Dramaturgia Różewicza jest też zapisem obaw związanych z chorobami cywilizacyjnymi. W "Stara kobieta wysiaduje" obserwował procesy związane z demografią, uprzemysłowieniem kultury, ogólnoświatową fabryką mediów, która wyjaławia zbiorową świadomość.

W "Odejściu głodomora" mamy zapis przebóstwienia ludzkiego ciała, wizerunku, kontestację konsumeryzmu i konsumpcji, która obrasta takimi dolegliwościami jak bulimia czy anoreksja, a gwiazdorski status gwarantuje dieta. Dotkliwie pokazał wystawianie prywatności na publiczny widok, nawet w intymnej chwili odchodzenia. Gwiazdy stają się synonimem martwoty i śmierci.

Gdy po 1989 roku sztuki Tadeusza Różewicza zeszły z afisza, jego domem stał się Teatr Narodowy. Kazimierz Kutz zrealizował "Na czworakach". Bohaterem jest poeta, jednocześnie starzejący się mężczyzny owładnięty obsesją odrodzenia się dzięki młodszej kobiecie, nawiasem mówiąc, idiotce. Oto Faust w dobie popkultury.

"Kartotekę" przywrócił zaś teatrowi Michał Zadara. Podczas prób poeta proponował reżyserowi, że może mu sprzedać pomysły na dziesięć sztuk teatralnych za jedyne 50 zł. Całkiem za darmo powiedział zaś, że jedynym polskim dramatopisarzem, który zajmował się życiem, był... Aleksander Fredro. Ducha Różewicza można odnaleźć w dramaturgii Doroty Masłowskiej.

Arcydziełem pozostaje "Pułapka" inspirowana twórczością Franza Kafki, rzecz o nadwrażliwym artyście w kontrze do świata. 0 powikłanych relacjach syna z ojcem, niemożności ułożenia życia z narzeczoną. W tle czai się widmo Holokaustu.

Do końca był aktywny. Rozwijając swoje zainteresowania sztuką, opisał m. in. wyimaginowane spotkania z Francisem Baconem. Był happenneręm. Fotograf Adam Hawałej w albumie "Śmietnik" zdokumentował happening "Poeta wyrzuca śmieci". Tylko od roku 2007 w Biurze Literackim ukazało się dziesięć książek Różewicza. Wracał do starych wierszy, publikował pokreślone rękopisy, odsłaniając kulisy poetyckiej roboty, która nie ma końca. To był jego recykling pod hasłem "zawsze fragment".

- Najlepsze do pisania są godziny między 8 a 12 - opowiadał mi. - Naturalne światło jest też najlepszym egzaminatorem moich wierszy. Najczęściej egzaminowałem je w samo południe. Albo otwierałem tomiki nagle, podczas posiłku, i sprawdzałem, czy wytrzymują próbę czasu. (...) Poeta zaczyna radośnie, w świetle, w ogrodzie pełnym nadziei A jak kończy? Nie wiem...

Jan Stolarczyk, wieloletni redaktor Tadeusza Różewicza, szef Biura Literackiego w posłowiu do tomu "Credo" pisze: "W późnych wierszach Tadeusza Różewicza rozpoznajemy taki sam stan niepewności ontologicznej i wolę tworzenia przestrzeni dla życia, jak w chwili debiutu". Do końca trzymał rękę na pulsie. W "Credo" napisał:

Pan Baryłka Ropy i PotterHeny

rządzą globem

Zloty Cielec gasi pragnienie

czarnym złotem

(...)

zaczynam od początku

zaczynamjeszcze raz

zaczynam od końca"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji