Artykuły

Warszawa. Bodnar broni represjonowanych artystów i żąda wyjaśnień

"Rażąco surowa i niesprawiedliwa" - tak o drakońskich karach nałożonych na happenerów protestujących przeciw "wyborom korespondencyjnym" pisze Adam Bodnar. Rzecznik praw obywatelskich zażądał wyjaśnień od policji i sanepidu. Na błędy policji zwraca też uwagę ekspertka.

Karę w wysokości 10 tys. zł na głowę nałożył na dziesięcioro artystów warszawski sanepid. Artyści 6 maja wzięli udział w happeningu przeciwko "wyborom korespondencyjnym".

Akcja "List" stanowiła protest przeciwko planowi organizacji groźnych dla życia i polskiej demokracji wyborów kopertowych 10 maja. Wielki list z Poczty Głównej pod Sejm nieśli: Marta Czyż, Magda Drągowska, Michał Frydrych, Karolina Grzywnowicz, Mateusz Kowalczyk, Yulia Krivich, Julia Minasiewicz, Jan Możdżyński, Kuba Rudziński, Weronika Zalewska i Paweł Żukowski.

Happening nawiązywał do klasycznej akcji Tadeusza Kantora z 1967 r. pod tą samą nazwą.

Sanepid ukarał ich za nieprzestrzeganie nakazanego podczas pandemii dystansu 2 m między przemieszczającymi się pieszo osobami.

Artyści zamierzają się odwołać do sądu. Tłumaczą, że podczas realizacji happeningu byli w pracy. Mieli na to stosowne dokumenty wystawione przez organizatora wydarzenia, czyli znaną warszawską fundację Bęc Zmiana. Zachowywali też, jak twierdzą, stosowny dystans, co potwierdzają nagrania wideo.

Bodnar żąda wyjaśnień

Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się o wyjaśnienia do Komendy Stołecznej Policji, która wnioskowała o ukaranie artystów - i do Głównego Inspektora Sanitarnego.

Zwrócił uwagę, że ze wszystkich relacji wynika, iż uczestnicy akcji stosowali się do przepisów sanitarnych (obowiązek zachowania 2 m odstępu, obowiązek zasłaniania twarzy). Widać to też - podaje biuro RPO - na opublikowanym przez dziennikarzy nagraniu. "Tym bardziej sposób potraktowania tych obywateli przez przedstawicieli państwa musi budzić wątpliwości" - argumentuje biuro rzecznika.

'List' przeciw nielegalnym wyborom - przemarsz z Poczty Głównej pod budynek Sejmu, gdzie w ramach protestu srodowisk artystycznych zostanie wykonana adaptacja happeningu Tadeusza Kantora 'List' z 1967 roku

'List' przeciw nielegalnym wyborom - przemarsz z Poczty Głównej pod budynek Sejmu, gdzie w ramach protestu srodowisk artystycznych zostanie wykonana adaptacja happeningu Tadeusza Kantora 'List' z 1967 roku Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta

W piśmie do policji Bodnar podkreślił, że "ma świadomość znaczenia wprowadzonego zakazu organizacji zgromadzeń oraz ograniczeń w przemieszczaniu się w związku z obowiązującym stanem epidemii i koniecznością ochrony zdrowia publicznego".

Podkreśla jednak, że "całkowity zakaz w tym zakresie budzi wątpliwości, ponieważ może prowadzić w praktyce do naruszenia istoty konstytucyjnego prawa obywateli do zgromadzeń wynikającego z art. 57 Konstytucji RP, co stałoby w sprzeczności z konstytucyjnie dopuszczalnym zakresem ograniczania prawa podmiotowego i zasadą proporcjonalności".

Bodnar dodał, że możliwe byłoby osiągnięcie określonego przez ustawodawcę celu i za pomocą mniej dolegliwych środków. Dodał też, że wolność zgromadzeń traktowana jest znacznie bardziej restrykcyjnie niż inne konstytucyjne wolności, które również doznają ograniczeń.

Z kolei zwracając się o wyjaśnienia do Głównego Inspektora Sanitarnego, Bodnar podkreślił, że w związku z "dynamicznym procesem legislacyjnym oraz obowiązującymi ograniczeniami działania podejmowane przez obywateli były jedyną skuteczną formą realizacji ich prawa do manifestacji poglądów. Grupa artystów protestowała bowiem przeciwko potencjalnemu narażaniu zdrowia i życia obywateli".

Bodnar podkreślił, że ukaranym nie dano możliwości wypowiedzenia się i rzetelnej obrony.

Adwokatka: Policja karze z nieistniejących przepisów

Głos w sprawie zabrała też znana z działalności społecznej w obronie lokatorów reprywatyzowanych nieruchomości adwokatka Beata Siemieniako. W artykule na portalu OKO.press podkreśliła, podobnie jak Bodnar, że specustawa COVID-19 wyłącza stosowanie jednej z głównych zasad postępowania administracyjnego - prawo do czynnego udziału strony w każdym stadium postępowania.

Analizując nagranie happeningu wykonane przez dziennikarzy OKO.press, Siemieniako zauważyła także, że gdy policjanci wystawiali mandaty artystom podczas samej akcji 6 maja, powołali się na nieobowiązujący już od 19 kwietnia zakaz przemieszczania się w dowolnym celu.

"Reakcja władzy - policji i sanepidu - na akcję artystyczną List pokazała, w jak absurdalnej rzeczywistości żyjemy. Za jeden czyn można zostać ukaranym dwa razy, funkcjonariusze Policji wystawiają mandaty na podstawie nieistniejących przepisów, a jeśli z nagrania video wynika co innego niż z notatki funkcjonariusza naocznego świadka, tym gorzej dla nagrania video" - napisała Siemieniako.

Siedem dni, potem komornik. Obywatelska zbiórka idzie z pomocą

Policja weszła do mieszkań artystów w sobotę, doręczając pisma o karze z sanepidu. Na uregulowanie opłaty dostali siedem dni - później grozi im komornik. Sprawa przed sądem potrwa znacznie dłużej.

W specjalnej obywatelskiej zbiórce mającej wesprzeć artystów po dobie działania zebrano już 48,6 tys. zł z potrzebnych 100 tys. zł - to stan na środę, godz. 19. Pieniądze wpłacać można na portalu zrzutka.pl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji