Artykuły

Doktor Judym Superstar

Teatr Ochoty będący przykładem swojskiego nurtu "off" powtarza z dużym powodzeniem część repertuaru lubelskiego Teatru im. Juliusza Osterwy, gdzie Jan Machulski grał w większości spektakli, które obecnie reżyseruje.

Nazwa sugeruje dwie rzeczy: iż Teatr Ochoty działa w określonej dzielnicy miasta oraz że jego praca jest wynikiem dobrej, nieprzymuszonej i bezpłatnej woli. Względy te sprawiają, że impreza zasługuje na dobre słowo. Do komplementów znanych zespołowi m.in. z "Kultury" i "Zwierciadła" dodałbym jeszcze tylko, że jest to jeden z niewielu znanych wypadków zawodowej z a b a w y w teatr.

Teatr Ochoty gra aktualnie "Ludzi bezdomnych", a właściwie "Doktora Judyma", który jest scenariuszem nieco jakby w stylu Brechta. Z "Ludzi bezdomnych" wzięto niektóre sceny: Tomasz Judym w Luwrze. Tomasz Judym na podwórku w swojej biednej Warszawie, Tomasz Judym w rozmowie z Chmielnickim, Tomasz Judym w walce z malarią, w walce z dyrektorem sanatorium, w sytuacji sam na sam z panną Joasią, w sytuacji sam na sam ze sobą i w kilku innych ważnych sytuacjach. Obrazy połączone są songami coś jakby znowu w stylu Brechta. Bohaterem songów jest Tomasz Judym i jego filozofia wyboru. Wiele osób śpiewa, kilka gra na instrumentach, bo tak się dzisiaj robi przedstawienia w stylu "off", jeśli w ogóle nie są one czymś w rodzaju "rock-opery".

Teatry "Ochoty" nie szanują pierwowzorów literackich, grają scenariusze, piszą na scenie i mówią wyłącznie w swym własnym imieniu. Scenariusz Teatru Ochoty grany jest w zgodzie z tą zasadą, albowiem cale przedstawienie stanowi jedynie pretekst dla zadanego na końcu pytania: czy wśród widzów jest może jakiś Judym?

Pytanie takie pada i widownia nieodmiennie milczy. Oczywiście, pytanie ma charakter retoryczny i wcale nie chodzi o to, aby na nie odpowiedzieć, albowiem dla widza przewidziano daleko poważniejsze zadania.

Teatry "off" są teatrami wspólnoty, uczestnictwa, braku barier.

Teatr Ochoty zaprasza do uczestnictwa w spektaklu, jednakże dopiero po spektaklu. Oto zasada uczestnictwa: na tabliczkach wypisano kilka równoważników zdań: "naiwny romantyk", "nieżyciowy", "wzór działacza", etc, i widzowie mają podkreślić epitet, który najtrafniej opisuje ich zdaniem postawę Judyma. Tabliczek jest raptem pięć i ankieterzy wybierają sobie respondentów na chybił trafił. Potem zaś jeden z aktorów zbiera tabliczki i pyta:

-I Kto podkreślił "nieżyciowy"?

Z ociąganiem podnosi się jakaś ręka.

- Proszę uzasadnić.

Widz został wezwany do tablicy.

I teraz są dwie możliwości: albo jest on aktorem nie gorszym od tych ze sceny i potrafi zagrać odpowiedź, albo aktorem nie jest i w dodatku nie lubi, jak się go zaczepia, więc duka i stwarza sytuację żenującą. Nietrudno zgadnąć, których wypadków jest więcej.

Dlaczego tak się dzieje?

Teatr Ochoty postawił sobie kilka warunków, które muszą być spełnione, aby można było mówić, że widz uczestniczy w spektaklu. Dlaczego teatr Ochoty nie spełnia w "Doktorze Judymie" żadnego z tych warunków? Odpowiedź wydaje się być prosta. Teatr ten nie spełnia postawionych sobie warunków, aby odnieść nad widzem zwycięstwo zupełne. Po pierwsze więc - korzystając z "Ludzi bezdomnych" nie mówi od siebie nic, poprzestaje na odegraniu dość stereotypowym określonych scen. Widz w takiej sytuacji może być jedynie oglądaczem, nie ma mowy o uczestnictwie. Po drugie - uczestnictwo, zwłaszcza takie, które polega na głębokim przeżyciu, rzadko kiedy po spektaklu otwiera ludziom usta. Przedstawienie, w którym uczestniczy się naprawdę - zmusza do milczenia. "Doktor Judym" przez swoje zaaranżowane rozwiązania zmusza do mówienia, widz jest tu zaczepiany i prowokowany do gry. Aktor prowadzący dyskusję gra dyskutanta, widz musi dostosować się do konwencji i przyjąć narzucone mu reguły. Nietrudno przewidzieć, kto wygra pojedynek na grę z aktorem zawodowym, który, bawi się w teatr.

Zaczepianie widza jest próbą nawiązania kontaktu fizycznego. Zabiegi takie mają miejsce, gdy teatr nie jest zdolny do nawiązania kontaktu uczuciowego lub intelektualnego.

A w sumie rzecz wygląda prosto: dlaczego mam niby jako widz odpowiadać na pytanie, czy Jestem Judymem czy nie, Jeżeli ktoś, kto mnie pyta. nic mi o sobie nie mówi, nie mówi na przykład w szczególności, czy sam jest Judymem, natomiast odgrywa przede mną obrazki o Judymie, w które mogę wierzyć lub nie, lecz które zaledwie oglądam.

Od kiedy to przed aktorem, grającym udział w dyskusji, widz obowiązany jest zwierzać się ze swych spraw intymnych?

Pytań mogłoby być więcej, ale nie będzie, albowiem teatr uczestnictwa, który stara się widza zwyciężyć - do stawiania pytań zbytnio nie skłania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji