Artykuły

Kadzidło i siarka

Najnowsza premiera Wierszalina to adresowany do młodzieży, pełen przewrotnego humoru moralitet o odwiecznej walce dobra ze złem, która nieustannie toczy się w każdej ludzkiej duszy.

Do zaczerpniętego z mitologii ludowej tematu paktu człowieka ze śmiercią Piotr Tomaszuk powraca już po raz czwarty. Za każdym razem był to nowy spektakl, rozegrany w innej konwencji, ze zmienionym układem relacji między światem lalkowym i aktorskim.

Sceniczna akcja rozgrywa się tu między dwiema kapliczkami - sanktuarium Najświętszej Panienki i sanktuarium Śmierci. Feliks-znajda (w tej roli Marek Tyszkiewicz), przyczyna śmiertelnego strapienia przybranego ojca, przez przypadek staje się chrześniakiem Śmierci (uwodzicielska Joanna Kasperek). To ona każe go wyuczyć na medyka, ona pomoże mu uprawiać lekarskie rzemiosło, ona też przyda mu za kompana czarta, Kopyrdelca (Adam Wnuczko), który nauczy go kochać sławę i pieniądze. Ona wreszcie powiedzie Feliksa przez życie w jakimś szaleńczym tańcu, każąc mu zapomnieć o lekarskich i synowskich powinnościach. Kiedy Feliksowi uda się w końcu zerwać ze śmiercią, w nagrodę uratowany zostanie przez Najświętszą Panienkę, która dopalający się ogarek jego żywota zamieni na jasno palącą się świecę. Na pytanie rozgoryczonej Śmierci: "Dlaczego?", odpowie on wtedy z prostotą "A bo tak!"

Tę nieco sentymentalną historię z wyraźnym morałem Tomaszuk opowiada w sposób daleki od wszelkiego sentymentalizmu i moralizowania. Na wierszalinowskiej scenie rozgrywa się dramatyczna walka karnawału z postem, rozbrzmiewa chorał i rytm pogańskiego pląsu, pachnie kadzidłem i siarką. Piątce ubranych w czarne dżinsy aktorów z surrealistycznymi fryzurami towarzyszy 30 z gruba ciosanych drewnianych figur dłuta Mikołaja Maleszy. W zderzeniu z niezwykłą witalnością aktorów te nieruchawe bryły przeżywają zdumiewającą metamorfozę - powstaje przedziwna symbioza lalki i aktora, np. w groteskowej scenie na uniwersytecie od nauki wbijanej (dosłownie!) do lalkowych głów guzy wyrastają na czołach aktorów.

Ten świat jakby wzięty z obrazów Boscha rozjaśniany jest niekiedy błyskiem cudu. Rubaszny taniec scenicznych kuglarzy raz po raz ulega zatrzymaniu, cichnie szyderczy chichot Na drewniany podest wtacza się drabiniaste koło fortuny, na którym obracać się będzie ludzki los. Te piękne sceny pełne zarazem dramatyzmu, poezji i wewnętrznej urody są współtworzone muzyką Jacka Urbaniaka. Wyrastająca z pojedynczych dźwięków bębna, kołatki, tamburyna urasta nagle do wysokości chorału, by za chwilę przerodzić się w obsesyjny rytm rytualnego tańca i znów rozsypać się na pojedyncze nuty, dźwięki, stukoty. To ciągłe żonglowanie nastrojem i nieustanne zmiany tempa wymagają od wykonawców niezwykłej wszechstronności - animacyjnej, aktorskiej, choreograficznej, a niekiedy wręcz ekwilibrystycznej! Umiejętności aktorom Wierszalina jednak nie brakuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji