Artykuły

Kończy się V Festiwal Dialogu Czterech Kultur

V Festiwal Dialogu Czterech Kultur w Łodzi podsumwuje Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Piąta edycja Festiwalu Dialogu Czterech Kultur dobiega końca. Jutro ostatnie imprezy. Czy festiwal spełnia oczekiwania widzów i organizatorów? Czy w promowaniu Łodzi zaspokaja ambicje władz?

Z jednej strony słychać wypowiedzi pełne uznania, z drugiej - nie brak jednak głosów utyskujących. Najczęściej stawianymi zarzutami są stwierdzenia wykluczające się, a mianowicie, że festiwal proponuje jedynie hermetyczną sztukę dla wąskiego grona odbiorców, albo że to nie festiwal kultur, ale popkultur. Pojawiają się głosy, że impreza oferuje za mało spektakularnych atrakcji, ale oponenci twierdzą, że jest przeciwnie. Nierzadko padają pytania o sens istnienia festiwalu. Spróbowaliśmy wyjaśnić wszystkie wątpliwości.

Porównania

Czy to prawda, że tegoroczny festiwal jest mniej atrakcyjny od poprzednich? I tak, i nie. Przyglądając się repertuarom, nie ma wątpliwości, że najlepsza była pierwsza edycja. Wśród hitów wymienić wypada spektakle Teatru Baletu Borysa Ejfmana, Małego Teatru Dramatycznego z Petersburga, koncerty Kronos Quartet, Henryka Mikołaja Góreckiego, czy ludyczne widowisko Carmina Burana.

- Pamiętać jednak trzeba, że to była najkosztowniejsza edycja, wydano na nią około 10 mln zł i do dziś pozostały długi - mówi Maciej Okuński, dyrektor naczelny festiwalu, który kieruje imprezą od drugiej edycji. - Nie uważam też, by obecny festiwal w jakikolwiek sposób odstawał od ubiegłorocznego, czy sprzed dwóch lat.

Czy rzeczywiście mitologizujemy poprzednie lata? W roku 2003 wydarzeniami były: koncert Filharmonii Izraelskiej pod batutą światowej sławy dyrygenta Zubina Mehty oraz występ Teatru Licedei z Rosji. Dwa lata temu elektryzowali publiczność: Gija Kanczeli i koncert jego muzyki, Gesher Theatre z Izraela, rok temu koncerty Noah, Tomasza Stańki, Gidon Kremer Camerata i Arvo Paerta. Triumfy święcił rosyjski Teatr Derevo.

W tym roku takimi gwoździami programu są: genialna skrzypaczka Sophie Solomon (zagra dziś w Manufakturze), moskiewski Teatr na Tagance, izraelski Khan Theatre, kompozytorski koncert jednej z najważniejszych w muzyce kobiet XX wieku - Sofii Gubaiduliny czy wieczór "Etniczne brzmienie czterech kultur". Wydaje się zatem, że nie jest źle.

Podobnie jak w latach poprzednich, i tym razem odbyły się wernisaże, spotkania, panele dyskusyjne. Popularność cyklu prezentacji filmowych w tym roku przeszła oczekiwania: na projekcjach radzieckich filmów propagandowych do kinowych sal nie można było włożyć szpilki.

- Oglądaliśmy te filmy z przyjaciółmi, zachwyceni pomysłem, ale i zaciekawieni udziałem tapera - mówi Tomek, student Wydziału Operatorskiego łódzkiej szkoły filmowej. - Zresztą uczestniczymy w wielu festiwalowych imprezach, specjalnie na czas festiwalu przyjechaliśmy wcześniej z wakacji.

Co zatem wynika z porównań? Że festiwal utrzymuje poziom. Wydaje się jednak, że wrażenie tegorocznej skromności wywołuje dość słaba reklama imprezy w telewizji publicznej, która jest jednym ze współorganizatorów i sponsorów.

A telewizja co?

- Współpraca festiwalu i telewizji owocuje relacjami w festiwalowym studiu i rejestracjami koncertów - mówi Okuński. - Jestem przekonany, że nasze wspólne działania z roku na rok będą bogatsze i atrakcyjniejsze.

Jak wiadomo, bez pomocy stacji telewizyjnych o sławie i rozgłosie można tylko pomarzyć. Zarejestrowanie tylko dwóch koncertów wobec bogactwa łódzkiego festiwalu dziwi tym bardziej, że poziom programów emitowanych przez nią nie jest zachwycający. Niby dlaczego telewizja misyjna ma karmić widza kabaretowymi skeczami, a nie spektaklami czy koncertami wyższych lotów?

- Rzeczywiście, festiwalu w telewizji jest trochę za mało - mówi mecenas Janina Goss, wiceprezes Rady Nadzorczej TVP SA. - A o festiwalu mam zdanie jak najlepsze. Uważam, że to znakomita impreza i mogę zapewnić, że będę wspierała dyrektora Okuńskiego.

Nasi urzędnicy

Trudno zaprzeczyć, że pomoc festiwalowi jest potrzebna. Rok temu deklarował ją Stanisław Witaszczyk, marszałek województwa. - Festiwal otrzyma od nas 300 tysięcy zł - mówił Witaszczyk - i postaram się, by ta kwota co roku była większa.

Starania marszałka owoców nie przyniosły. Chluba województwa - jak mówi o imprezie marszałek - również w tym roku dostała 300 tys. zł, ale jedynie pozornie. Marszałek zastrzegł bowiem, że 200 tysięcy musi otrzymać Teatr Wielki na realizację "Halki".

Podobne deklaracje składał w ubiegłym roku Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi, dając festiwalowi również 300 tys. zł. W tym roku, zgodnie z obietnicą, z kasy miejskiej do festiwalu trafił blisko milion.

-Tegoroczna edycja festiwalu bardzo mi się podoba - mówi Jerzy Kropiwnicki. - Uważam też, że siłą festiwalu jest jego różnorodność. Dzięki temu każdy może znaleźć tu coś, co go zainteresuje. Mam wrażenie, że w niedalekiej przyszłości festiwal przyciągać będzie do naszego miasta gości z różnych stron świata, którzy przyjadą oglądać propozycje programowe. Cieszy mnie coraz bardziej liczny udział w imprezach łódzkich artystów.

Kropiwnicki w wielu wypowiedziach daje do zrozumienia, że jest nie tylko admiratorem festiwalu, ale też sprzymierzeńcem. Podobnego zdania o programie imprezy jest Witold Knychalski, twórca Festiwalu Dialogu Czterech Kultur.

- Robimy festiwal dla wszystkich ludzi, by wszyscy identyfikowali się z nim i brali żywy udział w imprezach - mówił Knychalski kilka dni temu podczas inauguracyjnej konferencji. - Mam nadzieję, że festiwal spełni moje marzenie: Łódź jak najlepiej kojarzyć się będzie w całej Europie, a także za oceanem.

Sława, czy niesława?

Tegoroczna edycja festiwalu pewnie jeszcze Łodzi nie rozsławi za oceanem, ale z pewnością w Europie. - Przy festiwalu akredytowało się kilkudziesięciu dziennikarzy polskich, ale również dziennikarze z Niemiec, Szwecji, Rosji - mówi Małgorzata Warzecha, rzecznik festiwalu.

Program zaplanowany na dziesięć dni wypełniało codziennie kilka imprez. Były kontynuacje cyklów tematycznych (Wieża Babel dla młodzieży, filmowe projekcje, sympozja), kameralne koncerty zaproszonych i łódzkich artystów, przedstawienia teatralne (poza zagranicznymi zespołami występowali artyści Teatru Wielkiego, Nowego, Jaracza, Akademickiego Ośrodka Inicjatyw Artystycznych), liczne wernisaże wystaw malarstwa i fotografii. I wreszcie czołowe wydarzenia - każdy dzień miał przynajmniej jedną wielką imprezę.

Rzeczywiście festiwalowi zabrakło rozgłosu, zabrakło też swego rodzaju warsztatów, podczas których zaproszeni ze świata artyści wspólnie stworzyliby dzieło sztuki - obojętne - plastyczne, teatralne, filmowe, ale oryginalne, z łódzkim rodowodem.

- Jestem zachwycona festiwalem - mówi Joanna Cichocka, dziennikarka z Gdańska. - Program jest szalenie ciekawy i znakomicie zaplanowany. Obejrzałam wszystkie interesujące mnie imprezy, wszędzie zdążyłam. To piękna idea i wszyscy wam tego festiwalu zazdroszczą.

- Miło słyszeć takie opinie, tym bardziej że pomysłów jest wiele, a nie wszystkie mogliśmy zrealizować - mówi Maciej Okuński. - Jednak najistotniejszą kwestią nieustannie pozostają pieniądze.

W Łodzi nie jest łatwo o sponsorów, ale pojawiają się nowi inwestorzy, więc to może się zmienić. Przy zaangażowaniu władz i uzyskaniu pewności w kwestiach finansowych, łatwiej będzie układać program i zapraszać - z niezbędnym wyprzedzeniem - najlepszych artystów. Jestem cierpliwy i wytrwały, wierzę, że każda następna edycja lepsza będzie od poprzedniej.

Sami artyści też dobrze wypowiadają się o festiwalu.

- Kiedy usłyszałem, że wystąpimy na Festiwalu Dialogu Czterech Kultur, szybko zasięgnąłem o nim informacji - mówi Anatolij Wasiliew, aktor Teatru na Tagance. - Idea festiwalu jest fantastyczna, podobnie jak wy uważam, że to wspaniale spotykać się dziś z historią wielokulturowej Łodzi i artystami niemal z całego świata.

- Znam festiwal jedynie ze słyszenia i relacji telewizyjnych i bardzo wam go w Łodzi zazdroszczę - mówi Krzysztof Kolberger, aktor i reżyser. Nie tylko z telewizji i nie tylko z oglądania na żywo zna festiwal Piotr Trzaskalski, który w tym roku reżyserował koncert Sophie Solomon i "Etniczne brzmienie czterech kultur". - Idea łączenia jest mi szczególnie bliska - mówi twórca "Ediego". - Taka jest współczesna Europa i taka powinna być Łódź. Ten festiwal to most, mający szansę połączyć nas wszystkich nie tylko w Europie, a jednocześnie przynieść dumę i satysfakcję, jaką daje przynależność do narodu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji