Artykuły

Karzą mnie debile! Dlaczego Putin omal nie posadził Sieriebriennikowa

"Niczego nie żałuję. Bardzo wam współczuję" - taki zaszyfrowany przekaz znalazł się w mowie końcowej Kiriłła Sieriebriennikowa, jednego z najbardziej znanych i uznanych na całym świecie rosyjskich reżyserów, który decyzją moskiewskiego sądu został w piątek skazany na 3 lata w zawieszeniu i 800 tysięcy rubli - około 44 tys. złotych - grzywny - pisze Wiktoria Bieliaszyn w Gazecie Wyborczej - Magazynie świątecznym.

Sieriebriennikowa, wielokrotnego zdobywcę Złotej Maski, najważniejszej rosyjskiej nagrody teatralnej, ale też Złotej Palmy i Grand Prix w Cannes za film "Lato" czy Srebrnego Lwa w Wenecji za "Zdradę", rosyjscy ludzie kultury kochają albo nie znoszą, przy czym do drugiej grupy nierzadko należą ci, którzy po prostu mu zazdroszczą. "Gwiazda" - tak określali go najczęściej aktorzy i reżyserzy, z którymi rozmawiałam w zeszłym roku podczas festiwalu teatralnego Lubimowka, zbiegającego się akurat z premierą spektaklu Sieriebriennikowa w jego teatrze "Gogol-Center", pierwszą po opuszczeniu przezeń aresztu domowego. Wtedy odkryłam, że to słowo może być zarówno komplementem, jak i ironicznym komentarzem, podpadającym nawet pod obelgę.

Ale choć Sieriebriennikow w nikim nie budzi neutralnych uczuć - ci, co nie zazdroszczą mu sławy, mają z kolei za złe, że zdarzało mu się współpracować z władzą - to gdy władza fabrykuje oskarżenie o defraudację państwowych pieniędzy, nie ma w środowisku ludzi kultury człowieka, który powiedziałby: należało mu się.

Ponad 5 tysięcy reżyserów, aktorów, pisarzy i innych twórców skierowało do minister kultury Olgi Liubimowej list z prośbą o interwencję w sprawie sfabrykowanego procesu "Siódmego Studia" i rozwiązanie "węzła gordyjskiego". Bez skutku. Liubimowa oświadczyła w piątek, że sprawa Sieriebriennikowa dotyczy przestępstwa doprowadzenia do "ogromnych strat finansowych", które poniosło państwo.

Karzą mnie debile!

Sieriebriennikow rzeczywiście jest gwiazdą. Gwiazdą jest, kiedy we wrześniu, po premierowym spektaklu pierwszej po uwolnieniu z ponad półtorarocznego aresztu domowego sztuki "Kaci" wbiega na scenę uśmiechnięty, triumfujący, w okularach przeciwsłonecznych, w nieodłącznej czapce z daszkiem, w dresie. Gwiazdą jest podczas spotkania z widzami i dziennikarzami, kiedy w otoczeniu aktorów, najbardziej ze wszystkich wyluzowany, pozuje do zdjęć, unosząc dłoń w mano cornuta, heavymetalowym rogatym geście. Dopiero kiedy pytam go o proces, życie po areszcie domowym i status śledztwa poważnieje, nie odpowiada. Prosi o kontakt w przyszłości i odchodzi, a mnie w głowie wciąż brzęczy fraza, którą główny bohater jego spektaklu "Kaci" wykrzykuje z bólem na scenie: "Karzą mnie debile!".

Sieriebriennikow nigdy nie był artystą wyklętym. Przez wiele lat uznawany był wręcz za oficjalne "cudowne dziecko". Mimo że nie ukrywał nigdy liberalnych poglądów, doceniali go i lubili wysocy kremlowscy urzędnicy.

Jako jeden z bardzo nielicznych niepokornych twórców przez lata mógł liczyć na wsparcie finansowe ze strony państwa. Nie bez znaczenia była oczywiście bliska znajomość Sieriebriennikowa z Władysławem Surkowem, formalnie pracownikiem administracji prezydenta, późniejszym zastępcą szefa rządu, nieformalnie jednym z najważniejszych spin doktorów Putina i kremlowską szarą eminencją od czasów późnego Jelcyna. Na podstawie jego powieści "Onkologia" Sieriebriennikow wystawił sztukę na małej scenie Moskiewskiego Akademickiego Teatru Artystycznego.

Przełomowym momentem jego kariery było spotkanie w marcu 2011 r. z ówczesnym prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, który zaprosił na Kreml twórców zajmujących się sztuką współczesną. Nowoczesny, jak się zdawało, pod każdym względem prezydent podkreślał, że sztuka współczesna jest niezwykle ważna, wpływa pozytywnie na odbiorców, a co za tym idzie - modernizuje społeczeństwo i państwo, deklarował, że sam uwielbia sztukę współczesną. Zachęcony Sieriebriennikow przedstawił Miedwiediewowi "Platformę", ambitny projekt promocji sztuki współczesnej: w ramach którego miał zajmować się propagowaniem sztuki współczesnej. Chciał robić spektakle teatralne, warsztaty taneczne, performanse, dyskusje, festiwale. I chociaż w "Platformie" min nie brakowało, bo Sieriebriennikow w swojej sztuce nie stroni od nagości, wulgaryzmów i politycznych tematów, nie przystających do narzuconej przez władzę sztywnej poprawności, to Kreml zaaprobował program. Dzięki wsparciu Surkowa "Platforma" dostała dofinansowanie z resortu kultury. Władze obdarzyły Sieriebriennikowa zaufaniem do tego stopnia, że oddały mu także pod opiekę teatr im. Gogola, co miało świadczyć o panującej wolności kultury.

Ale w Rosji trzeba znać granice wolności. Kiedy Putin postanowił ponownie zrobić roszadę ze zbyt miękkim, zbyt szeroko otwierającym lufcik Miedwiediewem i zamienić przyciasny fotel premiera na prezydencki tron, liczna grupa ludzi kultury skupionych wokół Sieriebriennikowa wyszła na ulice. Moskiewska klasa średnia doskonale zdawała sobie sprawę, że ponowne rządy Putina oznaczają krok wstecz, ponowne zaciągnięcie kraju do postimperialnego barłogu, zamianę - jak mówił mi słynny pisarz s.f. Dmitrij Gluchowski - "Rosji iPhone'ów na Rosję szansonów". Lecz władza odczytała sprzeciw inaczej: oto stawiają się ludzie, którzy powinni być nam wdzięczni za wsparcie. Sytuację pogorszyło to, że "otkat", czyli krok wstecz, wiązał się ze zmianą mecenasa: w 2012 r. względnie liberalnego Aleksandra Awdiejewa zastąpił ceniący wartości patriotyczno-nacjonalistyczne Władimir Medyński, znany z propagowania patriotyczno-nacjonalistycznych wartości.

Spektakl, który oklaskaliście, nie odbył się

Równolegle ze śmiałymi spektaklami w "Gogol-Center", podczas których aktorzy używali wulgaryzmów, odgrywali nagie sceny, a nawet akty homoseksualne, Rosja pod kolejną prezydenturą Putina zmieniła kurs Miedwiediewa i weszła na "specjalną drogę", intensyfikując konserwatywne wartości i podkręcając antyzachodnie nastroje. Stosunkowo szybko odczuło to młode, progresywne środowisko artystyczne, do bojkotu którego nawoływał Medyński, przeciwny propagowaniu "wielokulturowych wartości". W ministerstwie kultury nowi urzędnicy w rozmowach o kolejnych "zbyt odważnych" przedsięwzięciach Sieriebriennikowa, coraz częściej zadawali pytanie kolegom z dłuższym stażem: "Dlaczego wspieraliście tę dziwną sztukę?". Ale finansowanie "Platformy" - być może dzięki Surkowowi, a może z biurokratycznego rozpędu - trwało jeszcze dwa lata i przez cały ten czas resort, który dostawał regularne raporty od Sieriebriennikowa, formalnie nie zgłaszał zastrzeżeń do projektu.

Słowa przerodziły się w czyny w 2015 r. Rok po zakończeniu finansowania "Platformy" krytycy sztuki i pracownicy resortu kultury zwracają się do prokuratury z prośbą o zweryfikowanie treści sztuk wystawianych w moskiewskich teatrach.

Proszą o zwrócenie szczególnej uwagi na prace Sieriebriennikowa, które figurują na liście "przedstawień wątpliwych", bo "padają podczas nich wulgaryzmy, propagują amoralne zachowania i pornografię".

W tym samym roku Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wszczyna śledztwo. Powodem ma być defraudacja państwowych pieniędzy przeznaczonych "Platformę" - ponad 7 mln zł.

Sieriebriennikow dostaje status świadka i jego życie coraz bardziej się komplikuje. Przychylny wcześniej Miedwiediew, teraz premier, chowa głowę w piasek, zaś Medyński bierze się za premierę baletu "Nuriejew" Sieriebriennikowa, która miała odbyć się na deskach teatru Bolszoj.

Minister wymusił na dyrektorze słynnej sceny przeniesienie spektaklu, bo dopatrzył się "propagandy homoseksualizmu". W tym samym roku Sieriebriennikow zostaje zatrzymany w Petersburgu na planie swojego ostatniego filmu "Lato". Status świadka błyskawicznie zmieniono mu na status oskarżonego o defraudację państwowych pieniędzy, a z czasem przedstawiono zarzuty, z których każdy był bardziej absurdalny od poprzedniego. W pamięci wszystkich ludzi kultury z pewnością na długo pozostanie próba wmówienia im przez śledczych, że spektakl "Sen nocy letniej", na którym byli i który zebrał świetne recenzje, nigdy się nie odbył, bo nie został stworzony.

Sieriebriennikow na ponad półtora roku trafił do aresztu domowego, skąd pracował zdalnie, prowadząc próby i zajęcia z aktorami przez Skype i telefon. Kiedy go wypuszczono, a sprawa z zaczęła się rozłazić w szwach z powodu błędów w śledztwie, braku dowodów i licznych sprzeczności w zeznaniach, wszystkim wydawało się, że umrze śmiercią naturalną w prokuraturze. Tak się jednak nie stało.

Łaskawy pan

"Teatralny proces" jest manifestacją stosunku władzy do sztuki. Niezwykle bolesnym dowodem na to, że w rosyjskiej kulturze nie ma miejsca na wolność, a jakiekolwiek formy politycznego gestu czy choćby próby zajęcia stanowiska przez sztukę będą dotkliwie cenzurowane oraz ostrzeżeniem dla tych, którzy chcieliby się wychylić.

Dlaczego więc kiedy sąd ogłosił, że ze względu na "pozytywną charakterystykę" oskarżonych wyroki będą w zawieszeniu, przed sądem rozległ się głośny aplauz? Jekaterina Selezniowa, prawniczka z niezależnej organizacji OWD-info tłumaczy mi, że w dzisiejszej Rosji zawieszenie w większości przypadków oznacza uniewinnienie. Tę hipotezę zdają się potwierdzać statystyki. Z opublikowanych przez Sąd Najwyższy w 2018 r. wynika, że 99,77 proc. spraw karnych kończy się wyrokiem skazującym.

Ale jakie jest drugie dno? Czy Kreml zagapił się i nie dopilnował sądu, czy też coś sygnalizuje? A jeśli tak, to co i dlaczego?

Tak jak nie wiadomo, kto konkretnie zlecił sfabrykowanie sprawy "Siódmego Studia", tak równie trudno zgadywać, co sprawiło, że sędzia Olesja Mendelejewa, znana z wydawania surowych, oburzających społeczeństwo wyroków, okazała się tak łaskawa. Wyjątkowo łaskawa, skoro ogłaszając wyrok podkreśliła, że zeznania świadków obrony - 30 osób - nie mają wartości, bo nie da się ich potwierdzić.

Niewątpliwie warto wziąć pod uwagę, że Unia Europejska głośno wyraziła zaniepokojenie wolnością kultury w Rosji i zaapelowała do Moskwy o transparentny, uczciwy proces. A także, może nawet w pierwszej kolejności to, że Putin właśnie przeprowadza odłożone z powodu pandemii, równie teatralne, co cała sprawa, głosowanie na temat przedłużających jego prezydenturę niemal dożywotnio poprawek do konstytucji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji