Artykuły

Zabrać głos jako zwierzę. Rozmowa z Elżbietą Chowaniec

- Chcemy być blisko zwierząt po to, by lepiej zrozumieć ludzi. Zwierzęta są niejako katalizatorami tego, z czym człowiek się zmaga, i najczęściej przychodzą człowiekowi z pomocą - na przykład wyrażają napięcia sytuacji, których człowiek nie ma odwagi wyrazić - Justynie Jaworskiej opowiada Elżbieta Chowaniec.

Justyna Jaworska: Spotykamy się na festiwalu Teatroteki, tuż po projekcji "Gardenii", pani sztuki granej z sukcesem od ponad dziesięciu już lat, także na zagranicznych scenach. W telewizyjnej reżyserii Wojciecha Urbańskiego wyszła bardzo kameralnie, a zarazem przejmująco - miała w sobie coś z terapii rodzinnej. Dopiero w tej inscenizacji dotarły do mnie podobieństewa "Gardenii" do pani tekstu o Simonie Kossak, który drukujemy.

Elżbieta Chowaniec: "Dama z łasiczką" jest rzeczywiście podobna do historii, którą już opowiedziałam, też mnie to uderzyło. A zarazem (ponieważ w "Gardenii" jest trochę wątków autobiograficznych) uderzyło mnie podobieństwo losów Simony Kossak do moich własnych. Obie jesteśmy z Krakowa, zarówno dla niej jak i dla mnie fundamentalne znaczenie miał konflikt z matką. Kiedy zabrałam się do tego tematu, okazało się też, że znowu mówię o napięciach na linii matka - córka, znowu ważny jest pijący czy nieobecny ojciec, którego oczekiwań córka nie spełnia, a w konsekwencji nieudany związek. Ale mimo podobieństw zorientowałam się, że nie mogę przedstawić życia Simony Kossak tak po prostu, realistycznie, choćby w krótkich scenach, jak przedstawiłam losy czterech pokoleń kobiet w "Gardenii", bo po książce biograficznej Anny Kamińskiej o Simonie Kossak, która zostawia niewyjaśnione rozmaite kwestie dotyczące związków rodzinnych, miałam poczucie, że ile dokumentacji bym nie zrobiła, mało prawdopodobne, że zbliżę się do prawdy. Chciałam więc poszukać jakiejś formy, sposobu. A że jestem z hobbystycznego zawodu behawiorystką i pracuję z psami...

Znalazłam w internecie zdjęcia pani i dwóch pięknych wyżłów!

To moje wyżlice weimarskie - Wanda i Fela, od których zaczęła się moja pasja i praca ze zwierzętami. To właśnie ta praca zbliżyła mnie do Simony i jej rozumienia świata. Było sporo dokumentacji z zakresu psychologii zwierząt. Były ciekawe znaleziska, jak teoria, że osoby pozbawione w dzieciństwie ciepła czy miłości próbują sobie to rekompensować w świecie natury, stąd się bierze mówienie w imieniu drzew czy schroniskowych psów. Aż stanęło na pomyśle, by w tej opowieści zabrać głos jako zwierzę. Stąd cztery postaci: Suka, Kruk, Sarna, Dzik i ich wersja świata oraz postaci Simony.

A jak trafiła pani na swoją bohaterkę?

To dość niesamowity zbieg okoliczności. Z tym tematem przyszła do mnie kiedyś reżyserka Daria Kopiec. Powiedziała "Słuchaj, ty ciągle mówisz o psach. Myślę, że byłabyś idealną osobą, żeby opowiedzieć o Simonie Kossak" . Zapytałam, kto to jest - i tak to się zaczęło. Nie pochodzę z Białegostoku, niewiele wiedziałam o Puszczy Białowieskiej, więcej oczywiście o rodzinie Kossaków, ale samej Simony, jej prac i pogadanek radiowych, kompletnie nie znałam. Daria mi poleciła biografię Kamińskiej, która wtedy akurat wyszła, ja ją przeczytałam, ale każda z nas była wtedy zajęta swoją pracą w teatrze i zostawiłyśmy to. A półtora roku później pojechałam do Sankt Petersburga i tam spotkałam inną reżyserkę - Kamilę Michalak, która zupełnie niezależnie zaproponowała mi ten sam temat. Wtedy pomyślałam, że chyba od tego nie ucieknę... Na dodatek tak mi się wtedy życie ułożyło, że po kilkunastu latach spędzonych w Warszawie przeprowadziłam się z powrotem na kilka miesięcy do Krakowa, do mojego rodzinnego domu. To było zanurzenie w świecie, o którym myślałam, że już nie istnieje - wróciły wspomnienia... Pierwsze, co zrobiłam, to poszłam na Wawel i okazało się, że na Wawelu jest "Dama z łasiczką".

Czy rzeczywiście Jerzy Kossak namalował dla córki kopię?

Niezupełnie, Simona miała kopię "Damy z łasiczką" jako jeden ze swoich ulubionych obrazów, ale ona nie była pędzla jej ojca - to już mój dodatek. W każdym razie cała ta seria przypadków sprawiła, że musiałam się zabrać do tego tematu.

A co stało za chwytem rozpisania postaci Simony pomiędzy różne zwierzęta?

To był eksperyment. Pisałam tekst ostatecznie dla Darii Kopiec, o której wiedziałam, że lubi zabawy formalne. Zdecydowałam się więc na pewną układankę: na przemian opowiada tę historię Simona/Sarna, Simona/Dzik i tak dalej, a samej Simony jako takiej nie ma. W lekturze ten zabieg może się wydawać mało uzasadniony, ale Daria zrobiła czytanie i okazało się, że dzięki temu zyskaliśmy dodatkową przestrzeń teatralną: jeśli tematem jest brak komunikacji, to ta forma podnosi go na dodatkowe piętro. Na dodatek w obsadzie były dwie kobiety i dwóch mężczyzn, a ich pozycje mieszały się czasem wbrew tekstowi, w jednym z układów zdarzyło się na przykład, że mężczyźni grali scenę między matką i córką. To było tak dziwne, tak obce, jakby mówiły do nas zwierzęta. Pełna umowność, która przynajmniej w tym czytaniu zaskakująco zadziałała.

Ktoś, kto pracuje z psami, mówi o obcości?

Z moich behawiorystycznych doświadczeń - bo to nie jest żadna wiedza tajemna - wynika, że w gruncie rzeczy chcemy być blisko zwierząt po to, by lepiej zrozumieć ludzi. Zwierzęta są niejako katalizatorami tego, z czym człowiek się zmaga, i najczęściej przychodzą człowiekowi z pomocą - na przykład wyrażają napięcia sytuacji, których człowiek nie ma odwagi wyrazić. Simona z jednej strony zachwycała się światem zwierząt, z drugiej próbowała wytłumaczyć ten świat innym ludziom - opisując przy tym zwierzęta jak ludzi właśnie. Ale zwierzę opisane za pomocą porównań do człowieka przestaje być zwierzęciem, zaczyna być tworem wyobrażeń. Dlatego postanowiłam dać zwierzętom głos, aby powiedziały coś ze swojego świata - coś o porozumieniu, ale ze swojej perspektywy. Co nie zmienia faktu, że podobnie jak u Simony jest to jedynie próba opisu, a nie ich faktyczna natura. Natura jest i żadnego opisu nie potrzebuje do szczęścia.

Nieprzypadkowo punkt kulminacyjny tej sztuki to dramatyczne nieporozumienie - bohaterka daremnie próbuje ostrzec dziki i sarny przed nagonką...

To prawda. Zresztą ta historia otwiera więcej okien - dopiero później, gdy skończyłam pisać, przyszła do mnie historia ekologa Janusza Korbela i książka "Farba znaczy krew" Zenona Kruczkowskiego, byłego myśliwego, który zabijał całe życie, ale przestał i przeszedł pewien proces rozumienia dzikości natury, świata zwierząt i swojej własnej. Przyszły do mnie różne rzeczy z Białowieży, o których nie wiedziałam na etapie pisania, ale które jakoś splotły się z moim tekstem. Dowiedziałam się też, że kilka lat temu był pomysł na film fabularny o Simonie Kossak, który ostatecznie nie wypalił, a z kolei niedawno teatr Łaźnia Nowa ogłosił konkurs na ten sam temat. W ramach tego konkursu powstał spektakl, którego niestety nie widziałam, podobno opowiada historię Simony głosem kobiet i można go zobaczyć w Krakowie.

Nie ukrywajmy, temat Puszczy zrobił się gorący.

Tak, oczywiście, to się wszystko splata: jeszcze film "Pokot" według książki Olgi Tokarczuk, która z kolei napisała wstęp do książki Kruczkowskiego, niedawno wydane reportaże "Białowieża szeptem" Anny Kamińskiej, artykuły Adama Wajraka... Ale chciałabym też opowiedzieć historię o sile pisma "Dialog" i o tym, jak Dama z łasiczką pojawiła się tutaj.

Ojej?

Zacznijmy od tego, że początkowo Teatroteka nie miała wcale realizować "Gardenii", która jest przecież dramatem już dosyć starym. Napisałam dla nich inną sztukę, na ich zamknięty konkurs i nawet dostałam za nią wyróżnienie, nazywała się "Ksiądz". Okazało się jednak, że jej temat jest obecnie zbyt kontrowersyjny i zdecydowano się na "Gardenię", a ja zostałam z tym "Księdzem"... Krzysztof Domalik - współtwórca programu Teatroteki - poradził mi, żebym wysłała go do "Dialogu", więc wysłałam, a "Damę z łasiczką" dorzuciłam ot, tak. A państwo zdecydowali się właśnie na nią. Kiedy Domalik zobaczył jej tytuł w zapowiedziach na okładce, poprosił mnie o tekst i postanowił ją zrealizować w następnym cyklu Teatroteki.

Gratulacje! Ciekawe, jak wyjdzie.

To będzie w reżyserii Kasi Łęckiej, mogę już coś zdradzić, bo byłam na planie zdjęciowym. Inscenizacja jest ciekawa, tekst pozmieniany, ale obrazy niesamowite. Kasia zbudowała las w pokoju Simony i ma dużo żywych zwierząt na planie - sowę, skunksa, królika. Kiedy zadzwoniła do mnie i powiedziała, że potrzebuje jeszcze psów, wspomniałam o moich wyżlicach, a ona zachwycona ich wyglądem zaprosiła nas na zdjęcia. I te same psy, od których zaczęło się moje patrzenie przez pryzmat zwierząt i poczucie bliskości z Simoną, zagrają teraz w spektaklu Teatroteki!

Wszystko tu zatacza koła... A sama Simona Kossak, ta gorsza, nieudana córka, miała chyba ostatecznie całkiem spełnione życie?

Wydaje mi się, że na tym właśnie polega ambiwalencja świata: trudna strona pozwala się wydobyć tej pięknej. Inna sprawa, że w finale sztuki wracam jednak do tego, co jej się w życiu nie udało: do tęsknoty za domem i do niespełnionej miłości do matki... Na pewno Simona zrobiła w życiu wiele dobrego, ale czy miała poczucie, że zrównoważyła w ten sposób wyniesiony z dzieciństwa brak? Tego nie wiem. Może zadawanie przez nas tego pytania i szukanie odpowiedzi w sztuce jest pewnego rodzaju balansowaniem rachunku?

Jej matka, dama z łasiczką, była elegancka i chyba dość chłodna...

W rodzinie Kossaków w ogóle było sporo tajemnic. Dużo milczenia, dużo spraw ukrytych. Nawet książka Kamińskiej wielu spraw nie dopowiada do końca. Po czytaniu Darii Kopiec podeszli do mnie koledzy i powiedzieli, że chciałoby się więcej tej postaci Simony, że mają niedosyt - idą kupić jej książki. I wtedy pomyślałam, że lepiej być nie mogło. Ważniejsze było dla mnie, by zainteresować innych jej postacią i przesłaniem, niż by dokładnie odpowiedzieć na pytanie, kim była. Widzę, że i pani ma ze sobą jej "Opowieści...".

Tak, są proste i wciągające.

Czyli coś się zadziało, to cudownie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji