Artykuły

Po sezonie grillowym. Rozmowa z Piotrem Rowickim

- Mnie zastanawia coś innego: ile jeszcze mamy w naszej historii, w naszej bliższej i dalszej przeszłości takich zakopanych, wstydliwych tematów. Tabu, o których się nie mówi, a teraz ktoś to wyciąga. Czy to jest nasza polska specyfika? Czy może wszędzie na świecie ukrywa się przed kolejnymi pokoleniami zbrodnie, świństwa, łajdactwa z nadzieją, że nikt tego nie odkryje? Może to leży w naturze ludzkiej, taka naiwność? - Justynie Jaworskiej opowiada Piotr Rowicki.

Justyna Jaworska: Kiedy czytałam pańską sztukę, chodziła mi po głowie makabryczna piosenka Macieja Zembatego z refrenem "A poza tym nic na działkach się nie dzieje...". Co się tam w Świętochłowicach dzieje teraz?

Piotr Rowicki: No cóż, co się może dziać na działkach w listopadzie? Liście się grabi, albo zgrabione pali, albo się nic nie robi, pije się, patrzy w prawo, patrzy w lewo. Generalnie teraz już się nie grilluje. Listopadowy grill nie leży w polskiej tradycji narodowej, no i też dlatego, że to dla nas niebezpieczna pora. A już w takim miejscu musi być szczególnie niebezpieczna. Tyle że w sumie nie jest źle, jest dobrze. Kraj się rozwija, rozmnaża, buduje, a że tutaj mordowano ludzi, że najpierw Niemcy, później Polacy kogoś tam zabijali - jakie to może mieć znaczenie, mamy dwudziesty pierwszy wiek i o wszystkim żeśmy zapomnieli. A poza tym, to nie byli Niemcy, tylko naziści, i nie Polacy, tylko ubecy i komuniści. Wszystko jest opisane i udokumentowane. Do tego ci, co byli mordowani: Ślązacy, Ukraińcy, Łemkowie, akowcy, starcy, kobiety, dzieci, czy jacyś tam inni, na pewno mieli coś na sumieniu, bo przecież niewinnych nikt by w obozie nie zamykał i nie mordował. Prawda?

No nie wiem... Chętnie bym zobaczyła w działaniu "grupy rekonstrukcyjne pedagogów wstydu", o których pan pisze. Ale jako historyk z wykształcenia wie pan najlepiej, że wstyd się u nas kiepsko przyjmuje. Może przydałaby nam się taka reedukacja jak w niemieckich szkołach, żeby słowa "polski obóz koncentracyjny" przeszły nam przez gardło?

Tak mi się wydaje, mogę się mylić, że ze śledzenia losów tych, którzy "zbłądzili", sprzeniewierzyli się, zdradzili, byli szmalcownikami, donosicielami, wyniesiemy więcej niż czytając o przygodach kolejnego nieskazitelnego herosa, który zabija wroga z patriotycznym uniesieniem. To, co się dzieje teraz w edukacji historycznej, to tragedia, która będzie pokutować przez pokolenia. Byłem kilka dni temu jurorem w konkursie recytatorskim w moim mieście i słuchając, jak licealistki z prawdziwą pasją i przejęciem recytują grafomańskie wierszydła o wyklętych, chciałem zapaść się pod ziemię. Przerażają nawet nie te dzieciaki, ale nauczyciele, którzy tak łatwo dali się uwieść ideologicznej papce wymyślonej przez spin doktorów i marketingowców rządzącej partii.

Miał pan kłopoty z dotarciem do materiałów o obozie "Zgoda"?

To naprawdę nie było trudne. Wystarczy wpisać odpowiednią frazę w wyszukiwarkę i mamy dostęp do niezliczonej ilości artykułów, źródeł, relacji. Inspiracją i głównym motorem do grzebania w tym temacie była książka Marka Łuszczyny "Mała zbrodnia - polskie obozy koncentracyjne". Nie pamiętam, czy ktoś mi ją polecił, czy przypadkowo na nią wpadłem, w każdym razie już sam tytuł mnie zaintrygował. I dalej machina ruszyła. Uważam, że ta książka powinna być w kanonie lektur na każdym poziomie edukacji. I prezydent tego pięknego kraju powinien obywatelom czytać wyrywki podczas uroczystości jedenastego listopada, przed marszem, może by wówczas niektórzy zwinęli co głupsze transparenty i rozeszli się do domów.

Czytałam, że Salomon Morel, komendant obozu (nie wymienia go pan z nazwiska) dożył późnych lat w Tel Awiwie z polską emeryturą. Znalazłam stronę internetową z jego fotografią spływającą krwią. Może wysłanie do piekła "komunistycznego kata" jakoś nam załatwia sprawę polskiej winy?

Nie chciałem go przedstawić jeden do jednego, dlatego stworzyłem postać Komendanta, który jest złożony z kilku postaci, a także jest fantazją moją na temat tego, jak powinien wyglądać i zachowywać się polski komendant, polskiego obozu koncentracyjnego. My w ogóle nie jesteśmy winni tego obozu. To nie jest nasza wina. Ten obóz, jeżeli w ogóle istniał, nie był nasz. Był komunistyczny na przykład. To od razu oczyszcza wszystkich antykomunistów. Oni byli przeciwni takim obozom. A jeśli jeszcze dodać, że to był obóz ubecki, to już w ogóle nie ma o czym mówić. Ubecy są winni i już. Kontynuując ten proces oczyszczania, można też wspomnieć, że duża część ubeków i komunistów to byli Żydzi. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że niemal wszyscy i gdzie tu polska wina?

A gdyby tak żołnierzy, więźniów i działkowców zagrali ci sami aktorzy?

 

 

W teatrze to nic nadzwyczajnego, przecież i tak wszystko będzie dziać się w głowie widza, więc jednym gestem, miną, drobnym rekwizytem aktor zamieni się z oprawcy w ofiarę i nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć takich oczywistości. Myślę, że to dla aktora większe wyzwanie i frajda grać w krótkim czasie wiele odrębnych, czasem skrajnie różnych postaci.

Na tegorocznym festiwalu w Gdyni pokazano film "Zgoda" Macieja Sobieszczańskiego, melodramat o miłości w obozie w Świętochłowicach. Czy to przypadek, że ten temat teraz powraca?

Nie wiem, czy to przypadek czy coś innego. Parę lat temu krążyły po teatrach spektakle o relacjach polsko-żydowskich, film miał kilkuletnie opóźnienie w tej materii, teraz można powiedzieć, że temat wypłynął jednocześnie. Mnie zastanawia coś innego: ile jeszcze mamy w naszej historii, w naszej bliższej i dalszej przeszłości takich zakopanych, wstydliwych tematów. Tabu, o których się nie mówi, a teraz ktoś to wyciąga. Czy to jest nasza polska specyfika? Czy może wszędzie na świecie ukrywa się przed kolejnymi pokoleniami zbrodnie, świństwa, łajdactwa z nadzieją, że nikt tego nie odkryje? Może to leży w naturze ludzkiej, taka naiwność? A może naiwnością jest rzucanie się na te tematy i grzebanie w nich? Może trzeba zostawić i zająć się czymś pożytecznym dla ogółu społeczeństwa. Tylko czym?

No dobrze, obóz "Zgoda" to dla Polaków wstydliwy problem, ale dla Ślązaków, którzy tam trafili, to chyba powinna być martyrologiczna karta?

Myślę, że to dla większości Polaków żaden problem, nie wydaje mi się, żeby temat przebił się do powszechnej świadomości, takie rzeczy się wypiera. Wypieranie mamy opracowane doskonale. Co z tego, że ktoś tam napisze książkę, powstanie film albo dwa, a już w szczególności widzę to poruszenie narodowe po lekturze mojej sztuki... Problem tych obozów jest znacznie szerszy niż śląski. Nie chcę się wypowiadać za tych, którzy mają związane z obozami osobiste wspomnienia czy rodzinne tragedie. Mogę sobie tylko wyobrazić, że jest w nich wiele żalu, złości, może nawet nienawiści za to, co się stało, i że nikt nie jest im w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak się stało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji