Artykuły

Borys Szyc dorasta

- Jestem zdecydowanie bardziej podejrzliwy, bo każdy chce się ze mną obecnie zaprzyjaźnić - mówi BORYS SZYC, aktor Teatru Współczesnego w Warszawie.

BORYS SZYC ma 28 lat, jest jednym z najpopularniejszych młodych aktorów polskich. Prawie co dzień można go zobaczyć na deskach Teatru Współczesnego w Warszawie. W filmie występował już jako dziewięciolatek, grając krasnoludka w 'Kingsajzie'. Sławę przyniosła mu 'Symetria' Konrada Niewolskiego. Gra też w serialach (m.in. 'Oficer'), Teatrze Telewizji i audycjach Teatru Polskiego Radia. Z Borysem Szycem, aktorem, rozmawia Wojtek Krzyżaniak.

Czujesz się mężczyzną czy jeszcze chłopakiem?

Wiesz, są różne momenty. To chyba jest jakiś stan pomiędzy, jakaś przejściówka. Ale nie najgorsza chyba. Pewnie kiedyś trzeba będzie do końca wydorośleć, ale dopóki nie jest to jakiś wielki problem, to nie ma się czym przejmować.

Czasami lubię o sobie myśleć jak o prawdziwym mężczyźnie. Chciałbym być taki odpowiedzialny, poważny i konsekwentny. Ale zwykle mi się nie udaje i wracam do tego chłopca.

Zresztą mam dopiero 28 lat, więc na bycie poważnym i konsekwentnym mam jeszcze chyba czas. Myślę, że trudno jeszcze mówić u mnie o jakiejś wielkiej dojrzałości. I chyba nie ma za bardzo powodu. Ale się staram. Co jakiś czas, jak się budzę rano, to postanawiam, że od dziś będę właśnie taki odpowiedzialny itd., że zaraz wszystko pozałatwiam, popłacę rachunki i w ogóle...

Prawdziwy mężczyzna to według Ciebie ta konsekwencja, odpowiedzialność itd.?

Chyba tak. Tak mi się wydaje. Jak urodziła mi się córka, to myślałem, że jest to właśnie ten moment, w którym już stanę się tym mężczyzną. Myślałem, że to się jakoś tak samo ułoży we mnie. Zmieniły się priorytety. Do tej pory nie wiedziałem, że kogoś można kochać tak bezapelacyjnie, bezwarunkowo i może nawet trochę bez sensu i na zabój. Potrafią się nawet pojawić takie myśli, że mógłbyś kogoś zabić, jakby cokolwiek jej zrobił. Nagle okazuje się, że jesteś zdolny do morderstwa - jakkolwiek by to zabrzmiało.

To pewnie Ci się nóż w kieszeni otwiera, jak czytasz w prasie, że na przykład zostawiłeś swoje dziecko i wyprowadziłeś się, że wybrałeś hulaszcze życie zamiast rodziny itd.?

Z jednej strony olewam to po prostu - no bo co mogę zrobić? Ale po tekście, który przypominasz, podjąłem akurat pewne kroki i to pisemko nie może już o mnie pisać. Wszystkiego nie można puszczać płazem, ale generalnie nie można się tym przejmować, bobym zwariował.

A dlaczego upatrzyli sobie Ciebie w roli pijaka i imprezowicza? Może jesteś łatwym celem?

Nie, po prostu ty nie jesteś popularny, więc robią fotkę mnie. Zarabiają na życie, żerując na innych. A różnica jest przecież wyłącznie taka, że ja jestem znany, a ty czy ktoś tam inny nie. No i wszystko. No bo dlaczego pokazywali Joannę Brodzik, która się przewróciła, i napisali, że była pijana, albo Chyrę gdzieś tam sfotografowali, jak wypił? Trzeba to olewać po prostu. Ale do granic.

Ważną rzeczą i dla chłopaka, i dla mężczyzny jest przyjaźń. Pamiętasz moment, kiedy pomyślałeś pierwszy raz o kimś: 'On jest moim przyjacielem'?

Dla mnie się liczą lata i wspólne przeżycia. Może dlatego mam tylko jednego takiego najdawniejszego przyjaciela, jeszcze z liceum, z Łodzi. Teraz na szczęście jest już w Warszawie i możemy się częściej spotykać, a nie tylko od przypadku do przypadku. Jesteśmy bardzo blisko i nawet zdarza nam się co jakiś czas razem pracować. Nie jest na szczęście aktorem. Zajmuje się montażem i bardzo mocno komputerami. W przyszłości planujemy nawet założenie wspólnej firmy postprodukcyjnej. Oprócz niego jest jeszcze dwóch przyjaciół z roku ze studiów, bo szkoła teatralna jest bardzo wesoła i ma się po niej naprawdę dużo wspólnych przeżyć. No i myśmy się tak właśnie we trzech dobrali. Ostatnio podkreśliliśmy naszą przyjaźń filmem 'Job' Konrada Niewolskiego. Zawsze, jeszcze w szkole, myśleliśmy, żeby zagrać coś wspólnie. W tym filmie głównymi postaciami jest właśnie trójka przyjaciół, więc Konrad zatrudnił nas trzech, bo tej przyjaźni nie musieliśmy już grać, udawać.

A co musi się stać, żebyś mógł o kimś powiedzieć, że jest Twoim przyjacielem?

W momencie kiedy ktoś inny albo sytuacja życiowa cię dobija, to on, przyjaciel, tego nie robi. Nie sprawia, że masz poczucie winy, tylko cię z niego wyprowadza. Prostuje twoją drogę. Wiadomo przecież, że w moim zawodzie potrafi się ona nieźle zakrzywić, człowiek czasami wariuje. Więc potrzebny jest ktoś, kto potrafi pomóc ją wyprostować. Marcin, ten mój przyjaciel od liceum, jest moim przeciwieństwem generalnie. I jak mi się zaczyna trochę w głowie przewracać, często mnie ustawia do pionu.

A często Ci się przewraca?

No, czasem się przewraca. Co mam powiedzieć? Staram się pilnować, ale czasami, gdy jestem zmęczony, poirytowany, zaczynam coś kaprysić, czasem krzyczeć i to może wyglądać trochę na jakieś gwiazdowanie. Jednak on zawsze potrafi jakoś wtedy mnie do pionu doprowadzić. Ale wiesz, kto najbardziej i najszybciej stawia mnie do pionu? Córa. Człowiek żyje, myśląc, że coś tam jest ważne w pracy albo gdzieś, a potem patrzy, jak dziecko zasypia albo się budzi, i wie, że to wszystko poza nim jest naprawdę bardzo mało ważne. I jak mam jakieś odjazdy, to dzięki córeczce właśnie mogę wrócić do normalności. Usłyszysz takie 'tata' i przechodzą ci wszystkie smutki i wątpliwości. Rozmnażajmy się!

Czy zgodzisz się z tym, że przyjaźnie częściej zawiązują się w 'grzechu'?

No pewnie, że tak. Pewnie w jakimś tam przeżyciu duchowym też mogą się przyjaźnie zawiązać, ale wiesz, jak to jest. Z tych wszystkich 'ciemnych sprawek' rodzą się wspomnienia i wspólne przeżycia. Nie robią ci się wspomnienia z dnia, który był fajny, miły i minął. Musiały się wydarzyć jakieś łajdaczenia, żeby je potem zapamiętać.

I Twoje przyjaźnie rodziły się właśnie w towarzystwie tych 'łajdaczeń'? Pierwsze papierosy...

No wiesz, cała szkoła teatralna polega na łajdaczeniu się bezustannym. A z Marcinem było właśnie tak, jak mówisz - pierwsze papierosy, ucieczki z lekcji, pierwsze piwo, dziewczyny, pierwsze miłości. To zawsze łączy. Masz wtedy wspólną tajemnicę, jakieś poczucie wspólnoty. My zresztą na początku się nienawidziliśmy, bo kochaliśmy się w jednej dziewczynie. I z tej wielkiej nienawiści przeszliśmy w przyjaźń. Wszystko przez to, że jego zostawiła, a mnie nie chciała. Więc się zjednoczyliśmy w tym naszym bólu.

A do kiedy według Ciebie można zdobywać przyjaciół? Jest taki wiek, kiedy przyjaciół można już tylko tracić?

A to bywa różnie. Na planie filmu 'Vinci' poznaliśmy się z Robertem Więckiewiczem na przykład i niemal natychmiast coś zagrało. Przyjaźnimy się do tej pory. I chociaż ostatnio obaj mamy sporo pracy i widujemy się rzadko, to to niczego nie zmienia. On jest kolejną osobą, która w odpowiedniej chwili potrafi mnie ustawić do pionu. Zresztą jest starszy, więcej przeżył. Czasami jest takim moim mentorem nawet.

On zawodowo przeżył więcej wzlotów i upadków...

No właśnie, często mi zarzuca, że ja tego wszystkiego nie przeżyłem. Teatry prowincjonalne, brak roboty, brak kasy.

Czyli mógłbyś się teraz jeszcze z kimś zaprzyjaźnić?

Na pewno byłoby to trudniejsze. Teraz musiałoby się to nie dziać, ale przydarzyć. Coś tak jak miłość. Ona też się po prostu przydarza. Ale tak na rozum to gorzej. Na pewno trudniej byłoby mi tak do końca komuś zaufać. Jestem zdecydowanie bardziej podejrzliwy, bo każdy chce się ze mną obecnie zaprzyjaźnić.

A ile jest prawdy w tych wszystkich plotkach o Twoich ciągłych wizytach w różnych lokalach i zabawowym trybie życia?

No, normalnie chyba. Tak jak z tym chłopakiem i mężczyzną we mnie. Jest weekend, to idę się zabawić. Po prostu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji