Artykuły

Gdynia. Min. Gliński wciąż nie powołuje dyrektora Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych

Najważniejszy festiwal polskiego kina ciągle bez dyrektora artystycznego. Choć Tomasz Kolankiewicz został wybrany w konkursie, minister Piotr Gliński ciągle go nie powołał. - Jeśli minister ostatecznie nie powoła Kolankiewicza, zrezygnuję - mówi Paweł Pawlikowski, przewodniczący Rady Festiwalu i reżyser oscarowej "Idy". Ministerstwo przerzuca odpowiedzialność na Komitet Organizacyjny Festiwalu.


Tomasz Kolankiewicz został wybrany na nowego dyrektora artystycznego festiwalu w Gdyni pod koniec kwietnia. Od tamtego czasu minister Gliński nie powołał go oficjalnie na stanowisko. Resort kultury nie skontaktował się także z wybranym kandydatem ani z Radą Festiwalu.
Laureat Oscara: czujemy się olani.

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych to najważniejsza impreza polskiego kina. Odbywa się od 1974 r. (do 1986 - w Gdańsku). Złotymi Lwami nagradzano tu Wajdę, Hoffmana, Holland czy Kutza - później Szumowską, Pawlikowskiego czy Matuszyńskiego. Festiwal był wielokrotnie areną ważnych politycznych sporów. Tak było np. w 1981 r., gdy władza tak skompletowała jury, by Andrzej Wajda nie otrzymał nagrody głównej za "Człowieka z marmuru", a nagrodzony wtedy Krzysztof Zanussi odmówił przyjęcia nagrody w geście solidarności.

Przez ostatnie lata festiwal w Gdyni kolejny raz był w kryzysie, a teraz znów jest na kursie kolizyjnym z władzą.

Tomasz Kolankiewicz to filmoznawca i kurator filmowy.  Współpracuje z Nowym Teatrem w Warszawie, Filmoteką Narodową - Instytutem Audiowizualnym oraz festiwalami filmowymi. Do 2016 r. był redaktorem programowym w TVP Kultura.

Paweł Pawlikowski, laureat Oscara i przewodniczący Rady Programowej gdyńskiego festiwalu, mówi "Gazecie Wyborczej": - Prawie miesiąc temu przedstawiciele wszystkich środowisk filmowych wystosowali list do ministra Glińskiego z pytaniem, dlaczego do tej pory nie nominował Tomasza Kolankiewicza. Odpowiedzi nie dostaliśmy do dziś; czyli chyba już nie dostaniemy. Czujemy się, że tak powiem, olani.
Dyrektor PISF: festiwalu nie będzie. Albo będzie

Zgodnie z harmonogramem załączonym do regulaminu festiwalu w Gdyni minister Gliński miał powołać dyrektora do 15 maja. Dlaczego tak się nie stało?


"Wyborczej" resort odpowiedział. "Zgodnie z Regulaminem Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, Komitet Organizacyjny wnioskuje do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego o powołanie Dyrektora w drodze uchwały zwykłą większością głosów. Taki wniosek dotychczas do ministra nie wpłynął" - odpisało nam na pytanie centrum prasowe Ministerstwa Kultury.

Komitet Organizacyjny Festiwalu to ciało o bardziej politycznym niż artystycznym charakterze. Zasiadają w nim między innymi wiceminister kultury Paweł Lewandowski, prezes TVP Jacek Kurski czy szef Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski. Na czele komitetu stoi Radosław Śmigulski, od 2017 r. dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

W rozmowie z "Wyborczą" Śmigulski potwierdza, że wniosku nie wysłał: - Żeby wniosek w sprawie festiwalu mógł wpłynąć, festiwal musi się odbywać. A festiwal na razie się nie odbywa, w związku z pandemią COVID-19. Nie zmienia to faktu, że 15 lipca będziemy ponownie rozpatrywać, czy festiwal w tym roku jednak się odbędzie.

- 15 lipca to dwa dni po drugiej turze wyborów prezydenckich. Nie chcą przedwyborczej afery z filmowcami - mówi nam osoba związana z gdyńskim festiwalem.

Komisja zachwala, minister czeka

Przewodniczącą komisji konkursowej, która wybrała Kolankiewicza, była reżyserka Joanna Kos-Krauze, wiceprzewodnicząca Gildii Reżyserów Polskich. Uzasadniała wybór w ten sposób: - Tomasz Kolankiewicz posiada fenomenalną wiedzę o kinie polskim i światowym, podpartą głęboką znajomością socjologii, psychologii i antropologii. Jego wysoka etyka pracy własnej i w zespole idzie w parze z niezależnością osądów. Ma też niezbędne na tym stanowisku doświadczenie w zarządzaniu ludźmi oraz zdolności menedżerskie.


W komisji znalazło się siedmioro reżyserów i producentów filmowych, laureatów Złotych i Srebrnych Lwów: Renata Czarnkowska-Listoś, Joanna Kos-Krauze, Jan P. Matuszyński, Ewa Puszczyńska, Małgorzata Szumowska, Janusz Zaorski, Xawery Żuławski. O takim składzie zdecydowała Rada Programowa Festiwalu.

Entuzjastycznie o Kolankiewiczu wypowiada się dr Michał Oleszczyk, ostatni dyrektor artystyczny festiwalu w Gdyni (w 2017 zlikwidowano tę funkcję decyzją komitetu, w skład którego wchodzi m.in. minister kultury). - Uważam wybór Tomasza Kolankiewicza na stanowisko dyrektora artystycznego za bardzo trafny. Z radością przyjąłem wiadomość o zmienionym regulaminie FPFF, który przyznaje dyrektorowi silne uprawnienia. Takie uprawnienia były także i moim postulatem, kiedy jeszcze pełniłem funkcję dyrektora. Kolankiewicz ma ogromną wiedzę, świetny gust i doświadczenie - mówi Oleszczyk, obecnie konsultant scenariuszowy i wykładowca Wydziału Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego.

Kolankiewicz pełniłby swoje stanowisko razem z dyrektorem organizacyjnym festiwalu, którym jest od 1999 r. producent Leszek Kopeć. "Wyborczej" nie udało się skontaktować z tym ostatnim.

Niespodziewane przesłuchanie

Choć regulamin nie przewiduje takiej procedury, już po wygranym konkursie odbyło się (online, ze względu na pandemię) spotkanie dyrektora elekta z Komitetem Organizacyjnym Festiwalu.

Kolankiewicz tak opowiada o tamtym spotkaniu: - Było zaskakująco długie, trwało przeszło półtorej godziny. Daleko odbiegało od kurtuazyjnej formuły „przedstawienia się komitetowi”. Regulamin nie przewiduje jakiegoś kolejnego przesłuchania przez Komitet Organizacyjny, więc zaskoczyła mnie ta formuła. Z tym „przywitaniem” był zresztą problem: nikt nie zadbał o to, żebym także ja poznał nazwiska rozmówców i rozmówczyń. Do dzisiaj nie wiem do końca, kim były obecne na spotkaniu osoby.



Polska mistrzem Polski

Stan ustaleń na dziś jest taki, że tegoroczny festiwal w Gdyni się nie odbędzie - w związku z pandemią koronawirusa.

We wrześniu odbędzie się za to w Gdyni Festiwal Niepokorni Niezłomni Wyklęci - również współfinansowany przez Ministerstwo Kultury, a także objęty patronatem prezydenta Andrzeja Dudy. W środowisku filmowym można usłyszeć obawy, że ministerstwo będzie próbować docelowo połączyć obie imprezy.

Niektóre osoby w środowisku filmowym były niechętne zawartemu w pomyśle Kolankiewicza na festiwal rozwiązaniu, by jury konkursu głównego Gdyni miało charakter międzynarodowy. Opowiada się za nim jednak popierająca Kolankiewicza Gildia Reżyserów Polskich, a także Paweł Pawlikowski, który tłumaczy: - Wartościowe jest także spojrzenie z zewnątrz, spojrzenie czysto filmowe ludzi, którzy nie znają lokalnych układów i reputacji. Żeby nie było znów: sami swoi między sobą i Polska mistrzem Polski.

Kolankiewicz zapewnia, że niezależnie od zmian terminów jest gotowy do pracy. Tłumaczy: - Jestem gotów podjąć pracę nad festiwalem choćby dziś. Rozumiem, że zawarcie umowy ze względu na pandemię może się opóźnić, to naturalne: sytuacja organizatora festiwalu w kontekście jego odwołania jest trudna. Ale prace koncepcyjne czy zdalne spotkania z zespołem, wdrożenie się w festiwal - to wszystko można i należy robić już teraz. Zaplanowanie kolejnej edycji będzie na pewno dużym wyzwaniem. Jeśli chcemy robić festiwal na poważnie, prace powinny ruszyć już na jesieni.
Gdynia jak Polin?

Środowisko filmowe wiązało z przywróceniem w Gdyni wybieranego w konkursie dyrektora artystycznego duże nadzieje. Teraz stanęły one pod znakiem zapytania. Pawlikowski mówi: - Zależało nam na tym, żeby festiwal nie tylko odzyskał wiarygodność, ale też nabrał wigoru i światowego sznytu. Długo walczyliśmy o reformę jego formuły, o stanowisko dyrektora artystycznego i klarowny system selekcji filmów. Udało nam się dojść do porozumienia z wieloma organizacjami, nawet z panami Śmigulskim i Bromskim.

Jeśli reformy nie zostaną wdrożone, Pawlikowski nie widzi sensu w dalszej współpracy z Ministerstwem Kultury. Zapowiada: - Jeżeli teraz minister ostatecznie nie powoła wybranego w konkursie Tomasza Kolankiewicza na dyrektora artystycznego, cały ten wysiłek pójdzie na marne, festiwal wróci do swojej smutnej normy, a moja rola jako przewodniczącego Rady Programowej straci sens i będę musiał zrezygnować. Festiwal rządowy, czy wręcz partyjny, nie ma sensu.


Podobnie było, gdy Piotr Gliński nie mianował prof. Dariusza Stoli na stanowisko dyrektora Muzeum Polin. Stola wygrał konkurs, ale minister grał na zwłokę przez przeszło 9 miesięcy.Stola ostatecznie sam się wycofał.

Kolankiewicz tymczasem nie zamierza ustępować. Deklaruje: - Chciałbym wobec tych zakulisowych gier i szarad odzyskać podmiotowość. Nad moją głową odbywają się rozmowy, negocjacje i tarcia, w które nie jestem włączony. 15 maja nikt nie uznał nawet za stosowne zatelefonować do mnie, że nie zostanę powołany zgodnie z harmonogramem. Mimo wszystko wierzę, że festiwal może się rozwijać, nie boję się wyzwań i nie planuję rezygnować. Chciałbym tylko wiedzieć, na czym stoję, z jakiego powodu, mimo że od decyzji Komisji minęło już wiele tygodni, nadal nie zostałem powołany. To w końcu także duża zmiana w moim życiu zawodowym.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji