Artykuły

110 lat Teatru Wielkiego w Poznaniu

Rzeczywistość związana z pandemią uniemożliwia nam zorganizowanie hucznych obchodów, dlatego szukaliśmy pomysłów i rozwiązań bardziej kameralnych - mówi Renata Borowska-Juszczyńska, dyrektorka Teatru Wielkiego w Poznaniu.


JULIA KIJEK: 110. urodziny Teatru Wielkiego to już czas na wielki remont?


RENATA BOROWSKA-JUSZCZYŃSKA: Tak. Nasza scena jest już przygotowywana do remontu, który ma się rozpocząć na dniach. To skomplikowany proces, ale konieczny. Przebudowa dotyczy głównie mechaniki sceny. Musimy zamontować na nowo cały system zapadni i sztankietów. Nowoczesne wyciągi służące do podwieszania elementów scenograficznych mają zazwyczaj udźwig 500 kg. Nasze są w stanie unieść tylko 150-180 kg, a część z nich jest nadal obsługiwana ręcznie przez pracowników technicznych.


Budynek teatru wybudowano w 18 miesięcy. I jak się okazuje, planowany remont też ma zająć 18 miesięcy. Będziecie prawie dwa lata bez sceny. Jak zamierzacie działać?


- To jest zdecydowanie trudniejsze w czasie pandemii, chociaż już przed nią nie wydawało się łatwe. Mieliśmy wypracowany system współpracy z różnymi ośrodkami w Poznaniu i regionie. Niestety przez epidemię wiele rozmów się zatrzymało. Ale jesteśmy przygotowani, jeśli chodzi o repertuar. Rozpoczęliśmy proces produkcji niemal 30 mobilnych projektów, które będziemy mogli realizować w mniejszych przestrzeniach, m.in. scen teatrów dramatycznych, domów kultury czy w kościołach. Mamy przygotowane propozycje koncertów kameralnych, plan recitali dla solistów i jesteśmy w trakcie przygotowywania premier opartych na tytułach klasycznych - takich jak „Don Pasquale", „Carmen" czy „Napój miłosny" - w wersji na fortepian lub z małym składem orkiestry. Powstaną również mniejsze formy baletowe. Dzięki tym działaniom, które zebraliśmy w projekt o nazwie „Opera w drodze", nie tylko nie znikniemy z mapy kulturalnej, ale mam nadzieję - dotrzemy z operą do ludzi, którzy być może nigdy by do nas nie przyjechali. Pojedziemy do Kuślina, Wrześni czy Krobi i postaramy się nawiązać współpracę z miastami, w których oper nie ma, choć są dość duże, jak np. Toruń, Koszalin, Gorzów Wlkp. czy Gniezno. W tym kontekście remont traktujemy również jako pretekst do zbudowania nowych, trwałych relacji z partnerami w regionie.


Jak będziecie obchodzić jubileusz?


- Zaczynamy od koncertowego wykonania „Czarodziejskiego fletu" Mozarta pod batutą maestra Gabriela Chmury z bardzo dobrymi solistami: Aleksandrą Olczyk, Moniką Mych-Nowicką, Piotrem Buszewskim i Remigiuszem Łukomskim. Koncert odbędzie się 5 września w auli UAM. Rzeczywistość związana z pandemią uniemożliwia nam zorganizowanie hucznych obchodów, dlatego szukaliśmy pomysłów i rozwiązań bardziej kameralnych. Akcent stawiamy na fakt 110 lat obecności teatru operowego w tym właśnie miejscu, przy ulicy Fredry 9, w budynku zaprojektowanym przez Maxa Littmanna. Z tej okazji przez niemalże cały wrzesień, stojąc w pobliżu fasady budynku, w południe będzie można usłyszeć arię Królowej Nocy (Der Hölle Rache). Fragmenty utworu Mozarta będą w tym okresie odtwarzane również we współpracujących z nami kawiarniach i restauracjach. Naszą publiczność zapraszamy też na wyjątkowy spacer z przewodnikiem. W trakcie przechadzki uczestnicy dowiedzą się wielu interesujących rzeczy o architekturze budynku i historii poznańskiej opery. Planujemy też niespodziankę - przygotujemy prezenty z okazji jubileuszu. Ale żeby nie było zbyt łatwo, trzeba będzie je odnaleźć, podążając za wskazówkami publikowanymi w naszych mediach społecznościowych. Zapraszamy do zabawy!


A od czego zaczęło się 110 lat temu?


- 30 września 1910 r. teatr rozpoczął działalność wystawieniem „Czarodziejskiego fletu". Nie były to jednak łatwe czasy. Trzeba pamiętać, że ówczesny Teatr Miejski w Poznaniu - bo taką nazwę wtedy nosiła opera - był w dużej mierze fundowany przez rząd pruski i dozwolone było wystawianie w nim jedynie utworów w języku niemieckim. Dopiero wraz z odzyskaniem niepodległości, w 1919 r., zaczęli zarządzać nim Polacy. Ważne jest jednak to, że zgodnie ze swoim pierwotnym przeznaczeniem, gmach pod Pegazem już od 110 lat służy sztuce, a jego sylwetka na stałe wpisała się w pejzaż miasta. Życzmy mu jak najlepiej na kolejne 110 lat.


Inne ważne momenty w historii Teatru Wielkiego?


- Na pewno znaczący był 31 sierpnia 1919 r„ kiedy w operze, która stała się teatrem polskim, została na tej scenie wystawiona po raz pierwszy „Halka" Moniuszki. Wielkim wydarzeniem była też polska prapremiera „Czarnej maski" Pendereckiego w 1987 r. czy premiera baletu „Harnasie" Karola Szymanowskiego w 1938 r. To wydarzenia, które budują historię. Poznański Teatr Wielki nigdy nie bał się repertuaru światowego. To tutaj miało też miejsce symboliczne wystawienie „Tristana i Izoldy" Wagnera - pierwsze po II wojnie światowej. Wydarzenie ważne dla publiczności w całym kraju.


Z czego poznańska opera może być dzisiaj dumna?


- Jeżeli miałabym wskazać tytuł sprzed lat, powiedziałabym, że z „Czarnej maski" Pendereckiego. Fakt, że polskie prawykonanie tego wybitnego dzieła odbyło się w tym teatrze jest czymś niezwykłym. To zawsze był teatr, który kreował własne nurty i odważnie czerpał z tematyki związanej z aktualnymi wydarzeniami. W ciągu całej historii istnienia tej sceny sięgano po repertuar wymagający, stanowiący wyzwanie artystyczne, nierzadko wprowadzając, we współpracy z wybitnymi artystami, dzieła awangardowe i przełomowe dla sztuki operowej czy baletowej. Tą drogą podążamy również teraz.
Patrząc na kilka ostatnich lat, jestem naprawdę dumna z „Parii" w reżyserii Grahama Vicka i pod dyrekcją maestra Chmury. To właśnie na ten tytuł zwróciliśmy uwagę w kontekście roku moniuszkowskiego. „Paria" to niemal nieznana opera Moniuszki. My jednak byliśmy przekonani, że pod względem muzycznym nie jest gorsza od „Halki" czy „Strasznego dworu". Udało nam się zaprosić do wyreżyserowania tej opery wybitnego reżysera - wspaniałego artystę, który pracuje dla największych oper na świecie. Za tę inscenizację otrzymaliśmy nominację do International Opera Awards w kategorii dzieła odkryte na nowo, czym zwróciliśmy uwagę całego świata na Moniuszkę! Cieszy mnie także entuzjastyczne przyjęcie przez publiczność i krytykę niemiecką naszego koncertowego wykonania „Halki", na prestiżowej scenie Filharmonii im. Herberta von Karajana w Berlinie oraz niebywała popularność streamingów realizowanych poprzez platformę Opera Vision. Dzięki nim, „Legenda Bałtyku", „Paria", „Halka" czy „Space Opera" zyskały szerokie grono odbiorców na całym świecie.
A poza repertuarem - w ciągu ostatnich 8 lat podnieśliśmy frekwencję na naszych spektaklach o 30 proc. To jest dla nas szalenie ważne, bo to widz nadaje sens naszej pracy.


Kiedy remont dobiegnie już końca, jaki kurs obierze poznańska opera?


- Nie zmienimy kursu, jeśli chodzi o stronę artystyczną. Nawet w trakcie pandemii i podczas remontu planujemy zrealizować wyczekiwaną premierę „Strasznego dworu", którą 15 stycznia chcielibyśmy wystawić w hali AWF w Poznaniu. Przedstawienie będzie reżyserowała Ilaria Lanzino, która wygrała ostatnią edycję European Opera-directing Prize. Organizatorzy tego prestiżowego konkursu wyjątkowo zgodzili się, żeby tytułem konkursowym był „Straszny dwór" Stanisława Moniuszki, choć zazwyczaj wybierane są tytuły z tzw. kanonu operowego, znane w środowisku międzynarodowym. Z blisko 90 propozycji z całego świata wybrano właśnie koncepcję Lanzino. Nasz teatr otrzymał również dofinansowanie z Instytutu Muzyki i Tańca na premierę Rafała Zapały pod roboczym tytułem „Żywotwór", której treść będzie oparta na twórczości Stanisława Lema. To kolejne już, po „Space Operze" Aleksandra Nowaka i „Anhellim" Dariusza Przybylskiego, zamówienie kompozytorskie powstające dla poznańskiej sceny.
Mamy także w planach „Izolację", czyli premierę online opartą na historiach tytułowych bohaterów trzech wielkich oper - „Car-men", „Don Giovanniego" i „Don Pasquale", oraz premierę baletową zapowiadaną jeszcze w poprzednim sezonie, czyli spektakl „BER". Nie zabraknie też innych propozycji baletowych z naszego repertuaru m.in. „Dziadka do orzechów", „Don Juana" i „Kopciuszka", które nasz zespół wykona do przygotowanych wcześniej nagrań.
Gdy wszystko wróci do normy i znów będziemy mogli myśleć o dużych formach operowych, zamierzamy wprowadzić kolejne ważne tytuły, nadal intensywnie współpracować ze Stowarzyszeniem Opera Europa i kontynuować wizję teatru, który nie deprecjonuje klasyki, ale też nie boi się współczesnych inscenizacji, zamawia nowe opery i sięga po zapomniane tytuły, jak „Paria" czy „Legenda Bałtyku". Chciałabym, żeby te dwa lata, które będziemy spędzać w drodze, sprawiły, że wrócimy do tego budynku bogatsi o doświadczenia, rozwiązania i nową publiczność, która zostanie z nami już na zawsze.
***
Teatr Wielki od początku
Pegaz na szczycie i loża na wypadek gdyby miał pojawić się cesarz
Słynny budynek z Pegazem, będący dziś siedzibą poznańskiego Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki, powstał według projektu uznanego niemieckiego architekta Maxa Littmanna, który projektował teatry m.in. w Monachium, Berlinie i Stuttgarcie. Poznańscy rzeczoznawcy, którzy oceniali projekt teatru, zarzucili mu jednak brak wyraźnego akcentu. Tak miała pojawić się charakterystyczna figura pegaza na szczycie frontu.
Symbolicznym przedłużeniem figury pegaza jest fontanna znajdująca się naprzeciwko gmachu, w parku Mickiewicza. Według mitologii greckiej pod wpływem uderzenia kopyta pegaza na górze Helikon, która była jedną z siedzib muz, trysnęły wody źródła Hippokrene. Źródło to pobudzało natchnienie. Dlatego też pegaz jest symbolem natchnienia i roztacza skrzydła nad poznańską operą.
Gmach miał być nową siedzibą Teatru Miejskiego - i taką też nazwę nosił przez pierwszą dekadę. Miasto poniosło koszty jego budowy. Widownia teatru powstała w myśl zasady „demokratycznej" - budowano ją tak, by zapewnić dobrą widoczność sceny z każdego miejsca na widowni, a otwarte loże rozplanowano za ostatnimi rzędami parteru. Nieco ta zasada została jednak nagięta - na wypadek gdyby w operze miał pojawić się cesarz. Przygotowano dla niego jedną z lóż reprezentacyjnych, która łączyła się z wykwintnym salonikiem. Do pomieszczeń cesarskich prowadziła wydzielona klatka schodowa z osobnym wejściem.
Teatr rozpoczął funkcjonowanie 30 września 1910 r., a pierwszym przedstawieniem, jakie zagrano na scenie pod pegazem, był „Czarodziejski flet" Mozarta.
„Szczęśliwa, dumna, pełna nadziei wchodzę dziś razem z Wami pod dach naszego teatru, którego drzwi lat tyle były dla nas zamknięte, a wnętrze niedostępne dla naszej drogiej mowy"- pisała aktorka i pisarka Gabriela Zapolska. Był rok 1919, a teatr po odrodzeniu państwa polskiego przechodził z pruskich rąk w ręce Polaków. Zapolska nie mogła pojawić się na uroczystej premierze, która miała zapoczątkować nową erę, ale przysłała list. Teatr w odrodzonej Polsce dostał nazwę: Teatr Wielki. Polski zespół zagrał wtedy „Halkę" Stanisława Moniuszki pod dyrekcją pierwszego polskiego dyrektora poznańskiej opery - Adama Dołżyckiego. I to właśnie Moniuszko 31 lat później stał się patronem tego miejsca.
Początkowo wystawiano tu także sztuki teatralne i wykonywano utwory symfoniczne. To opera i balet były jednak tym, z czego zasłynął - stał się on jedną z najważniejszych scen muzycznych w Polsce.
• Prawdziwy rozkwit poznańska opera przeżywała w międzywojniu. Miały tu miejsce światowe prapremiery „Legendy Bałtyku" Feliksa Nowowiejskiego, która upamiętniała rocznicę odzyskania przez Polskę dostępu do Bałtyku, „Mar-giera" Konstantego Górskiego oraz polska premiera baletu „Harnasi" Karola Szymanowskiego.
• Opera poznańska jako pierwsza w Polsce wznowiła działalność artystyczną po II wojnie światowej. W zniszczonym wojną gmachu odbył się cykl koncertów i recitali, a 2 czerwca 1945 roku miała miejsce uroczysta inauguracja, którą była premiera operowa „Krakowiaków i Górali" Karola Kurpińskiego.
Od pierwszego pełnego powojennego sezonu dyrekcję teatru powierzono Zygmuntowi Latoszew-skiemu. I to właśnie stworzony przez niego repertuar sprawił, że teatr zdobył renomę pierwszej sceny muzycznej w kraju.
• Wybitnych postaci, które stały u sterów tego teatru, było więcej. W czasie dyrekcji Waleriana Bierdia-jewa powstały znakomite realizacje, między innymi oper rosyjskich kompozytorów, jak chociażby polskie prawykonanie „Śnieżynki" z 1951 r.
Pod przewodnictwem Mieczysława Dondajewskiego, który był dyrektorem teatru w latach 1978-1992, odbyła się prapremiera „Czarnej maski" Pendereckiego w reżyserii Ryszarda Peryta, która szybko stała się spektaklem kultowym. Wtedy już zespół opery prezentował najciekawsze spektakle na prestiżowych scenach Europy i międzynarodowych festiwalach - w Pradze, Wiesbaden, Dreźnie, Brighton, Sofii, Moskwie, Petersburgu i Berlinie.
Do historii przeszła też polska prapremiera opery Marcela Landowskiego „Galina", która została zrealizowana w 1999 r. Spektakl zaproszono jako jedyną prezentację polskiego teatru operowego na Światową Wystawę EXPO 2000 w Hanowerze.
• Dziesięć lat później teatr stanął przed nowymi wyzwaniami - rozpoczął liczne koprodukcje ze światowymi scenami operowymi. Sezon 2009/10 otworzył spektakl „Ernani" Verdiego realizowany wraz z Israeli Opera w Tel Awiwie oraz ABAO-OLBE w Bilbao.
• Od 2012 r. Teatrem Wielkim w Poznaniu kieruje Renata Borowska-Juszczyńska. W czasie jej dyrekcji poznańska opera dostała m.in. Teatralną Nagrodę Muzyczną im. J. Kiepury w 2014 r. dla najlepszego spektaklu operowego za „Portret" Mieczysława Wajnberga, nagrodę dla Tadeusza Kozlowskiego -jako najlepszego dyrygenta - czy nagrodę za scenografię do spektaklu „Cyberiada" Krzysztofa Meyera.



Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji