Artykuły

Prapremiery, gwiazdy i... operowy kryminał

Wiosną koronawirus zamroził instytucje kultury, ale Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, jest optymistą: wierzy że nowy sezon wystartuje bez zakłóceń.


„PB": Sześć premier, 25 tytułów operowych i baletowych, wiele koncertów i recitali. Tak wygląda repertuar 2020/21. Ku zadowoleniu widzów wśród premier są spektakle, które w poprzednim sezonie zabrała im pandemia.


Waldemar Dąbrowski: To byto jedno z trudniejszych nadań, bo w operze pracuje się z wyprzedzeniem co najmniej dwóch lat, by pozyskać najlepszych realizatorów, śpiewaków itd. Musieliśmy jednak zareagować na ciąg zdarzeń, w rezultacie którego nie zrealizowaliśmy trzech premier. Dwie z nich - baletową „Korsarza" Adolphe'a-Charlesa Adama i operową „Werthera" Julesa Masseneta - umieszczamy na początku nowego sezonu. Z trzeciej rezygnujemy, ale staraliśmy się tak zbudować repertuar, by zaproponować naszej publiczności wyjątkowe atrakcje.


Jakie?


Po pierwsze, pięć z sześciu wielkich premier tego roku będzie prapremierami, a więc spektaklami, których nigdy nie było na warszawskiej scenie bądź były dawno i cale pokolenie widzów, a w niektórych wypadkach dwa, nie miało szansy się z nimi zapoznać. Baletu „Korsarz" nie wystawiano u nas od 150 lat.


„Cardillac" Paula Hindemitha zapowiada się jako sensacyjne przedstawienie. Mogę to powiedzieć z dużą dozą pewności, ponieważ reżyser Mariusz Treliński i scenograf Boris Kudlićka przedstawili bardzo interesującą koncepcję spektaklu, nie mówiąc już o tym, że samo dzieło jest niezwykłe - to operowy kryminał.


Tylko jedna premiera jest pozycją doskonale znaną publiczności, ale bardzo kochaną. „Cyganeria" Giacomo Pucciniego. Opowieść o paryskim proletariacie artystycznym uwikłanym w życie wielkiego miasta.


Co ciekawego znajdą dla siebie miłośnicy baletu?


O jednej premierze wspomniałem - „Korsarz" to romantyczna historia odwołująca się do poematu George'a Byrona, obfitująca w genialne kompozycje taneczne. Na scenie Opery Narodowej zobaczymy ten balet w choreografii Manuela Legrisa, dyrektora Wiener Staatsballett.


Druga premiera, „Mayerling" do muzyki Franciszka Liszta, to wielkie wydarzenie, prapremiera na naszej scenie. Opowieść o dramatycznych losach Rudolfa Habsburga - Lotaryńskiego, syna cesarza Franciszka Józefa i cesarzowej Elżbiety, znanej jako Sissi. w choreografii Kennetha Macmillana, jednego z najwybitniejszych choreografów XX w. Z tym się wiąże moje osobiste wspomnienie - kiedy 20 lat temu zaprosiłem do Warszawy przedstawicieli organizacji, która zajmuje się ochroną dziedzictwa Macmillana, po obejrzeniu naszego baletu uznali, że zespól jeszcze nie jest w stanie bezbłędnie wykonać jego dzieła. Teraz nie mieli już najmniejszych wątpliwości. To jest miarą sukcesu Krzysztofa Pastora, który doprowadził Polski Balet Narodowy do poziomu światowego.


Światowego formatu są także śpiewacy, których w tym sezonie zobaczymy na scenie TW-ON: Aleksandra Kurzak, Piotr Beczała, Tomasz Konieczny, Jakub Józef Orliński...


Aleksandra Kurzak zadebiutuje na naszej scenie w partii Butterfly. Jej głos cały czas się rozwija i dzięki temu jest otwarta na zupełnie nowy repertuar. Piotr Beczała zaśpiewa Werthera, Tomasz Konieczny - Cardillaca.


Chcę też położyć akcent na koncert Jakuba Józefa Orlińskiego, którym 12 września rozpoczniemy sezon. Ten bardzo młody artysta robi wspaniałą karierę. Czuję satysfakcję, bo jest wychowankiem naszej Akademii Operowej. Pracował z nami kilka lat i nie miałem najmniejszych wątpliwości, że będzie wielką gwiazdą.


Czy jakaś pozycja w nowym repertuarze jest szczególnie panu bliska?


Przepiękny koncert „Głosy gór", który prezentowaliśmy w Madrycie, Palermo, Bazylei, Kazachstanie, Nowym Jorku - wszędzie bez wyjątku były owacje na stojąco i zachwyt publiczności. Wiąże się z nim anegdota. Kiedyś siedzieliśmy z Januszem Olejniczakiem w kawiarni w Radziejowicach i przerzucaliśmy się pomysłami. Wiedzieliśmy, że chcemy pokazać fragment wielkiej muzyki polskiej inspirowany górami. Ja wymyśliłem tytuł tego koncertu. Potem nasze myśli poszły w kierunku Karola Szymanowskiego, Wojciecha Kilara, Henryka Mikołaja Góreckiego. Nawet zadzwoniliśmy do Wojciecha Kilara, który powiedział: „A róbcie, co chcecie!". Oczywiście tę muzykę trzeba było przetransponować na nieklasyczny zespół    są dwa kwartety, dwa fortepiany, perkusja, na której gra Jan Młynarski, syn Wojciecha Młynarskiego. Jerzy Maksymiuk wspaniale nimi zarządza jako dyrygent wieczoru. To absolutnie wyjątkowy koncert. Dowód na to, że na długości jednej kawy może narodzić się pomysł, który obleczony we właściwe szaty artystyczne staje się wydarzeniem.


W sezon 2020/21 teatr wchodzi z nowym dyrektorem muzycznym...


Patrick Fournillier to dyrygent bardzo wysokiej klasy, mający za sobą znakomite występy w czołowych światowych teatrach - mediolańskiej La Scali, operze paryskiej, Metropolitan itd. Współpracuje z nami od paru lat. Poznałem go kilkanaście lat temu w Turynie. Po spektaklu „Traviaty" podszedłem do niego - owszem, wyraził zainteresowanie, ale mało entuzjazmu. Teraz natomiast jest entuzjastycznie nastawiony do pracy z naszym zespołem. Bardzo sobie ceni orkiestrę, teatr, lubi tu być. Robił z nami kilka ważnych rzeczy - w ostatnich sezonach przygotował premierę „Pelleasa i Melizandy", poprowadził spektakle „Rigoletta" i „Toski". My go też bardzo cenimy.


Od czego zależy dobór repertuaru?


Szczerze mówiąc - od gustu. Publiczność polska jest bardzo przywiązana do pięknych, tradycyjnych oper, a my z Mariuszem Trelińskim zakładamy pewną filozofię. Postawiliśmy sobie zadanie przesunięcia gustów w kierunku XX w. Chcemy - nie wytracając niczego z katalogu oczywistego operowego piękna - otwierać się na nowe. Krzysztof Penderecki, Paul Hindemith w Niemczech są przebojem. Zaledwie 600 km stąd. Warszawa wciąż jest bardziej konserwatywna w swoich oczekiwaniach. Te oczekiwania publiczności musimy spełniać, lecz równocześnie napinamy troszkę aspiracje w kierunku nowego piękna.


Publiczność wciąż musi się liczyć z restrykcjami, które wymusiła pandemia...


Głównym ograniczeniem jest sprzedaż biletów. Zajęte może być tylko co drugie miejsce na widowni. Po każdym spektaklu trzeba zdezynfekować tę ogromną salę, przestrzeli foyer i szatnie. To będzie ogromna praca. Respektujemy jednak wszystkie reguły sanitarne, bo to jedyna droga, by tę zarazę pomniejszyć.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji