Artykuły

Raj ciekawszy od piekła

Polska premiera "Raju utraconego" Krzysztofa Pendereckiego to dowód na to, że utwór sceniczny pisany w za­ciszu kompozytorskiego gabinetu jest w gruncie rzeczy jedynie szkicem. Do­piero inscenizatorzy nadają mu kon­kretny kształt, niekiedy tak sugestyw­ny, że dzieło zrasta się nierozerwalnie ze swym teatralnym obrazem.

To prawda, że Penderecki, który często kłóci się z realizatorami, tym razem dał im dużo swobody. "Raj utracony" to właściwie nie opera, lecz oratorium. Akcja jest tu sta­tyczna, opierająca się na kilku powszech­nie znanych zdarzeniach. I przecież nie chodzi o to, by przedstawić, jak Ewa zosta­ła skuszona jabłkiem, ale by ukazać Piekło i Raj, Dobro i Zło, Grzech i Śmierć.

Ta inscenizacja momentami przytłacza widza swym rozmachem i monumentali­zmem. Niemal wszystkie możliwości tech­niczne warszawskiej sceny zostały wykorzy­stane. Bohaterowie fruwają i zapadają się pod ziemię i nie są to jedyne niespodzianki spektaklu. Reżyser i scenograf swobodnie mieszają czas i miejsce akcji, Szatan nosi frak lub skórzany kostium w modnej ostat­nio w teatrze estetyce postpunkowej. Adam i Ewa wywodzą się z epoki {#au#}Miltona{/#}, którego tekst zainspirował Pendereckiego, a apoka­liptyczny obraz Ziemi, na którą skazali nas nasi praprzodkowie popełniając grzech pier­worodny, to dobrze znana nam współcze­sność pełna okrucieństwa i przemocy.

Realizatorzy zrobili wiele, by ożywić statyczne dzieło Pendereckiego. I trudno momentami nie poddać się ich wizji, choć z drugiej strony jest tu wiele pomy­słów znanych z innych ich inscenizacji. Ponadto udała im się rzecz rzadka: jest to właściwie pierwsze przedstawienie, w któ­rym Dobro jest o wiele bardziej atrakcyjne wizualnie od Zła. Ich wizja Nieba zawiera bowiem w sobie pewną tajemnicę wszech­rzeczy, podczas gdy Piekło nie wykracza poza wielekroć powtarzany stereotyp mo­ralnego zepsucia i wyuzdania.

Najciekawsze jednak, że w tym przed­stawieniu broni się przede wszystkim mu­zyka. "Raj", nie wystawiany od 1979 r., brzmi dziś bardziej nowocześnie niż na prapremierze. Wtedy odkrywano w nim powrót do przeszłości Pendereckiego, dziś dostrzegamy twórcze rozwijanie wielkiej scenicznej formy ze znakomitymi partia­mi orkiestrowymi i chóralnymi. Muzycz­nie zresztą spektakl przynosi wiele saty­sfakcji, przede wszystkim dzięki orkiestrze oraz świetnie brzmiącym chórom. Intere­sująco zaprezentowali się wykonawcy głównych ról: Ewa Iżykowska (Ewa), a zwłaszcza Adam Kruszewski (Adam) i Jan Peszek (Milton). Drugi plan solistów jest już mocno zróżnicowany. Prawdziwie po­etycki wymiar osiągał ten spektakl wów­czas, gdy na scenie pojawiała się Beata Grzesińska. Jej baletową wersję Ewy ce­chowała ulotność, niewinność i piękno, a udanie jej partnerowali Marcin Kaczorow­ski (Szatan) i Marek A. Stasiewicz (Adam).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji