Artykuły

Nie uprawiamy strategii skandalu

- Nasza sytuacja finansowa jest trudna. To, że gościnnie gra u nas Agnieszka Dygant, to z jej strony dowód wielkiej sympatii. To, że udaje się nam zaprosić do pracy reżyserów, po których każdy wyciąga rękę, jest efektem przyjaźni, a nie pieniędzy, które możemy im zapłacić. Niestety, te przyjaźnie nadwerężają się coraz bardziej - mówi PAWEŁ SZKOTAK, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu.

Z Pawłem Szkotakiem [na zdjęciu], o nowym sezonie, rozmawia Stefan Drajewski:

Jak zapowiada się ten sezon, kiedy opadły już emocje jubileuszowe?

- Na szczęście emocje towarzyszą nam nadal. Podobnie jak w poprzednich sezonach, będą prapremiery światowe, polskie. Będą sztuki współczesne i klasyka. Zaproponujemy też spotkanie z autorem, który w Poznaniu nie miał dotychczas szczęścia czyli Sławomirem Mrożkiem.

W gronie realizatorów są dobrze znane poznaniakom nazwiska reżyserów, ale pojawiły się dwa nowe: Monika Dobrowlańska i Artur Tyszkiewicz.

- Są reżyserzy, którzy cały czas się przewijają przez nasz teatr i jest to zabieg świadomy. Chcę, aby ten teatr był tworzony przez grupę zaprzyjaźnionych reżyserów, którym bliski jest profil i zespół, z którym my się zżywamy. Trzeba też myśleć o nowych twarzach, dlatego cieszę się na współpracę z Moniką Dobrowlańską i Arturem Tyszkiewiczem. Monika studiowała reżyserię w Rosji. Od kilku lat pracuje w Niemczech. Poznańska realizacja będzie jej polskim debiutem. Artur Tyszkiewicz z kolei kosi nagrody, gdzie się da. Oboje już pracowali w naszym teatrze.

Czy to jest swego rodzaju sprawdzian dla reżyserów, których potem pan zatrudnia?

- Tak, czego przed nimi nie ukrywam. To jest coś więcej niż czytanie. Sztuki czytane poprzedzone są próbami aktorskimi, scenicznymi, przygotowuje się zwykle do nich muzykę, światło.... To jest dobry poligon dla reżyserów, tekstów, aktorów.

Kto odszedł, kto doszedł do zespołu aktorskiego?

- Zmiany są niewielkie. Odeszli Małgorzata Neuman i Leszek Lichota, ale nadal będą z nami współpracować na nieco innych zasadach. Natomiast dołączył do nas Adam Łoniewski. Mogę też dodać, że coraz częściej dyrektorzy innych teatrów zapraszają naszych aktorów do występów gościnnych. W najbliższym sezonie na przykład Barbara Prokopowicz grać będzie w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Nie zamyka pan drogi aktorom?

- Nie.

Nawet do seriali?

- Jeśli potrafią to pogodzić, proszę bardzo. Chociaż to jest trudne. Leszek Lichota zrezygnował właśnie z serialu "Na Wspólnej" i zamierza się poświęcić pracy teatralnej. Natomiast do grona aktorów serialowych, spośród artystów Teatru Polskiego dołączyli Teresa Kwiatkowska, Piotr Kaźmierczak.

Zdaje się, że dyrektor teatru nie ma innej drogi wyjścia, jak pogodzić się z tym, że aktorzy chcą grać w serialach.

- Cieszę się, jeśli są to jednocześnie seriale, które pozwalają się im rozwinąć.

Czy jako reżyser widzi pan, jak praca w telewizji wpływa na aktorów?

- Różnie to bywa. Są aktorzy, którym praca w serialach nie szkodzi. Myślę jednak, że młodemu aktorowi nie pomaga Tam zarabiają jednak większe pieniądze niż w teatrze.

Skoro padło słowo pieniądze. Wystarcza wam?

- Nasza sytuacja finansowa jest trudna. Można porównać budżety Teatru Polskiego i Nowego w Poznaniu. Nasz jest o połowę mniejszy, a premier dajemy tyle samo. Liczymy na choćby minimalną podwyżkę dotacji, by zaoferować pracownikom choćby skromne podwyżki, bo płacimy bardzo mało. Nie ukrywam - to, że ten zespół jest tak mały ilościowo, jest odzwierciedleniem naszej kondycji finansowej. Nas nie stać na zatrudnienie kolejnych aktorów. Nie mamy mieszkań służbowych. To, że gościnnie gra u nas Agnieszka Dygant, to z jej strony dowód wielkiej sympatii. To, że udaje się nam zaprosić do pracy reżyserów, po których każdy wyciąga rękę, jest efektem przyjaźni, a nie pieniędzy, które możemy im zapłacić. Niestety, te przyjaźnie nadwerężają się coraz bardziej. Samą miłością do teatru, zespołu aktorskiego się nie utrzyma.

* * *

Tytuły sezonu według Pawła Szkotaka

"Dogrywka"

Będzie to prapremiera polska sztuki węgierskiego dramaturga Gyórgy Spiro. Ten świetnie napisany dramat opowiada o spotkaniu dwóch ludzi, którzy byli kolegami w 1956 roku. Potem stanęli po różnych stronach barykady, jeden ostrzegł drugiego, dzięki czemu ten uciekł przed aresztowaniem i całe życie spędził na Zachodzie. Jeden całe życie spędził w systemie socjalistycznym, drugi kapitalistycznym. Spotykają się po latach i nic więcej nie powiem, by zachęcić widzów. Jest to konfrontacja dwóch ludzi, dwóch systemów. Rzecz interesująca dla nas. Ta premiera nieco inaczej rzuca światło na nasz Czerwiec '56, który był początkiem przemian demokratycznych w krajach sąsiednich; reżyseria - Monika Dobrowlańska, scenografia - Paweł Walicki, muzyka - Bartosz Chadecki, przekład - Jolanta Jarmołowicz; premiera 14 października w Malarni;

"Krawiec"

Bardzo się cieszę, że wraca na naszą scenę Sławomir Mrożek. A dlaczego właśnie "Krawcem"? W dzisiejszych czasach, kiedy wygląd zewnętrzny, strój, poprawianie urody jest czymś ważnym, trudno o lepszą sztukę z naszego repertuaru dramatycznego. Ponoć do programu "Chcę być piękna" zgłosiło się sto tysięcy Polek. To znak czasu. A poza tym, niesłusznie Mrożka zapomniano. On ciągle ma nam coś do powiedzenia; reżyseria i opracowanie muzyczne - Artur Tyszkiewicz, scenografia - Jan Polivk; kostiumy - Maciej Zień, choreografia - Maćko Prusak; premiera 5 listopada na dużej scenie;

"Amatorki"

Z tej realizacji jesteśmy bardzo dumni. Elfriede Jelinek zaakceptowała adaptację swojej powieści "Amatorki", której dokonała Emilia Sadowska. Noblistka wcześniej odmówiła wielu teatrom, a nam pozwoliła przenieść swoją powieść na scenę i to za skromne pieniądze. Adaptacja jest znakomita. Myślę, że powstała sztuka, która jest tak samo feministyczna, jak i antyfeministyczna. Jest przy tym zabawna i uszczypliwa. Adaptatorka z chirurgiczną precyzją opisuje relacje uczuciowe między mężczyznami a kobietami, które pokazują drugie - handlowe dno. Myślę, że to będzie wydarzenie, ale na skandal bym nie liczył. My nie uprawiamy strategii skandalu; adaptacja i reżyseria - Emilia Sadowska, scenografia - Katarzyna Stochalska, przekład - Anna Majkowicz i Joanna Ziemska; premiera 13 stycznia na dużej scenie;

W przygotowaniu

Jeszcze w tym sezonie jeden ze spektakli będzie reżyserował Marek Fiedor, a na koniec sezonu zrealizuję na dużej scenie coś z klasyki światowej. Czy będzie to "Hamlet"? Oto jest pytanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji