Artykuły

Wojciech Pszoniak nie żyje. Zachwycił Kubricka, przez niego Łukaszewicz nago szedł przez akademik

Wojciech Pszoniak nie żyje - zmarł w wieku 78 lat. Ten niezwykle utalentowany aktor, który zrobił międzynarodową karierę, w czasie trwającej ponad 50 lat kariery scenicznej wystąpił w około 100 filmach i stworzył wiele niezapomnianych ról na teatralnych deskach. Także między ujęciami i kolejnymi scenami był niezwykle barwną postacią - pisze Marta Korycka w portalu kultura.gazeta.pl.


Pszoniak dostał rolę w "Ziemi obiecanej" po zdjęciach próbnych (jego konkurentem był m.in. Jerzy Zelnik), z których podobno sam do końca nie był zadowolony. Jego Moryc Welt stał się tymczasem popisowym przykładem niezwykłych zdolności aktora - to tam pokazał, jak niezwykłe ma wyczucie ludzkiej psychologii, co potrafi przełożyć na wspaniałą ekspresyjną i jakże dla niego charakterystyczną grę aktorską, a do tego udowodnił, że ma też niemałe zdolności komediowe. Nic dziwnego, że dostał za swoją kreację nagrodę aktorską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.


"Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy, w której Wojciech Pszoniak stworzył legendarne aktorskie trio z Danielem Olbrychskim i Andrzejem Sewerynem, przez wielu filmoznawców i widzów jest uznawana za najlepszy polski film w historii kina. Maciek Karpiński w książce "Pszoniak" pisał:


...każde pojawienie się Pszoniaka-Welta na ekranie staje się kolejną doskonałą sceną w filmie, który obfituje w świetne sekwencje i w którym nie brak doskonałych ról. Warto wszakże wymienić zapadające najgłębiej w pamięć, te, w których aktorowi udało się dokonać sztuczki naprawdę czarodziejskiej: dać granej przesz siebie postaci byt pozaekranowy, uczynić z niej człowieka bardziej realnego niż niejeden z żyjących wokół nas.


A to tylko jeden z wielu niesamowitych popisów aktorskich Wojciecha Pszoniaka. Choćby u Wajdy zagrał też przecież Dziennikarza/Stańczyka w "Weselu", Jeszuę w "Piłacie i innych", tytułową rolę w "Korczaku" oraz przywódcę jakobinów we francusko-polskiej koprodukcji "Danton". Jego Robespierre zrobił tak duże wrażenie na Stanleyu Kubricku, że amerykański reżyser powiedział:


Bardzo chciałbym z tym polskim aktorem zrobić jakiś film.


Do tego niestety nie doszło, ale gdy pod koniec lat 70. ubiegłego wieku Pszoniak wyjechał do Francji, zaczął regularnie pracować w tamtejszych teatrach, a także na londyńskich scenach. Wcześniej - a także później - stworzył również niezapomniane kreacje w teatrach w Polsce. Zaczynał w Teatrze STU, potem były m.in. krakowski Stary Teatr, warszawskie Teatr Powszechny, Polski czy Syrena. Jego interpretacja Robespierre'a z 1975 roku w przedstawieniu Wajdy "Sprawa Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej jest nazywana jedną z największych kreacji aktorskich lat 70. W teatrze lub Teatrze Telewizji grał i Randleya Mac Murphy w "Locie nad kukułczym gniazdem" Dale'a Wassermana i Papkina w "Zemście" Aleksandra Fredry, i Łatkę w "Dożywociu" Fredry, Męża w "Ich czworo" Gabrieli Zapolskiej, i Dobczyńskiego w "Rewizorze" Gogola, i Trusockiego w "Natalii" według Dostojewskiego, i François Pignona w "Kolacji dla głupca" Francisa Webera, i... można by wymieniać długo.


Trudno też wybrać kilka jego dokonań filmowych, bo oprócz filmów Wajdy, pracował choćby przy takich produkcjach jak: "Notturno" Fritza Lehnera, "Kret" Rafaela Lewandowskiego, "Nadzieja" Stanisława Muchy, "Nie ten człowiek" Pawła Wendorffa, "Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy" oraz "Mała matura 1947" Janusza Majewskiego. Zagrał także w filmie "Blaszany bębenek" Volkera Schlöndorffa, który zwrócił uwagę na Pszoniaka po seansie "Ziemi obiecanej":


Nigdy nie zapomnę chwili, gdy pierwszy raz zobaczyłem ten film. Byłem pod ogromnym wrażeniem jego rytmu, witalności, tego, w jak wspaniały sposób ukazano przemysłowe miasto.


Krzysztof Materna: Jego genialność potwierdzała się na każdym piętrze akademika


Pewnie wielu osobom Pszoniak oprócz talentu kojarzy się z fantazyjnymi szalikami noszonymi przez niego, ale współpracownicy z pewnością zapamiętają także jego poczucie humoru. Krzysztof Materna w zeszłym roku, gdy aktor świętował 50-lecie pracy artystycznej, dzielił się historiami ze wspólnej nauki w krakowskiej PWST i mieszkania w akademiku. - Od 50 lat żyję w nieustannym kompleksie wobec osoby jubilata, której genialność potwierdzała się na każdym piętrze mojego i jubilata akademika - mówił Materna w "Drugim śniadaniu mistrzów". Zdradził wtedy m.in., że Pszoniak namówił go, żeby "schować ubrania Olgierdowi Łukaszewiczowi, kiedy wychodził spod prysznica i musiał przejść nagi przez cały akademik".


W trakcie pokazów rekonstrukcji cyfrowej "Ziemi obiecanej" Daniel Olbrychski w 2016 roku stwierdził, że Pszoniak i Seweryn to najlepsi aktorzy, z jakimi kiedykolwiek przyszło mu grać. - A grałem z wieloma - dodawał. Wojciech Pszoniak mówił o sobie "buntownik z charakteru", a w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" w 2012 roku tłumaczył:


Nie uważam się za 'zawodowego aktora'. Zawodowy ma być pilot samolotu, chirurg, budowniczy mostów. Poeta, ksiądz to nie zawód, to coś więcej. U artysty warsztat jest konieczny, ale nie wystarcza. Trzeba dbać o szereg rzeczy znacznie trudniej uchwytnych. Na przykład stosunek do wartości. Udział w miernych, pozbawionych ambicji produkcjach, na przykład w głupich sitcomach telewizyjnych, nie jest bezkarny. Pozostawia ślad. Sztuka aktorska to także odwaga zadbania o własną kondycję moralną, psychiczną, emocjonalną. Ja, kiedy czuję, że za dużo gram w teatrze i zaczynam się zużywać – przerywam.


Grażynie Torbickiej mówił z kolei, że "zawód" to ostatnie słowo, którym określiłby słowo "aktor", choć za granie dostaje pieniądze. Mówił:


Ja aktorem jestem.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji