Rafał Fudalej: Józef nie byle jaki
Przekonał mnie tekst. Dotykający uniwersalnych prawd. Piękny i mocny także dlatego, że żadna z przedstawionych w nim postaci nie jest wyłącznie dobra czy zła - o premierze spektaklu "Cud biednych ludzi" w Teatrze Telewizji z aktorem Rafałem Fudalejem rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna w tygodniku Sieci.
Gdy w poniedziałek 19 października włączymy TVP1, czeka nas ponoć wyjątkowa premiera.
Rafał Fudalej: Autorem dramatu jest Marian Hemar, poeta i satyryk kojarzony głównie z międzywojennymi szlagierami. „Cud biednych ludzi" nigdy nie trafił na scenę (jedynie w latach 60. powstało słuchowisko). Dziś, kilka dekad od napisania, wyreżyserowany przez Zbigniewa Lesienia okazuje się zaskakująco aktualny.
Kim jest pana bohater?
Józef Bylejak to ubogi człowiek. Ma śmiertelnie chorą żonę. Pewnego dnia po powrocie z kościoła, gdzie się modlił, mówi, że ukazała mu się św. Teresa, nakazała zdjąć perły z jej obrazu i przeznaczyć na leczenie. Wtedy zdarza się cud: żona wstaje z łóżka, ale Józefa oskarżają o kradzież. Sytuacja ta staje się dla Hemara pretekstem, by przyjrzeć się kondycji świata, ludziom, którzy nie rozumieją siebie nawzajem, ale też nie wykazują chęci nawiązania dialogu.
Dlaczego zagrał pan Józefa?
Przekonał mnie tekst. Dotykający uniwersalnych prawd. Piękny i mocny także dlatego, że żadna z przedstawionych w nim postaci nie jest wyłącznie dobra czy zła. „Cud..." pokazuje, że na drugiego człowieka trzeba i warto patrzeć sercem.
Przydałoby się to nam nie tylko w czasie pandemii. Jak sobiepan w nim radził?
Nie mogę narzekać. Zagrałem w filmie „Szczęścia chodzą parami" i serialu „Maria Matejko". W Studiu Teatralnym przy Teatrze Baza, gdzie wykładam, zadebiutowałem jako reżyser, robiąc dwa spektakle dyplomowe. Teraz tylko chcielibyśmy pokazywać je przy pełnej widowni.
