Artykuły

Życie nagradza za pasję

Krytyk, dziennikarz, wykładowca łódzkiej „Filmówki”, dyrektor wiodących festiwali filmowych, juror konkursów, autor książek – pisze o Łukaszu Maciejewskim Mariusz Polański w tygodniku "TEMI".


Krytyk, dziennikarz, wykładowca łódzkiej „Filmówki”, dyrektor wiodących festiwali filmowych, juror konkursów, autor książek – przede wszystkim znanego cyklu „Aktorki”. Wielokrotnie wyróżniany i nagradzany. Łukasz Maciejewski – człowiek, który żyje, realizując swoje pasje. A życie go za to nagradza. Choć – jak mówi – to także dzięki temu, że jest mieszczańsko poukładany i praktyczny. W efekcie potrafi tak organizować pracę, by wywiązać się ze wszystkich zobowiązań.


Zawsze było go pełno. Wszędzie. I tak jest do dzisiaj. Zmieniły się jedynie płaszczyzny jego działalności. Autentyczne zainteresowania i uczciwość wobec siebie dają spokój i zadowolenie. Literatura, teatr, film, muzyka – to wszystko kochał od zawsze. Od kiedy pamięta. Nie rozstawał się z książkami. Był stałym gościem teatralnych spektakli. Oglądał filmy i o nich czytał.


Forman zauroczył


Ósma klasa tarnowskiej „czwórki”, znanej bardziej jako „Kopernik”. Mama Teresa zabiera Łukasza do mościckiego kina „Kosmos”. Wyświetlają tam film „Amadeusz”. Łukasz pisze recenzję. Pani od polskiego daje mu piątkę z kilkoma wykrzyknikami. Bo szóstek wtedy nie było. To jego pierwsze krytyczne „dzieło”. Kilka miesięcy później musi wybrać szkołę średnią. Nie ma wątpliwości – I LO i klasa humanistyczna. Tu trafia na zdolnych kolegów i świetnych polonistów. Do dziś jest im wdzięczny za inspiracje, poświęcony mu czas, a przede wszystkim poważne traktowanie. Jerzy Olszewski, Barbara Salawa i wreszcie Krystyna Latałowa, którą ceni szczególnie i z którą współpracował przez wiele lat, także po skończeniu szkoły.


W wieku czternastu lat obejrzał film Magdaleny Łazarkiewicz „Przez dotyk”. Wrażenie było piorunujące. Tak bardzo, że – jako stały czytelnik „Kina” – postanowił napisać list do Piotra Łazarkiewicza, który kierował dodatkiem „Reżyser”.


- Napisałem list do Magdaleny Łazarkiewicz z podziękowaniem za ten film – wspomina dzisiaj Łukasz Maciejewski. – Pomyślałem, że być może pan Piotr jest kimś z jej rodziny. Okazało się, że jest jej mężem. A kilka tygodni później ona odpisała. Na odręczny list nastolatka. Dla mnie była to niesamowita chwila.


Być może to właśnie dało Łukaszowi odwagę do kolejnych kroków.


Nastały lata 90. Czas przełomu. Zaczęła się ukazywać „Gazeta Wyborcza”. Na jej łamach ogłoszono konkurs otwarty na recenzję filmu „Ptasiek”, według prozy Wiliama Whartona. Nastolatek z Tarnowa w swojej pracy uderzał w tony wysokie, cytował i Biblię, i Herberta. Wygrał!


- Ta recenzja była szczytem grafomanii – śmieje się dziś uznany krytyk. – Jednak nie wszyscy chcieli uwierzyć, że napisałem ją sam. Drobny nastolatek z Tarnowa.


Gdy podczas gali podsumowującej konkurs wyszedł na scenę, zdziwieni byli nawet jurorzy, którzy nagrodę przyznali…


Skazany na kino


Był to jednak kolejny dowód na to, że los chce związać Łukasza z filmem. Zaufał mu więc. Konsekwencją udziału w olimpiadach filmowych i zdobywania ich laurów, były kolejne propozycje. Współpraca z miesięcznikiem „Kino”, w którym jego pierwszą relację podpisano – Łukasz Maciejewski, lat 18. A przede wszystkim ważna propozycja od wspomnianej już nauczycielki, która powołała właśnie pierwszą tarnowską komercyjną rozgłośnię radiową – autorski program – Kino MAKS.


Radio i jego szefową dziś wspomina z ogromną wdzięcznością.


- Pani Krystyna zaryzykowała wiele, dając nam – ludziom z „różnych parafii” – szansę bycia częścią tego niezwykłego projektu – mówi. – Dla mnie znaczyło to bardzo wiele. Zarówno kontakt z ciekawymi ludźmi, starszymi ode mnie, bardziej doświadczonymi i pełnymi zaangażowania, jak i możliwość nauczenia się pracy z mikrofonem. To także niezapomniane chwile, w radiu i poza nim. To również osoby, których już nie ma, jak Tomek Pajor czy Dorota Skrzyniarz.


Kino MAKS Łukasz Maciejewski prowadził całą dekadę. Na organizowane przez niego konkursy przychodziło po 200 pocztówek tygodniowo. Przechowywał je w słynnym pudełku z naklejonym zdjęciem uwielbianej Madonny. Działał także w klubie filmowym Szwenk, w którym pierwsze kroki stawiał pod okiem Tadeusza Koniarza. Jego kolegami byli nieco tylko starsi Wilhelm Sasnal czy Jacek Dukaj.


Wciąż utrzymują kontakt. Tarnowskie lata sporo mu dały. Ale zaczęło mu tu być ciasno. Związków z rodzinnym miastem jednak nie zerwał. Bywa tu często – by zregenerować siły w pięknym ogrodzie rodziców i popracować – bo z Centrum Sztuki Mościce od lat realizuje filmowe projekty.


Kurs na Łódź


Łukasz Maciejewski ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Co prawda nie potrafi się rozpychać łokciami i za wszelką cenę walczyć o swoje miejsce, potrafi za to systematycznie pracować, dobrze pisać i wywiązywać się ze wszystkich podjętych zobowiązań.


- I to procentuje – mówi. – Kolejne propozycje są efektem tego, że można na mnie było liczyć w poprzednich. A odpowiedzialność i znajomość rzeczy wciąż są w cenie.


Na brak ofert naprawdę nie może narzekać. Nawet w czasie pandemii jego kalendarz jest szczelnie zapełniony. Wszystkie zajęcia Łukasza Maciejewskiego wyliczyć trudno. Są jednak takie, których pominąć nie sposób.


Do nich należy niewątpliwie propozycja przygotowania książkowego cyklu „Aktorki”. Propozycja wyszła od wydawnictwa. Łukasz Maciejewski nazywa ją dziś prezentem od losu. Nie wahał się jej przyjąć. Choć osiem lat temu nie mógł się spodziewać, że będzie to tak ogromny sukces, a projekt tak bardzo się rozrośnie. Wielogodzinne rozmowy z najważniejszymi kobietami polskiego filmu były niesamowitą przygodą. Wiele go nauczyły. Pozwoliły poznać postacie piękne i nietuzinkowe. Jako pierwszy i jedyny stworzył portret Niny Andrycz – wielkiej damy polskiego kina i teatru. Z podziękowaniami zadzwoniła do niego sama Zofia Kucówna.


- Pan pierwszy chciał nas posłuchać – mówiła. – A przecież my, aktorki byłyśmy zawsze. Tyle że do tej pory książki powstawały tylko o naszych wspaniałych kolegach.


Dla takich chwil warto pracować. Zwłaszcza że z aktorkami, poznanymi przy okazji przygotowywania książek, bardzo się zaprzyjaźnił. To było ich wspólne przedsięwzięcie. Agata Kulesza, Joanna Kulig, Karolina Gruszka i inne niezwykłe kobiety szczerze i otwarcie opowiadają o swoich życiowych doświadczeniach. Nie tylko o tych radosnych. Nie tylko o sukcesach.


Z tej przyjaźni zbudowanej na spisanych losach korzysta, prowadząc zajęcia w najbardziej prestiżowej szkole aktorskiej w kraju.


Łódź to kolejna propozycja, która pojawiła się trochę przy okazji. Zasiadał w jury Festiwalu Szkół Teatralnych i był gościem panelu poświęconemu Jerzemu Grotowskiemu. Jak zawsze, był do niego dobrze przygotowany. Profesor Zofia Uzelac była zachwycona. Na propozycję poprowadzenia zajęć w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi nie czekał długo. Pracuje tam już dziewięć lat. Przekazuje studentom wiedzę i doświadczenie, by im pomóc stawiać pierwsze kroki przed kamerami i na scenach. Na jego zajęciach goszczą najwybitniejsi polscy aktorzy. I aktorki. Nie odmawiają. Wiedzą, że skoro Łukasz prosi, jest to ważne. On sam bardzo mocno angażuje się w pracę szkoły. Nie tylko prowadzi zajęcia. Uczestniczy w trudnych decyzjach podczas procesu rekrutacyjnego. Działa na ostatnim jego etapie, z przekonaniem, że trzeba zrobić wszystko, by uchwycić najdrobniejszą oznakę talentu.


Łukasz już wcześniej edukował studentów na kilku uczelniach. W Łodzi w pełni czuje, że trafił na właściwy grunt. Przygotowuje rozprawę doktorską. O teatrze Krystiana Lupy.


Życie jest piękne


Wśród wielu zajęć, które wiążą się z koniecznością częstego podróżowania, terminów, rozmów, telefonów Łukasz Maciejewski znajduje czas na to, by zachować równowagę. Czyta – jak mówi – lektury bezinteresowne. Dla przyjemności i własnego rozwoju. Słucha muzyki – niedawno kupił gramofon i zaczął kolekcjonować winyle, wracając do dobrych praktyk „analogowego” dzieciństwa. Ma dużą grupę znajomych i wąskie grono przyjaciół, z którymi regularnie się spotyka. Do nich należy Ewa, która na końcu świata, w Beskidzie Sądeckim stworzyła swoją Arkadię. Łukasz jest tam mile widziany. Chętnie korzysta więc z zaproszeń. Tam, w pięknych górskich zakątkach nie działają sieci internetowe ani komórkowe. Dojechać trzeba jeepem. Ale za to można spędzić piękne chwile wśród dzikiej przyrody. Można milczeć wieczorami, w towarzystwie czterech kotów i psa, patrząc jak ich właścicielka tka wełnę. Można się do tego tkania przyłączyć. I tak „naładować akumulatory” na tygodnie pracy i wyzwań. Na festiwale, konkursy, promocje, podróże – na świata zgiełk, cały ten zgiełk.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji