Artykuły

Wrocław. Bezpartyjni krytykują horrendalny kontrakt w Operze Wrocławskiej. PiS nabrał wody w usta

Rządzący województwem Bezpartyjni Samorządowcy zdecydowanie krytykują szastanie publicznymi pieniędzmi w Operze Wrocławskiej. A współrządzący z nim PiS milczy.


Wszystkie podległe marszałkowi instytucje kultury straciły na pandemii koronawirusa w sumie niemal 20 mln zł. Są zamknięte, więc tną koszty, na czym się da. Opera Wrocławska straciła 5 mln zł i poprosiła o finansowe wsparcie melomanów:  "Będziemy ogromnie wdzięczni za każdą złotówkę".

Ale dyrektorowi artystycznemu Mariuszowi Kwietniowi dała kontrakt na 3 mln zł netto na cztery sezony artystyczne. To oznacza, że miesięcznie zarabia 62 tys. zł.

To ewenement. Żaden nowy dyrektor i jego zastępca, czy w to w Teatrze Polskim, czy Wrocławskim Teatrze Pantomimy nie zbliża się nawet do jednej trzeciej gaży Kwietnia. Szef Polskiego Jacek Gawroński ma 13,5 tys. zł, a jego zastępca Jan Szurmiej - niecałe 13 tys. zł. Dyrektor Pantomimy Olga Nowakowska zarabia 12,9 tys. zł i jej zastępca Leszek Bzdyl - 9,4 tys. zł.

Samej Halinie Ołdakowskiej, która na początku czerwca wygrała konkurs na kierowanie Operą Wrocławską, przelew przychodzi na 15 tys. zł.


Przecież opera nie działa...

Marszałek Cezary Przybylski poprosił wczoraj Ołdakowską na rozmowę i analizuje sytuację. Wkrótce ma wydać komunikat w tej sprawie. 
Radni z jego klubu Bezpartyjnych Samorządowców są poruszeni. Patryk Wild zasiadający w komisji kultury przyznaje, że jest zaskoczony takimi zarobkami dyrektora z opery: - Zwłaszcza w kontekście pandemii. Przecież ta instytucja tak jak wszystkie inne, nie działa.

Zdaniem Dariusza Stasiaka "moment na takie wynagrodzenia nie jest najlepszy". - Dyrektor opery przecież musi mieć zabezpieczone środki nie tylko w tym roku budżetowym, ale i też następne lata - zauważa.

Czy Ołdakowska faktycznie je ma? Radni będą próbowali ustalić to w tym tygodniu najpierw na komisjach budżetu i kultury, a potem na sesji sejmiku. Opozycja ma wątpliwości, czy jakieś wiarygodne wyjaśnienia się pojawią.
Źle to wróży


Monika Włodarczyk z KO: - Na komisji kultury pytamy zarząd o wiele spraw, ale dostajemy jedynie lakoniczne odpowiedzi i wszystko dzieje się poza nami. O przekazaniu Muzeum Narodowego ministerstwu dowiedzieliśmy się z Fb, o połączeniu Dolnośląskiego Centrum Filmowego ze Strefą Kultury Wrocław  - z mediów, tak jak o oddaniu miastu Lubin Muzeum Poczty i Telekomunikacji. Styl zarządzania tymi instytucjami jest niepokojący.

Od czerwca kulturą zajmuje się bezpośrednio marszałek Cezary Przybylski. Taką decyzję marszałek podjął po odwołaniu z zarządu Michała Bobowca i powołaniu w jego miejsce Pawła Wybierały. Bezpartyjni tłumaczyli, że "w dziedzinach takich jak kultura, sport i turystyka tkwią duże możliwości zmiany. Trzeba robić więcej i szybciej".

Magdalena Piasecka, przewodnicząca Nowoczesnej Plus, zapytała marszałka, czy zarząd planuje przygotować jakąś strategię kultury w regionie, ale od 30 listopada odpowiedzi nie dostała.

Ryszard Lech z Nowoczesnej Plus: - Prawdziwym nieszczęściem dolnośląskich instytucji kulturalnych, podległych województwu, jest to, że od kilku lat zarządzają nimi osoby niekompetentne, które nie znają się nie tylko na kulturze, ale i na zarządzaniu nią. Kultura jest dla nich ciałem obcym, nie rozumieją jej. Męczą się na tych wszystkich premierach, wernisażach, koncertach, pocą się, gdy ktoś prosi o komentarz. Dlatego najchętniej oddaliby to wszystko w diabły. To jest praprzyczyna tarapatów, w jakie popadł Teatr Polski, Opera Wrocławska, a teraz DCF. Fakt, że obecnie odpowiedzialność za kulturę wziął na siebie sam marszałek Cezary Przybylski, niestety wróży dolnośląskiej kulturze jak najgorzej.

Koalicja Obywatelska w poprawkach do budżetu regionu na 2021 r. wpisała 5 mln zł na Pakiet Wsparcia instytucji kultury w czasie COVID-19. Ale po tym, jak światło dzienne ujrzały zarobki w Operze, wyszły plany łączenia i oddawania instytucji, Marek Łapiński, szef klubu KO, mówi tak: - Najpierw będziemy pytać, czy dolnośląska kultura jest w stanie agonalnym, bo widać, że nie ma nad nią żadnej kontroli.
A PiS ani mru, mru

PiS w tym temacie milczy. "Wyborcza" zadała pytania szefowi klubu tej partii Jackowi Baczyńskiemu i Andrzejowi Kredkowskiemu, który zasiada w komisji kultury.  Pozostały one bez odpowiedzi.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji