Artykuły

Suwałki. Firma portretowa mistrza Witkacego

Niezwykła wystawa w Muzeum Okręgowym w Suwałkach. Muzealnikom udało się ściągnąć ponad 70 obrazów Witkacego.

Nie palił pięć dni, pił za to alkohol, zażywał kokainę i meskalinę firmy Merch. Efekt: portret docenta Glassa. Twarz ściśnięta, przerażona, oczy nieco wytrzeszczone.

Niezwykła wystawa w Muzeum Okręgowym w Suwałkach. Nie dość, że muzealnikom udało się ściągnąć ponad 70 obrazów Witkacego (co jest nie lada wyczynem), to jeszcze prace są szczególne, stworzone na skutek pewnego eksperymentu. Trzeba je nie tylko oglądać, ale... i czytać. Witkacy w swoich pastelach pozostawił bowiem tajemnicze informacje. Ich rozszyfrowywanie jest fascynujące - pokazują, na czym polegał jego malarski eksperyment.

Kokaina i Zofia

Malarz, filozof, pisarz, fotograf - niemal we wszystkich tych dziedzinach sztuki był Stanisław Ignacy Witkiewicz ekscentrykiem i rewolucjonistą. Ale był też człowiekiem bardzo akuratnym. Brał więc narkotyki, malował, po czym rodzaje swoich podniet skrupulatnie notował na obrazie, tworząc charakterystyczną dla siebie sygnaturę. Dlatego właśnie warto, oglądając obrazy, wypatrywać notatek na brzegach. Proszę bardzo - portret Zofii Jagodowskiej, kobiety o demonicznym spojrzeniu, nakreślony zamaszyście. W rogu znaczki: NP 8m, C + Co. Co znaczą? Że Witkacy portret tworzył, nie paląc od ośmiu miesięcy, za to pił i zażywał kokainę. Paniczyk we fraku, o olbrzymich oczach - Jan Nawrocki - powstał w chwili, gdy Witkacy nie pił od 93 dni (N? 93). Skomplikowana sygnatura na portrecie Andrzeja Rybickiego - płaczącego mężczyzny o wściekle czerwonych ustach - oznacza, że malarz nie palił od dwóch dni, tyleż samo nie pił herbaty (traktował ją jak używkę), nie pił pół roku, za to wychylił jedno piwko (którego z kolei za alkohol nie uważał).

Witkacy nieuzależniony

Malarskie eksperymenty Witkacego i pieczołowite notatki świetnie pokazują, jak w zależności od używek zmienia się percepcja i sposób tworzenia. Obok portretów realistycznych oglądać można twarze tak zdeformowane, że dzieło pozostaje na granicy groteski. Tworzył je zwykle pod wpływem narkotyków mocniejszych: kokainy, eukodalu, meskaliny czy pejotlu, które działały na malarza odurzająco i wywoływały halucynacje. Są na wystawie dwa portrety Neny Stachurskiej, przedwojennej aktorki teatru formistycznego w Zakopanem, namalowane po zażyciu dwóch różnych narkotyków. Różnice są duże: po meskalinie Nena ma wytrzeszczone oczy, przestraszoną twarz. Po pejotlu (używanym przez Indian do obrzędów magicznych) jej rysy sa miękkie, w spojrzeniu - nostalgia.

- Trzeba jednak wyraźnie podkreślić: Witkacy nie był narkomanem - mówi Anna Brochocka, współautorka wystawy pasteli Witkacego. - Wszystkie te specyfiki były używane wyłącznie w celach eksperymentalnych, pod ścisłą kontrolą lekarzy, których Witkacy miał wielu wśród przyjaciół. To był eksperyment na sporą skalę. Gdyby przejrzeć sygnatury wszystkich obrazów, niemal z dnia na dzień można prześledzić jego życie. Łatwo stwierdzić, że nie był uzależniony.

Typ B - bezpieczny

Eksperymentem była też Firma Portretowa "S.I. Witkiewicz", w której, w latach 1925-1939, powstały portrety. To jednoosobowe przedsięwzięcie, które z jednej strony miało być źródłem utrzymania, z drugiej - polem do eksperymentów. Witkacy opracował nawet specjalny regulamin, określił typy portretów (od idealizowanych, po zdeformowane) oraz ich ceny. - I tak: typ A to portrety wielkoformatowe, realistyczne, zwane przez Witkacego "wylizanymi" - objaśnia Beata Zwodzińska. B - najbardziej bezpieczny - portrety nie pobrzydzone. Typ C - wyjątkowy, tylko dla grona przyjaciół, malowany pod wpływem używek, za darmo. Typ D - malowany tak samo, ale dla tych, którzy chcieli za poddany deformacjom obraz zapłacić.

Warto wybrać się na wystawę - pastele Witkacego niezwykle rzadko opuszczają kolekcję Muzeum Pomorza Środkowego (jedyną w kraju stałą ekspozycję Witkacego). Są bardzo kruche, a każdy transport naraża je na uszkodzenia. Dla Suwałk muzealnicy ze Słupska uczynili jednak wyjątek - poniekąd to rewanż za wystawę malarstwa monachijczyków, którą suwalskie Muzeum Okręgowe pokazywało w Słupsku.

Na ekspozycji zobaczymy nie tylko portrety osób znanych w międzywojniu (m.in. pisarze: Michał Choromański i Irena Krzywicka, filozof Jan Leszczyński, właścicielka zakopiańskiej restauracji Zofia Krzeptowska), ale też kilka rysunków oraz archiwalia (korespondencje Witkacego, francuskojęzyczny maszynopis "Szalonej Lokomotywy").

Na zdjęciu: Portret Teodora Białynickiego - Birula, 1928 r. autorstwa Stanisława Ignacego Witkiewicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji