Artykuły

Jako śpiewak zdobył, co było do zdobycia. Teraz dzieli się swoją wiedzą i prowadzi teatr

Mariusz Kwiecień, światowej sławy śpiewak - baryton, od kilku miesięcy dyrektor artystyczny Opery Wrocławskiej i pedagog. Przed miesiącem prowadził Warsztaty Mistrzowskie w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.


Jak Pan się czuje po dniach orki ze studentami?

Muszę powiedzieć, że takie kursy wyczerpują, wysysają z człowieka energię, zwłaszcza młodzież, która ma tej energii bardzo dużo. Potrzebują też ode mnie, czy od każdego uczącego, ogromnej cierpliwości i zrozumienia. No ale także ja tej energii bardzo potrzebuję, bo cały czas staram się pokazywać, ingerować w każdą jedną frazę, w każdą jedną nutkę, żeby ją poprawić i żeby to wszystko było pięknie zinterpretowane. Także po tym kursie jestem zmęczony.


To niezwykłe, bo już po drugim dniu widać generalny progres. Potrafi Pan otwierać ludzi.


Cieszę się ogromnie, jeżeli to można zauważyć. To jest cel takich kursów, żeby otworzyć, żeby wskazać drogę, pomóc, bo przecież ja tego za nich nie zrobię. Ja ich muszę otworzyć i nakierować, żeby oni mogli to sami u siebie dojrzeć i poprawić. (...) W ciągu pół godziny jesteśmy w stanie te kilka nut, kilka fraz poprawić do tego stopnia, że na drugi dzień młodzież przychodzi z zupełnie inną interpretacją, a ja po prostu się cieszę. Wtedy robimy kolejne rzeczy, kolejne sprawy, bo to nie jest tak, że w pół godziny da się zrobić całość materiału. Podziwiam zawsze pedagogów, którzy na stałe, przez lata 5 lat studiów (za moich czasów to było jeszcze 6 lat) naprawdę rzeźbią te wszystkie niuanse, próbują z bardzo młodego, utalentowanego człowieka zrobić, prawdziwego artystę. Tak że chapeau bas dla wszystkich Państwa, którzy uczycie na co dzień, macie swoje klasy. Tutaj pedagodzy przychodzą, słuchają tych wszystkich zajęć i to jest bardzo ważne, żeby wymienić pewne opinie, o jednym czy drugim artyście, bo to daje też pedagogowi taki dystans. Często możemy się przyzwyczaić, przez cztery, pięć lat prowadzenia głosu, do jakichś mankamentów. Nie słyszymy ich i tutaj przyjeżdża ktoś z zewnątrz mówi „słuchaj - zwróć uwagę na to, na to" i pedagog ma jakby takie odbicie, taką refleksje na temat tego, jak z tym głosem należy dalej pracować.

Kiedy ukończył Pan najpierw Akademię Muzyczną w Warszawie, a potem znalazł się Pan w Metropolitan Opera (MET), to czy myślał Pan, że w przyszłości będzie Pan uczył?


W MET znalazłem się mając 24-25 lat, wtedy się nie myśli o tym, że się będzie kiedyś uczyć. Wtedy cały świat do nas należy, młodość, świeżość.

Pan świetnie wykorzystał ten czas.

Ja go wykorzystałem bardzo dobrze, stąd też nawet dzisiaj miałem małą polemikę z jednym z pedagogów, który powiedział, że jego student ma dopiero 23 lata... Ja miałem 23 lata i już debiutowałem w La Scali. Nie można się oszczędzać, trzeba wychodzić, trzeba śpiewać, pokazywać, korzystać z tych możliwości, które daje scena i które daje świat. Natomiast wtedy nie myśli się zupełnie, co będzie za 25-30 lat, bo ja w tej chwili mając prawie 50 lat na karku, od dwóch, trzech lat zacząłem solidnie myśleć o tym, że to jest też i przyjemne, żeby kogoś nauczyć, żeby przekazać tę wiedzę. Mówiąc dosłownie: mając jedno, drugie spotkanie po pół godziny słyszę różnicę. To jest niesamowicie ekscytujące, żeby nie powiedzieć podniecające, jest to pewnego rodzaju satysfakcja. Kiedy miałem 25 lat był kolejny kontrakt, za coraz większe pieniądze, w coraz to lepszym teatrze, coraz to większa rola, większa odpowiedzialność, większe emocje i to mnie wtedy kręciło. Teraz kręcą mnie zupełnie inne rzeczy. Myślę, że taka jest kolej rzeczy, w dojrzewaniu, w doświadczeniu pewnych sytuacji, dochodzeniu do pewnych wniosków i generalnie nie będę ukrywał w starzeniu się. Myślę, że to jest bardzo naturalne i bardzo zasadne, żeby teraz to, co mnie kręci, czyli uczenie, czyli robienie castingów w Operze Wrocławskiej, żeby to rozwijać. Gdy miałem 25 lat, w życiu nie byłbym w stanie przekazać tej wiedzy, tak jak teraz, bądź zrobić castingu do jednego czy drugiego przedstawienia.

Ale Pan jest w takim wieku, jak na barytona. że jeszcze można byłoby wojować świat, a Pan podjął bardzo trudną decyzję życiową.

Ta decyzja była wywołana okolicznościami. Moje zdrowie, mój kręgosłup, kolano... W zeszłym roku operacja, dwie operacje na kręgosłup i teraz czeka mnie de facto operacja na kręgosłup szyjny, bo podczas jednego ze spektakli, wyskoczyły trzy dyski w szyi.

Nie oszczędzał się Pan na scenie.

To była głupota w pewnym sensie, ale z drugiej strony, myślę, że gdybym się bardziej oszczędzał, to ta kariera nie byłaby tak pełna i tak bogata, tak piękna. Przynajmniej tak spełniająca jak ta, którą ja miałem, więc 25 lat w tym roku byłoby tej kariery. Myślę, że te ćwierć wieku wystarczy. Kolejne 25, jeżeli dobrze poukładam, to poświęcę na edukację, przekazywanie swojej wiedzy i prowadzenie teatru. W tym momencie jest to teatr we Wrocławiu.


---
Rozmawiała Magda Jasińska. Całość audycji „Zwierzenia przy muzyce" na antenie
Radia PiK w piątek. 25.12.,  o godz. 20 i na radiopik.pl


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji