Artykuły

Brak poczucia bezpieczeństwa

- 85 mln zł idzie w tym roku na teatr. Wydając pieniądze, wskazujemy wartości. Zależy mi na tym, abyśmy nie oceniali teatrów po ich wpływach w kasie, ale patrzyli na ich artystyczne dokonania. Zdarza się, że urzędnicy mają z tym kłopot. Szukają oceny zastępczej. Po to dopłacamy do każdego biletu do teatru około 100 zł, żeby publiczność miała satysfakcję. Chcę dbać o to, aby teatr mógł się rozwijać - mówi Jacek Weksler, dyrektor Biura Teatru i Muzyki Urzędu m.st. Warszawy.

Rozmowa z Jackiem Wekslerem [na zdjęciu], dyrektorem Biura Teatru i Muzyki:

Dorota Wyżyńska: Objął Pan stanowisko szefa Biura Teatru i Muzyki w bardzo trudnej chwili dla warszawskich scen. Jest przynajmniej kilka spraw, które wymagają natychmiastowego działania.

Jacek Weksler: Zdaję sobie z tego sprawę. Pierwsze dwa tygodnie poświęciłem przede wszystkim na rozmowy z dyrektorami teatrów. I nie ukrywam, że bardzo się zaniepokoiłem.

Co szczególnie niepokoi?

- Problemy lokalowe teatrów. Większość scen nie ma uregulowanych praw własności. Teatry nie mają poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji. Tu widzę rolę Biura Teatru i Muzyki jako partnera dla dyrektorów.

Moim zadaniem jest również przygotowanie strategii działania na trzy najbliższe lata, strategii dla tego biura, dla teatrów i wydarzeń, np. festiwalowych.

Ale są też sprawy drobne, które jednak świadczą o polityce miasta. Od roku nie jest rozwiązany problem sceny w Fabryce Trzciny, w którą miasto zainwestowało pieniądze.

- Miasto opłaciło czynsz na trzy lata z góry, czyli do końca tego sezonu. Nie można już cofnąć decyzji o finansowaniu tego miejsca.

Przez cały ostatni rok scena w Fabryce Trzciny nie miała dyrektora ani konkretnych planów artystycznych.

- Za chwilę dostaniemy od dyrekcji Teatru Nowego program artystyczny dla sceny na Pradze. Pan Wojciech Trzciński ma zapewnić Teatrowi Nowemu 20 dni w miesiącu. Oczywiście pozostaje pytanie, czy powstaną tam spektakle ważne z punktu widzenia artystycznego; będziemy się temu przyglądać.

Ale jeśli Pan sam ma wątpliwości, czy powstaną... To może nie warto ryzykować, ale zaprosić tu kogoś, kto rzeczywiście będzie umiał wykorzystać tę scenę?

- W tym sezonie nie możemy zmieniać tych reguł, ale jak już powiedziałem będziemy się tym poczynaniom przyglądać i robić wszystko, aby miejsce i fundusze przekazane na tę scenę były dobrze wykorzystane.

Z Teatrem Nowym jest problem. Działa w małej salce (na góra 80 miejsc) przy ul. Puławskiej. Czeka nas ważna decyzja, czy powinniśmy rozbudowywać tę scenę w miejscu, z którym jest związana od lat, na Mokotowie. Ale jednocześnie trzeba wziąć pod uwagę wszystkie inne elementy - siłę artystyczną zespołu, nakłady finansowe, które pójdą na rozbudowę.

Tymczasem Teatr Rozmaitości (wizytówka artystyczna Warszawy) ma właśnie trudne warunki pracy. Widział Pan zaplecze przy Marszałkowskiej. TR Warszawa od dwóch sezonów słyszy od miasta, że będzie miał drugą scenę albo lepsze warunki lokalowe. Czy jest na to szansa?

- Tak, choć to kwestia wielu ustaleń i rozmów. Pracujemy nad strategią zagospodarowania terenu Konesera, który wkrótce ma być przejęty przez miasto. Po rozmowach z dyrektorem Jarzyną zdecydowaliśmy, że już w tym sezonie część przedstawień teatru będzie tam prezentowana. Dotyczy to siedmiu spektakli będących w repertuarze, które nie mieszczą się na scenie przy Marszałkowskiej. W dalszym ciągu będziemy wspierać wszelkie działania modernizacji głównej siedziby Teatru Rozmaitości.

Pozostaje również kwestia rozmów z panem Krzysztofem Warlikowskim, któremu mój poprzednik Janusz Pietkiewicz zaproponował dyrekcję jednej ze scen w Warszawie. Wszystko wyjaśni się w najbliższych tygodniach. Zależy mi na jasnej i czystej komunikacji również w teatrach. Nie chcę, aby zespół o ewentualnej zmianie na stanowisku dyrektora dowiadywał się z mediów. Warszawa na pewno nie powinna stracić tych dwóch artystów. Obydwu cenimy. I zrobimy wszystko, co możliwe, aby ich teatr mógł się rozwijać.

Nie przewiduję poza wypadkami losowymi jakichkolwiek zaskakujących rozwiązań kadrowych w tym sezonie.

Niezręcznie o tym mówić zaledwie kilka dni po pogrzebie Bogdana Augustyniaka, dyrektora Teatru Na Woli, ale będzie Pan musiał podjąć decyzję też w sprawie tego teatru.

- Podejmę w najbliższych tygodniach.

Ogłosi Pan Konkurs na dyrektora?

- Nie. Mam absolutną niechęć do konkursów. Kiedy zasłaniamy się konkursami czy komisjami, można odnieść wrażenie, że sami nie potrafimy podjąć decyzji.

Jak wiec wyobraża Pan sobie przyszłość Teatru Na Woli?

- Na świecie wyróżnia się trzy podstawowe modele teatru: budynek z zespołem, budynek bez zespołu i zespół bez budynku. Musimy dokonać analizy, czy jest pewna równowaga pomiędzy tymi rodzajami teatru w Warszawie. Nie mogą działać obok siebie dwa teatry, które grają taki sama repertuar, ale pod innym szyldem.

Niepewne są losy lokalowe Teatru Komedia. Czy nowy dyrektor Tomasz Dutkiewicz może spać spokojnie?

- Miasto jest w rozmowach ze spółdzielnią (właściciel obiektu) i zrobi wszystko, aby nie stracić tego teatru. Jesteśmy też w rozmowach z dyrektorem Dutkiewiczem dotyczących programu tej sceny.

Jaki jest stosunek Biura Teatru do warszawskiego offu?

- W Biurze Teatru i Muzyki działa komisja Dialogu Społecznego, która da razy w roku w ramach konkursu przydziela dotacje dla teatrów niezależnych, wszelkich stowarzyszeń i fundacji. Są w tej kwestii bardzo przejrzyście prowadzone procedury. Zależy nam, aby podmioty pozarządowe miały też szansę na publiczne pieniądze, jeśli uprawiają sztukę teatru.

Uważam, że teatr niezależny może być wspaniałym podglebiem dla teatrów publicznych. Może uzupełnić działalność scen instytucjonalnych.

Miasto organizuje w ten weekend imprezę "Nokturn teatralny". Pana poprzednik wprowadził też wielką i kosztowną akcję "Parada Teatrów". Czy takie wydarzenia potrzebne są Warszawie? Czy rzeczywiście promują miejsce sceny? Jak Pan na to patrzy?

- Nie mogę tego komentować. Nie wypada mi, bo nie ja jestem inicjatorem tych imprez. Zresztą "Nokturn teatralny" zainicjowało Biuro Promocji, przy merytorycznym i finansowym wsparciu Biura Teatru i Muzyki. W moim odczuciu jest to element promocyjny, któremu warto się przyjrzeć. Nie jestem specjalnym zwolennikiem "akcyjności". Uważam, że potrzebna jest raczej jakaś konkretna strategia promocji polskiej kultury, warszawskiej kultury w Europie.

85 mln zł idzie w tym roku na teatr. Wydając pieniądze, wskazujemy wartości. Zależy mi na tym, abyśmy nie oceniali teatrów po ich wpływach w kasie, ale patrzyli na ich artystyczne dokonania. Zdarza się, że urzędnicy mają z tym kłopot. Szukają oceny zastępczej. Po to dopłacamy do każdego biletu do teatru około 100 zł, żeby publiczność miała satysfakcję. Chcę dbać o to, aby teatr mógł się rozwijać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji