Artykuły

Nasz dramat nietolerancji

- Teraz Paderewski na świecie jest znany znacznie bardziej niż Moniuszko, a w Polsce i za granicą jego jedyna opera pojawia się na scenie sporadycznie. Poza tym dyrektorzy teatrów wolą na ogół sięgać po to, co znane, sprawdzone. I nie ryzykować. Bo tu się trzeba napracować - mówi LACO ADAMIK, reżyser "Manru", której premiera uświetni sobotnie obchody 50-lecia Opery Nova w Bydgoszczy.

Rozmowa z Laco Adamikiem [na zdjęciu], reżyserem jubileuszowej "Manru" w Operze Nova:

Ostatni raz "Manru" został wystawiony 15 lat temu w warszawskim Teatrze Wielkim. Czemu tak rzadko gości na afiszu?

- To rzeczywiście niezrozumiałe, gdyż to bogata w formie i treści opera. Kiedy powstała, grywana była nawet w Ameryce. Teraz Paderewski na świecie jest znany znacznie bardziej niż Moniuszko, a w Polsce i za granicą jego jedyna opera pojawia się na scenie sporadycznie. Poza tym dyrektorzy teatrów wolą na ogół sięgać po to, co znane, sprawdzone. I nie ryzykować. Bo tu się trzeba napracować. Na szczęście niektóre sztuki odchodzą na jakiś czas w zapomnienie, by wybuchnąć po jakimś czasie z podwójną siłą. Może doczekaliśmy czasów, kiedy to dzieło przemówi do publiczności.

W przypadku "Manru" powtarzał się jednak scenariusz - krytycy zachwycali się, a publiczność szybko przestawała dopisywać. Winą za taką sytuację obarczano słabe ponoć libretto.

- Uważam, że nie powinno się mówić, że libretto jest słabe, tylko że reżyser okazywał się kiepski. Najwybitniejszy twórca operowy naszych czasów Robert Wilson zrealizował "Los" Janačka, którego nikt wcześniej nie wystawiał, bo też zarzucano tej operze, że ma kiepskie libretto. I okazało się, że dokonano odkrycia, wyszło superprzedstawienie. Czasami ludzie po prostu nie potrafią przeczytać scenariusza.

Pan jednak zamówił nowe tłumaczenie oryginalnego, niemieckiego libretta.

- Tak też postępowałem w przypadku swoich ostatnich realizacji, korzystając ze współpracy z tym samym tłumaczem Romanem Kołakowskim. Chcieliśmy zyskać większą głębię dramaturgiczną. Stare tłumaczenie było romantyczne, bardziej cepeliowskie, ludowe, pokazujące modę początku XX wieku. Minęło sto lat i uznaliśmy, że przekład powinien być dopasowany do naszych czasów, bardziej drapieżny, oddający dramat nietolerancji i tragedię na miarę Romea i Julii. Bo to podobny poziom konfliktu i idei.

To znaczy, że "Manru" jest melodramatem?

- Tylko dla tych, którzy czytają powierzchownie. To opowieść o nietolerancji dwóch grup pozornie żyjących obok siebie w zgodzie. Ale tylko pozornie. Te dwa światy to polska katolicka wieś i pogański cygański tabor. Niby żyją wspólnie od setek lat, ale Cyganie są jednak przybyszami z innej kultury. Młoda piękna kobieta ze wsi zakochała się w jednym z nich. Mają dziecko. Żyją za wsią, on pracuje, jest kowalem, a ona zajmuje się synkiem. Ale, niestety, mieszkańcy wsi odrzucili ich. Dziś świat jest chyba jeszcze bardziej nietolerancyjny niż ten sprzed stu lat, kiedy powstała opera. A problem jest uniwersalny. Wciąż, na przykład, w albańskim świecie jest nie do pomyślenia, żeby tamtejszy muzułmanin ożenił się z prawosławną Serbką. Gdy byłem młodym człowiekiem, wyobrażałem sobie, że świat będzie się stawał coraz mniej religijny, nietolerancyjny, za to zyska na otwartości. Że będziemy bliżej siebie. Niestety, myliłem się. Teraz między ludźmi, społecznościami, kulturami jest jeszcze więcej napięć i wrogości niż dawniej.

Na czym polega najtrudniejsze zadanie dla reżysera w przypadku tej opery?

- Wykonawcom trudno jest zagrać i zaśpiewać w operze, z którą nie są osłuchani. Muszą się jej uczyć od zera - i to na tę jedną okazję - nigdzie indziej jej gościnnie nie zaśpiewają, poza Bydgoszczą " Manru" nie jest grany. Ta praca jest bardziej skomplikowana, ponieważ nie można odnieść się do scenicznej tradycji. Reżyserowi trudniej pracuje się z aktorem, który partię ma tak świeżo w głowie. Jak realizowałem tu poprzednio " Toscę", mogłem wprowadzić do spektaklu koreańskiego śpiewaka w trakcie dwóch prób, ponieważ wcześniej śpiewał w niej 150 razy. A tak trzeba budować przedstawienie od zera - i muzycznie, i scenicznie.

Czy odchodzi pan w przedstawieniu od realiów czasu, w którym toczą się wydarzenia przedstawione w "Manru"?

- To nie jest konieczne. Chodzi tylko o to, by widz zobaczył na scenie dramat, a nie romantyczno-sielankową historyjkę. Chcemy natomiast, żeby każdy bez względu na to, gdzie mieszka, zobaczył w tej operze to, co jest uniwersalne - dramat nietolerancji. Dlatego nie trzeba realiów zmieniać na współczesne. Bo ten dramat taki po prostu jest.

* * *

MILAN DAVID, scenograf

Piękno ascetycznej przestrzeni

Sama plastyka najmniej interesuje mnie przy projektowaniu scenografii. Najpierw trzeba tekst zinterpretować, dotrzeć do jego sedna. To najważniejszy etap przygotowań, nad którym pracuję z reżyserem. Dopiero z tego wynikają późniejsze poszukiwania efektu plastycznego. Dla " Manru" przygotowałem monumentalną scenografię, silnie oddziałującą na widzów grą świateł. Utrzymane w biało-szaro-czarnej tonacji dekoracje, podobnie jak kostiumy, podkreślą grozę toczących się na scenie wydarzeń. Akcja będzie się rozgrywać głównie w wielkiej stodole. Ta zamknięta przestrzeń będzie otwierała się coraz bardziej, by w trzecim akcie stać się całkiem ascetyczna. Nie ma nic piękniejszego niż pusta scena teatru operowego. Współczesna opera zbliża się do teatru dramatycznego. Do przeszłości należą wystawienia, w których solista wychodził, by śpiewać w scenerii namalowanego tła, wystarczającego za całą dekorację.

" Manru" jest bardzo ciekawym wyzwaniem dla scenografa, bo dramaturgia tego utworu każe szukać nietuzinkowych rozwiązań, przestrzeni współgrającej z tragicznymi wydarzeniami, których jesteśmy obserwatorami.

Dziwi mnie, że ta opera jest tak rzadko wystawiana, bo ma przepiękną muzykę i interesujące libretto. Może to dlatego, że zawsze najciemniej jest pod latarnią, czyli Polakom trudniej docenić to, co mają wartościowego i oryginalnego. Pewnie dlatego wolą zajmować się wystawianiem znanych, już spopularyzowanych, tytułów.

Not. m.p.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji