Artykuły

Bydgoszcz. Nowoczesny teatr dyrektora Łysaka

- Mam kilka nowatorskich pomysłów, choć rewolucyjnych zmian nie będzie, bo bydgoski teatr tego nie potrzebuje - mówi Paweł Łysak [na zdjęciu], nowy dyrektor Teatru Polskiego, który od czwartku pracuje w Bydgoszczy

Aleksandra Chwastek: Pierwszy dzień pracy w bydgoskim teatrze za panem. Jak minął?

Paweł Łysak: To było tylko oswajanie terenu. Oglądanie teatru, spotkania z dziennikarzami.

Miasto też powoli pan oswaja?

- Powoli tak. Już je polubiłem z kilku powodów. Po pierwsze mam sentyment do miast niezniszczonych, w których widać historyczną zabudowę. Ona tworzy ich duchowość. Lubię spacerując ulicami podnosić głowę i podziwiać ozdobne gzymsy. Po drugie podoba mi się, że ludzie tutaj jakby wolniej chodzą. Nie przepychają się wsiadając do tramwajów, nie trącają jeden drugiego.

Co słyszał pan o Bydgoszczy, zanim tu przyjechał?

- Słyszałem o klubie Mózg. Z Bydgoszczy pochodzi mój dawny kolega, jeszcze z czasów studiów filozoficznych. To on mnie zabrał do Mózgu i dużo o nim opowiadał. Jest jeszcze jedno miejsce, które kiedyś zwiedziłem i dzięki któremu Bydgoszcz słodko mi się kojarzyła. To Goplana, do której jako mały chłopiec przyjechałem z tatą. Tak się wówczas objadłem ciastkami, cukierkami i innymi słodyczami, aż mnie mdliło. Ale i tak było fajnie.

Teraz może już nie być tak słodko. Nie boi się pan spotkania z zespołem, po burzy związanej z pana wyborem na dyrektora?

- Nie. Ja kocham aktorów. W końcu to ludzie, którzy tak jak ja, żyją teatrem.

Tylko czy oni odwzajemnią to uczucie.

- Tego nie wiem. Nigdy nie pracowałem z bydgoskimi aktorami, choć dużo dobrego słyszałem o "Plastelinie" czy "Tramwaju zwanym pożądaniem".

Zacznie pan pracę od poważnych zmian personalnych?

- Nie. Najpierw muszę poznać zespół. Poza tym to nie jest czas na budowanie zespołu. Sezon już trwa, a my nie mamy premiery. Dlatego teraz należy przygotować repertuar.

Ale jak ogarnie pan sytuację, to sprowadzi swoich ludzi?

- Za szybko na takie deklaracje. Na pewno będę zapraszał do współpracy młodych, ciekawych ludzi. Myślę jednak, że ten teatr rewolucji nie potrzebuje.

Festiwal Prapremier też nie?

- Festiwal ma już swoją renomę w kraju. To ważna impreza, która wpisała się do teatralnego kalendarza, co nie oznacza, że nie należy jej rozwijać.

Bydgoskim teatromanom z pewnością marzy się międzynarodowy festiwal prapremier.

- Już o tym myślałem. Zdążyłem nawet poczynić pewne kroki w tym kierunku.

Czy to oznacza, że już podczas kolejnej edycji pojawią się zagraniczne przedstawienia?

- Nie mogę obiecać, ale pracuję nad tym.

Teatr Polski pod pana rządami ma być bardzo nowoczesny.

- Od nowoczesności nie ma ucieczki. Dzisiejszy widz tego wymaga.

Możemy spodziewać laserów, robotów, elektroniki na scenie?

- Tu nie chodzi o dekoracje, a technikę pracy. Teatr nie powinien konkurować z nowymi technologiami. Jego przewaga polega na bezpośrednim kontakcie z widzem, a nowoczesność w jego obszarze - na doskonaleniu techniki aktorskiej.

I wystawianiu nowej dramaturgii.

- Kiedy w latach 90. w Towarzystwie Teatralnym, które założyliśmy w Warszawie decydowaliśmy się na współczesne dramaty wszyscy wokół pukali się w czoło, nie rozumieli po co. Dziś to normalne.

W repertuarze naszego teatru klasyki zabraknie?

- Proporcje będą pół na pół, bo nowoczesność, o której rozmawialiśmy polega także na odczytywaniu na nowo dawnych dzieł. Klasyka ukształtowała naszą kulturę i nie można z niej zrezygnować, trzeba ją jednak odczytywać przez pryzmat współczesności.

Zapowiadał pan także, że teatr ma żyć projektami, a nie premierami.

- Taki pomysł miałem już od dawna, choć wcześniej nigdzie go nie zrealizowałem. Projekt to byłby szeroko sformuowany temat, wokół którego przygotowywalibyśmy nie tylko premiery, ale też inne działania - czytania, projekcje, analizy, warsztaty.

Niech pan poda przykład takiego tematu.

- Kapitalizm, feminizm, patriotyzm.

Kiedy przystąpi pan do realizacji pierwszego?

- Nie za szybko, bo to wymaga gruntownych przygotowań, współpracy całego zespołu.

A kiedy obejrzymy pierwszą w tym sezonie premierę?

- Mam nadzieję, że jak najszybciej. Ale daty nie podam. Pracuję przecież dopiero jeden dzień.

Będzie to spektakl w pana reżyserii?

- Nie, ale mój obejrzą państwo jeszcze w tym sezonie.

***

Paweł Łysak pochodzi z Warszawy. Ma 42 lata. Jest absolwentem filozofii i socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, a także Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W 1998 roku został wiceprezesem Towarzystwa Teatralnego propagującego teatr społecznie zaangażowany i najnowszą zachodnią dramaturgię. Był też zastępcą dyrektora Teatru Polskiego w Poznaniu. Jego żona Katarzyna jest psychologiem. Mają dwie córki. 19-letnia Karolina studiuje socjologię, a 15-letnia Magda to gimnazjalistka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji