Artykuły

Czy warto być aktorką?

- Nie cierpię castingów. One powodują, że tracę szacunek dla swojego zawodu i dla siebie. Aktor to nie kukła, która nagle, w pokoju pani kadrowej, ma powiedzieć monolog Lady Makbet. Bo taka jest potrzeba reżysera - mówi wrocławska aktorka KINGA PREIS.

Ryszarda Wojciechowak: Warto być aktorką?

Kinga Preis: Mnie wejście w ten zawód kosztowało wiele nerwów. Do szkoły aktorskiej zdałam dopiero za trzecim podejściem. I słusznie, że mnie na początku nie chcieli - bo to potem człowieka wzmacnia.

A nie podcina skrzydeł?

- Nie. Zrozumiałam, że to fantastyczny zawód, ale... nie jest dla mnie najważniejszy w życiu. Aktorstwo to frajda, pasja, którą mogę realizować. W dodatku mi za to płacą. Pewnie, że droga przez te trzy egzaminy była drogą przez mękę. Człowiek czuje się tak strasznie, kiedy go odrzucają. Zresztą ten ostatni raz, to był taki rzut na taśmę. Ja już właściwie nie chciałam zdawać. Ale rodzina bardzo mnie wspierała i we mnie wierzyła.

Ile w tym zawodzie trzeba mieć szczęścia, a ile talentu?

- Nie potrafię ocenić w procentach. Pomocny jest także przypadek. Bo to jest bardzo niesprawiedliwy zawód. Subiektywny. Niewymierny. Aktorstwo to bazowanie na emocjach ludzi, którzy nas oglądają. A każdy widz jest inny i czegoś innego od nas oczekuje. Ale warto być sobą. Nie można zaspokoić gustów całej publiczności. Bo wtedy rola wychodzi nijako.

Chciałabym zapytać o urodę. Jest coś takiego w kobietach, że chcą być piękne, chcą się podobać. Pani nie ma z tym problemu?

- Ja nie. Bardzo szybko zorientowałam się, że piękno zewnętrzne jest mało interesujące w filmie. A ja wyglądam tak jak... wyglądam. Jestem mała, korpulentna, piegowata. Długo byłam ruda. I jest mi z tym bardzo dobrze. Nie mam kompleksów. Jestem piękna dla tych, dla których chcę być piękna. I myślę, że to wystarczy. Nie mam ciągot do tego, żeby się wszystkim podobać. Żeby uwodzić. Nieustannie się przebierać.

W filmie "Statyści", w którym pani gra, jest scena, w której wygląda pani pięknie. Patrzyłam i mówiłam do siebie: To jest Kinga Preis?

- Bo jak to mówią: Każda "aktora" musi znaleźć swojego operatora. Alek Tomiak, który robił zdjęcia do "Statystów" i do "Ciszy", zna mnie już na pamięć. I pewnie ma jakiś sposób, żeby mnie pokazać ładniejszą, niż jestem w rzeczywistości. Zdarzają się czasami zabawne sytuacje, kiedy mnie ktoś rozpoznaje. Słyszę wtedy: Ojejku, ale pani jest zupełnie inna niż w filmie. Ostatnio byliśmy z mężem w jakimś telewizyjnym programie. I pokazano tam sondę pod hasłem: kim jest Kinga Preis? Pytano ludzi we Wrocławiu, w którym mieszkam. Nikt nie wiedział. Śmialiśmy się, bo ludzie doszukiwali się mnie w różnych zawodach: a to polityk, a to piosenkarka, a to plastyk.

Tylko nie aktorka...

- W końcu pojawiła się pani, która powiedziała: to jest aktorka. Dosyć dobra. Tylko ma bardzo niechodliwą urodę (śmiech).

Ja miałam inny z panią problem. Przed rozmową myślałam, że Kinga Preis to osoba dość ponura, chłodna, zdystansowana. A tymczasem widzę osobę ciepłą, radosną, uśmiechniętą.

- Bo to tak zwykle bywa. Spotkała pani komedianta albo satyryka, który prywatnie sypie kawałami? To są zazwyczaj ponuracy. Aktora z kolei utożsamia się z rolami. A ja grywam zwykle w filmach potwornie obciążonych, w których problem goni problem. Wszyscy więc myślą, że ja mam takie same problemy w życiu prywatnym, jak w filmowym. Że jestem niedowartościowana, nie za ładna. Ale na tym polega piękno tego zawodu, że ludzie się na potrzeby jakiejś roli zmieniają. Ten zawód jest piękny dlatego, że człowiek się czuje kreatorem jakiegoś świata. I jakiejś postaci.

W filmie "Nigdy w życiu" główna bohaterka Danuta Stenka opowiada o kobietach, które za wszelką cenę chcą schudnąć dla swoich mężów. I kogo kamera pokazuje w tej scenie?

- "Mię" (śmiech). Prywatnie jestem admiratorem tego, żeby ludzie pokochali siebie takimi, jakimi Pan Bóg ich stworzył oraz mama z tatą. Trzeba lubić swoje ciało. Nie odsysać się, nie doklejać sobie sztucznych rzeczy w różnych miejscach. Bo to nam nic nie da życiowo.

Castingi to dla aktora pewnie duża lekcja pokory.

- To nie jest lekcja pokory. Casting w polskim kinie polega na tym, że się do jakiejś roli sprasza około 500 aktorów. Różnej maści - małych, dużych, rudych... To nie jest ważne. Ponieważ nie ma zazwyczaj żadnej wizji osoby, której się poszukuje. Dostaje się tekst sceny, którą należy zagrać na minutę przed wejściem. Więc jest to casting na to, kto się najszybciej nauczy tekstu. Nie cierpię castingów. One powodują, że tracę szacunek dla swojego zawodu i dla siebie. Byłam w życiu na dwóch, i to takich z prawdziwego zdarzenia, które od początku były przygotowane profesjonalnie. Tekst dostałam na dwa tygodnie przed. Była też pełna charakteryzacja. Aktor to nie kukła, która nagle, w pokoju pani kadrowej, ma powiedzieć monolog Lady Makbet. Bo taka jest potrzeba reżysera.

Traktuje pani aktorstwo jako pasję. Ale czy ten zawód nie niesie trochę goryczy?

- Goryczy? Jakiego rodzaju?

Na przykład takiej, że rola nie zostanie zauważona, albo że się zagra w filmie, który nie dostanie nagrody na festiwalu.

- W Polsce jest co najmniej kilkudziesięciu wspaniałych aktorów i aktorek, którzy nigdy nie zostali docenieni. Nie mam więc prawa do takiego poczucia, że jak z jakiegoś festiwalu nie wyjadę z nagrodą, to już jest ze mną źle. To tylko świadczy o tym, że inne filmy były bardzo dobre, a inni aktorzy świetni w swoich rolach. Ale jest coś innego. Będąc aktorką ze wszystkimi możliwymi nagrodami w Polsce, nie mogę sobie pozwolić właściwie na żadne finansowe ekscesy w życiu. Jadę na wczasy korzystając z oferty last minute. Mam samochód na kredyt. I mam też świadomość, że gdybym zagrała w serialu czy reklamie, tak by nie było. Ale wybieram kino artystyczne - ze świadomością, że nie muszę mieć wszystkiego.

To trudniejsza, ale podobno piękniejsza droga.

- Ja tak właśnie uważam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji