Artykuły

Nieudana "Halka"

"Halka" w reż. Kazimierza Kowalskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Adam Czopek w Dzienniku.

Najnowsza inscenizacja tego narodowego dzieła razi koturnowością i tradycjonalizmem w nienajlepszym wydaniu. Poziom muzyczny i wokalny też nie stawia tej premiery w rzędzie rewelacji.

Dyrygent prowadził całość bez większego przekonania i dynamiki. Muzyka pod jego batutą wyprana została z emocji i nie miała dramatycznego pazura. Na dodatek zwolnione tempa sprawiły, że pozbawiona witalności płynęła zbyt wolno, by nie powiedzieć ospale. Orkiestra tym razem też nie prezentowała poziomu, do jakiego już nas przyzwyczaiła.

Równie niewiele dobrego da się też powiedzieć o obsadzie. Tak na dobrą sprawę posłuchać można było tylko obdarzonej interesującym głosem Bernadetty Grabias w partii Zofii i Krzysztofa Bednarka jako Jontka. Chociaż i jemu przytrafił się w III akcie wypadek przy pracy. Zenon Kowalski w partii Janusza zaprezentował matowy, pozbawiony nośności i blasku głos, który w scenach zbiorowych po prostu ginął w tle. Podobnie ma się rzecz z Wiesławem Bednarkiem jako Stolnikiem. Obu panom zdarzały się zbyt często wokalne niedoróbki. Natomiast Małgorzata Borowik zupełnie się nie sprawdziła w partii tytułowej bohaterki. Jej pozbawiony blasku głos z trudem radzi sobie z tessiturą Halki. Nie dość, że zabrakło jej scenicznego temperamentu, to na dodatek nie potrafiła nadać swojej interpretacji dramatycznego wyrazu, co najbardziej widoczne stało się w ostatnim akcie.

Jak już wspomniałem na wstępie, łódzka "Halka" kurczowo trzyma się tradycji. Mamy pełną cepeliadę: kolorowe stroje góralskie, ciupagi, chusty, kierpce i szlacheckie kontusze. Jednak w reżyserii trudno doszukać się jakieś wyraźnej myśli przewodniej. Na scenie panuje od dawna znany schemat: soliści z przodu, chór (tym razem też w nie najwyższej formie) po bokach lub z tyłu w półkolu. Akcja prowadzona jest bardzo statycznie, a postaciom brakuje psychologicznej prawdy i głębi. Zabrakło splatających się emocji i ludzkiego dramatu. Jedynym oryginalnym pomysłem jest zaskakujący finał. Halka nie rzuca się ze skały do rzeki, klęka pod przydrożną kapliczką i zastawia ją wychodzący na proscenium chór, co zupełnie rozłożyło dramatyczną wymowę finału.

Temperaturę przedstawienia podniosły - na chwilę - zgrabnie skonstruowane sceny baletowe: polonez, mazur i tańce góralskie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji