Artykuły

Teatr jest w nas

- "Brama" istnieje i ciągle się rozwija. Planów nam nie brakuje i ochoty do dalszej pracy i poszukiwań także. Trudno wyobrazić sobie życie bez teatru, bo to on w dużej mierze jest naszym życiem. Nasz pociąg jedzie dalej... - mówi DANIEL JACEWICZ, założyciel teatru.

Rozmowa z Danielem Jacewiczem i Mariuszem Tarnożkiem

JAK trafia się do teatru?

Daniel Jacewicz: - Ja zostałem do niego wepchnięty wręcz na siłę przez swoją nauczycielkę polonistyki z XIV LO w Szczecinie, która przygotowywała "Tango" Mrożka. Taktycznie zachorowałem, ale i tak nie udało mi się wymigać od udziału w tym spektaklu. Wystąpiłem w nim jako aktor i za rolę dostałem nawet nagrodę. Ale teatr wtedy wcale mnie nie wciągnął. To stało się później, w Goleniowie, gdy wspólnie z przyjaciółmi założyłem teatr "Brama".

Mariusz Tarnożek: - Mnie popchnęła do teatru jakaś wewnętrzna moc, bo tak naprawdę teatr interesował mnie od najmłodszych lat. Ale nie ukrywam, że ciągnęła mnie także grupa, ludzie, którzy skupili się wokół Daniela, prowadzącego wówczas koło teatralne w Goleniowskim Domu Kultury, a potem "Bramę". Byli ciekawi, barwni, nietuzinkowi. O coś im chodziło. Pamiętam, jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że Daniel jest ode mnie młodszy o trzy lata. Ja zawsze sobie wyobrażałem, że instruktor teatralny, reżyser, to jest ktoś doświadczony, człowiek z charyzmą, który potrafi skupić wokół siebie młodzież i pokazać świat, którego do tej pory nie widzieli.

"Bramę" tworzyliście wspólnie, dziesięć lat temu, od podstaw. Dziś mamy jej jubileusz. Ale to była pionierska robota teatralna w Goleniowie, to był teatr poszukujący odpowiedzi na najważniejsze pytania.

D.J.: - Byliśmy pełni zapału i entuzjazmu. Chciało nam się robić nie tylko teatr, który przemawia ze sceny, ale także przebywać ze sobą, tworzyć pewną wspólnotę, pokoleniową, duchową i towarzyską. Pomysłów mieliśmy mnóstwo i poza szukaniem w teatrze odpowiedzi na ważne pytania świetnie się bawiliśmy. Ale jednocześnie sporo czytaliśmy, dyskutowaliśmy, rozwijaliśmy się.

Mariusz w debiucie nie wszedł nawet na scenę... To nie był chyba wymarzony debiut?

- M.T.: - Właśnie, że był. Pamiętam go dokładnie: "Rondo" Schaeffera, które nie było wówczas wydane drukiem. Daniel otrzymał tekst od autora, którego osobiście poznał. Ja miałem w tym spektaklu rolę śpiewaka, ale zza kulis. Niesamowite doświadczenie.

- D.J.: - Ja byłem zafascynowany Schaefferem i jestem dumny z tego, że go poznałem i uczestniczyłem w próbach, które osobiście prowadził. On był na pewno jedną z postaci, która wciągnęła mnie w teatr.

Teatr "Brama" w ciągu kilku lat stał się kulturalną wizytówką Goleniowa. Głośne spektakle, nagrody na różnych festiwalach, zainteresowanie mediów. Spodziewaliście się tego?

D.J.: - Myśmy w ogóle o tym nie myśleli. Chcieliśmy robić dobre spektakle, które mówią o czymś ważnym dla nas.

Dzięki "Bramie" w Goleniowie odbywał się festiwal teatralny "Bramat", a miasto na czas jego trwania stawało się kulturalną stolicą regionu.

M.T.: - To świetna impreza, którą udało się zorganizować dzięki zapałowi i kontaktom z innymi teatrami z kraju, ale także dzięki wsparciu lokalnych władz.

Jednym z największych sukcesów waszego teatru była główna nagroda na Łódzkich Spotkaniach Teatralnych. Dla teatru z nurtu alternatywnego to niebywałe wyróżnienie.

D.J.: - Nagrody cieszą, ale chyba jeszcze większą nagrodą były dla nas kontakty i ciepłe słowa słyszane od autorytetów, takich jak chociażby Jan Peszek, Anna Chodakowska czy Ewa Wójciak z poznańskiego "Teatru Ósmego Dnia". Ich akceptacja tego, co robimy, miała dla nas ogromne znaczenie. Budowała nas i dawała dodatkową siłę.

"Bramy" już nie ma w Goleniowie, ale dziesięć lat działania w tym mieście przyniosło chyba jakieś owoce.

M.T.: - Ja wprawdzie opuściłem teatr trzy lata temu, ale jestem przekonany, że jakieś ziarno zostało posiane. Tym bardziej że my nie robiliśmy sztuki kupowanej, która przyjeżdża i odjeżdża, ale swoją własną. Grupa młodych ludzi animowała różne działania, także pozateatralne. I wielu z nich nadal mieszka w Goleniowie. Teatr, myślenie teatrem na pewno w nich zostało.

Z działań pozateatralnych najgłośniejszy był chyba występ... Michała Wiśniewskiego, ówczesnego gwiazdora polskiej estrady, znanego z czerwonej czupryny.

D.J.: - W jego rolę wcielił się Marek Kościółek, czołowy aktor teatru, który wysiadł z długiej białej limuzyny w centrum miasta. Tłumy ludzi oczekiwały gwiazdora i spotkania z nim. I dostały to, czego oczekiwały, poza tym, że to nie był prawdziwy gwiazdor, tylko jego dobrze ucharakteryzowana kopia.

Przez "Bramę" przewinęło się sporo młodych ludzi Jedni związywali się z nią na dłużej, inni na krócej, a jeszcze inni wręcz na stałe. Co robią ci ludzie teraz?

M.T.: - Różne rzeczy. Jedna z koleżanek studiuje w Warszawskiej Szkole Teatralnej, kolega prowadzi teatr w Maszewie, ja szefuję Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Stepnicy, Daniel nadal prowadzi "Bramę", inni studiują, pracują, żyją, rozwijają się. Teatr i szeroko pojęta kultura siedzi jednak w każdym z nas, bez względu na to, co obecnie robimy.

Co będzie dalej z "Bramą'?

D.J.: - Kilka dni temu świętowaliśmy uroczyście dziesięciolecie w zaprzyjaźnionej z nami szczecińskiej "Kanie". Bardziej czy mniej świadomie podsumowaliśmy tę dekadę i pracujemy dalej. "Brama" istnieje i ciągle się rozwija. Planów nam nie brakuje i ochoty do dalszej pracy i poszukiwań także. Mnie i kilku moim kolegom trudno wyobrazić sobie życie bez teatru, bo to on w dużej mierze jest naszym życiem. Nasz pociąg jedzie dalej...

Zatem powodzenia! Dziękuję bardzo za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji