Artykuły

Nietzsche Kontra Beckett

Że Kraków huczy od plotek, to zrozumiale. Że od plotek huczy Warszawa, też, bo wbrew pozorom wcale się pod względem plotkowania tak nie różnią. Ale w naszym coraz bardziej podzielonym kraju fakt, że pewien znany krytyk uderzył pewnego znanego pisarza, jest prawie sprawą polityczną - komentarz Miłady Jędrysik w Gazecie Wyborczej.

Prof. Michał Paweł Markowski, znawca Nietzschego, kierownik Katedry Międzynarodowych Studiów Polonistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, opublikował w "Tygodniku Powszechnym" bardzo kąśliwy felieton o zapatrzonym w siebie Wielkim Pisarzu, w którym wiele osób rozpoznało Antoniego Liberę, tłumacza i znawcę Samuela Becketta, autora głośnej powieści "Madame".

Żona Markowskiego jest kierownikiem literackim Teatru im. Słowackiego w Krakowie, gdzie właśnie miała się odbyć premiera trzech jednoaktówek Becketta w reżyserii Libery.

W teatrze na przedpremierowym spotkaniu z zespołem Libera zaatakował żonę Markowskiego, która niedawno gościła w jego domu i przekazała mężowi informacje o jego narcystycznym zachowaniu się podczas tej wizyty. Wszystko wskazuje na to, że nie wiedziała, jak te opowieści zostaną wykorzystane.

Już po premierze w obecności zespołu teatru Markowski zażądał, by Libera przeprosił jego żonę. Ten odparł, że nie będzie rozmawiał "z oficerem prowadzącym" agenta (w domyśle: swojej żony). I dostał po twarzy.

Prywatny spór zakończył się rękoczynami, które nie mają nic z kulturą wspólnego - i w sensie kulturalnego zachowania, i literackiej debaty.

"Dziennik" zrobił z tego sensację na pierwszą stronę w artykule, z którego wynika, że Markowski to prawie szaleniec, nie zająkując się, za jaki epitet Libera oberwał. Markowski to felietonista "Tygodnika", pisma "lże-elity".

Za to krakowski oddział "Gazety Wyborczej", z zapałem godnym lepszej sprawy, poparł Markowskiego, pisząc, że za "agenta" i "oficera prowadzącego" można tylko w twarz dawać.

Sam Markowski w oświadczeniu dla "Dziennika" wyraził żal z powodu fizycznego ataku na adwersarza, ale tak się wytłumaczył: "Chodziło mi jedynie o wyraz całkowitej dezaprobaty dla nikczemnych zachowań, które - osobom wpatrzonym ślepo w polityczne przykazania - pozwalają bezkarnie szkalować niewinnych ludzi".

Ludzie, czy myśmy wszyscy powariowali? Choć może nie powinno dziwić, że ciężka atmosfera oskarżeń i pomówień prowadzi do tego, że niektórym puszczają dziś nerwy. Jeszcze jakiś czas temu słów "agent" czy "oficer prowadzący" można było używać w żartach. Wygląda na to, że dziś to zniewaga wymagająca krwi. Ale jeszcze smutniejsze jest to, że media tak bardzo się zagalopowały w politycznych podziałach, że nawet kwestię honorową, jaką jest prawdziwa lub domniemana zniewaga i reakcja na nią, im podporządkowują.

W najbliższym "Tygodniku Powszechnym" ukażą się oświadczenia Markowskiego i Libery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji