Artykuły

By zdążyć wejść na Mount Everest...

O śmierci i o tym... jak żyć, rozmawiamy z WIESŁAWĄ NIEMASZEK, aktorką olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza, odtwórczynią roli cioci Róży w spektaklu pt. "Oskar i Pani Róża" opartym na powieści Erica-Emmanuela Schmitta.

"Oskar i Pani Róża" [na zdjęciu] to opowieść o umieraniu, o trudnym procesie żegnania się ze światem przez zaledwie 10-letniego, chorego na białaczkę chłopca. W tej ostatniej drodze towarzyszy mu jego ukochana ciocia Róża. Jak Pani przygotowywała się do takiej roli?

- Przyznam, że temat śmierci dotyczy mojej prywatnej sprawy. Niedawno, w grudniu odszedł ktoś bardzo mi bliski - moja siostra. Byłam z nią bardzo związana. Odeszła nagle. Tak nagle, że nie zdążyło się powiedzieć paru rzeczy... Wydaje mi się zresztą, że zawsze po odejściu kogoś bliskiego ma się wrażenie, że czegoś się nie zdążyło zrobić lub powiedzieć... Zatem ten temat siedział we mnie. Chociaż niespecjalnie przepadam za dydaktyzmem, jaki jest w tej literaturze. Ale z pewnością temat śmierci dotyczy każdego człowieka. Nawet jeśli ktoś bliski nie odszedł, to zawsze jest lęk, że to przecież kiedyś musi nastąpić... To jedna ze spraw ostatecznych... I chyba jedyna, kiedy słowo "nigdy" ma swoje zastosowanie...

le ludzie boją się rozmawiać o śmierci.

- Myślę, że tak... Choć to zrozumiałe, bo chciałoby się czerpać z życia, chciałoby się żyć. I zwykle to, czego się boimy, tego wolimy przynajmniej na moment nie dostrzegać... Ale jest tak, że z wiekiem ludzie zaczynają to widzieć, bo bezpieczny krąg wokół nas zaczyna mieć szczeliny.

Czy jest ciężej, jeżeli mamy świadomość, że ktoś umrze?

- Jeżeli wiemy, to jeszcze mamy taką egocentryczną szansę na przygotowanie się. Gorzej jest, gdy danego dnia rozmawiamy ze sobą, mamy plany, by razem zdobyć Mount Everest. A następnego - okazuje się, że nic z tego, bo tej osoby obok nas już nie ma i idziemy sami...

Czego takie bolesne doświadczenia uczą, jeśli w ogóle uczą?

- Zaczynamy może bardziej dostrzegać osoby, które są wokół nas. Bo, jak to mówi moja 94-letnia babciunia: "Nie wiemy kto pierwszy z brzegu". Pożegnała już strasznie dużo osób, łącznie ze swoimi dziećmi, wnukami, braćmi, rodzicami.... I mimo to jest osobą niebywale pogodną, mądrą. Patrzę na nią i widzę światło w człowieku, jakie daje miłość do bliskich i miłość w ogóle. I myślę, że dlatego babcia żyje tak długo. Nigdy nie widziałam, by zagotowała się w niej złość. Ona po prostu potrafi żyć. Im dłużej żyje, tym więcej w niej łagodności i spokoju, tym mniej pretensji do Boga, czyli tym więcej wiary. Podziwiam ją.

W "Oskarze i Pani Róży" wiele się mówi o wierze, wierze w Boga. Czy ona pomaga pogodzić się z odejściem bliskiej osoby lub... własną śmiercią?

- Wiara jest intymną sprawą każdego człowieka. Czy tym, że jesteśmy chrześcijanami? Według mnie jest raczej szerokością naszej duszy. Pokazuje, że parę rzeczy w życiu warto, szczególnie jeśli chodzi o dobro, które utożsamiane jest z bielą. A jak wiadomo, w ciągu życia w człowieku szarzeje bardzo dużo spraw. Wolałby je wyczyścić, a często okazuje się, że to już niemożliwe. I jeżeli ludzie są na tyle pyszni, żeby sądzić, że wszystko od nich zależy, to myślę, że się bardzo mylą. Nasz koniec nie zależy przecież od nas. Zdając sobie z tego sprawę, po prostu lepiej się żyje. Ta świadomość nas po prostu wzbogaca...

Bohater książki, Oskar, nie mógł jednak pogodzić się z tą myślą. Nieustannie zadawał pytania: dlaczego?

- Proszę zauważyć, że on zadawał bardzo dorosłe pytania. Pytania, które zadaje sobie każdy człowiek, które w nas tkwią, są naszym lękiem. Pytał o to, o czym myśli każdy. Zrobił to w sposób bardzo prosty, acz dorosły. Kiedy rozmawiałam z panią doktor, opiekującą się śmiertelnie chorymi dziećmi, powiedziała mi, że one mają świadomość przejścia na drugą stronę. Dzięki niej dorośleją w niebywałym tempie, właśnie w ciągu paru dni.

Czy nie wydaje się Pani, że 12 dni na pożegnanie Oskara i każdego człowieka to mało?

- Wydaje mi się, że w tym czasie Pani Róży udało się przeprowadzić Oskara na drugą stronę.

Czy ta rola pomogła Pani w osobistym zrozumieniu śmierci?

- Wiele jest literatury na ten temat i niekoniecznie musiał to być "Oskar...". Codziennie powinniśmy się dowiadywać, że wiele można zdobyć łagodnością, słuchaniem i nastawieniem się na rozmowę z drugim człowiekiem. Pogłębiać wiedzę o tym, że człowiek nie jest sam. Cokolwiek by się na świecie nie działo, to zawsze dookoła trzeba szukać ludzi, od których człowiek się uczy - i żyć...

I zaakceptować cierpienie, które wiąże się zarówno ze śmiercią, jak i z życiem?

- Z jego zaakceptowaniem jest znacznie trudniejsza sprawa, niż nam się wydaje. Bo dopiero wtedy, kiedy ono nas bezpośrednio dotyka możemy powiedzieć, czy jesteśmy w stanie je zaakceptować. Czy mamy taką wiedzę i taką rozpiętość duchową, że możemy to gdzieś zmieścić.

W środę Wszystkich Świętych. Jakie to święto dla Pani?

- Do czasu, kiedy nikt z moich najbliższych nie odszedł i mój krąg bezpieczeństwa nie został przerwany, lubiłam to święto. Lubiłam, bo wtedy człowiek zajrzał troszeczkę w głąb siebie i zadumał się, zatrzymał. Poza tym miało swój urok. Spokój, palące się znicze, rodziny, które nareszcie mają okazję, by się spotkać...

Kiedyś, rozmawiając z 70-letnią panią, zobaczyłam w jej oczach strach. Zwierzyła mi się, że nie lubi tego święta i nie będzie jechać na groby. Wtedy jej nie rozumiałam. W tym roku, kiedy sama będę musiała na nie jechać, będzie to trochę mniej radosne święto niż dawniej. Być może nie posiadam jeszcze wiedzy o tym, że można łagodnie podejść do śmierci. Bo, jeżeli chodzi o moje prywatne cierpienie, nie umiem się z tym pogodzić. A jeśli chodzi o cierpienia Oskara, bohatera książki - to po prostu rola do zagrania. Nie oszukujmy się

- nie można całych emocji przelewać w sztukę, bo wyczerpalibyśmy się po pierwszym spektaklu! Natomiast gorzej jest, jeśli człowieka dotyczy ten temat osobiście. Wtedy to już znacznie trudniejsza rola do pokonania. Ale chociaż spróbujmy własną mądrością i miłością zaufać, że nasz "bezpieczny krąg" tak do końca nigdy nie będzie rozerwany. Postarajmy się pamięcią o tych, co byli, dobrocią - o tych, którzy są.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji