Artykuły

Bękart okrągłego stołu

Jest kłopot z przedstawieniem, które mówi o sprawach narodowych, ważnych i poruszających. Jak to przekazać bez ironicznego dystansu? Jak bez pokazywania jęzora? Jak? Jakich słów użyć bez wstydu, że podpisujemy się pod kolejnym cynicznym cwaniakiem z pełną gębą "Patryjotyzmu"? - refleksje reżyser OLGI LIPIŃSKIEJ pracującej nad nowym spektaklem.

Mam kłopot. Spektakl, nad którym teraz pracuję, kończy się słowami pieśni takimi oto: Służyć swej Ojczyźnie milo/ Choćby i o głodzie/ Byle światło w ludziach było/ i sława w Narodzie. Oczywiście też tak uważam i podpisuję się pod tym pięknym tekstem obiema rękami. Tekst powstał ponad dwieście lat temu i jak wiadomo, Wojciech Bogusławski pisał go pod naciskiem "Spiskowych". Tak wtedy nazywano konspirę. Pan Bogusławski zapalonym konspiratorem nie był. Był patryjotą niestety niemodnym w Polsce. Był głosem wołającym na puszczy o ZGODĘ Nie był zwolennikiem rewolucji i publicznego wieszania, czego niestety był świadkiem, i "Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale", sztuka, w której grany przez Bogusławskiego Bardos usiłuje pogodzić zwaśnione strony, na premierze przeradza się w patriotyczną demonstrację. No właśnie. Postawa pana Bogusławskiego jest mi bliska (toutes proportions gardees), ale ze sztuką mam kłopot. Przyznaję, obca jest mi wszelka konspira, spiski, rewolucje, demonstracje, palenie kukieł i kretyńskie skandowanie haseł. "Mądrość" zbiorowa tępo i bezmyślnie pokrzykująca: Bal-ce-ro-wicz mu-si o-dejść i Bal-ce-ro-wicz i tak dalej. I gdyby ktoś z boku tak dla jaj wyskandował: Za-wra-ca-nie ki-jem Wi-sly, mądrość zbiorowa podchwyci: Bal-ce-ro-wicz ki-jem Wi-sły\ Byle ilość sylab się zgadzała. Mam takie zdanie, może i niesłuszne, ale tak to widzę i słyszę. Mówiąc szczerze, nie kocham zbiorowej mądrości i nie uważam też, że większość musi mieć rację. Proszę zwrócić uwagę, że wypowiadam się bardzo elegancko i kulturalnie, chociaż w niezgodzie z emocjami, które mną targają na ten temat. No więc jest kłopot z przedstawieniem, które mówi o sprawach narodowych, ważnych i poruszających. Jak to przekazać bez ironicznego dystansu? Jak bez pokazywania jęzora? Jak? Jakich słów użyć bez wstydu, że podpisujemy się pod kolejnym cynicznym cwaniakiem z pełną gębą "Patryjotyzmu"? Wszystko, cholera, zawłaszczyli cwaniacy! Gorzej, ośmieszyli. Święte oburzenie z powodu żartu z psimi kupami spowodowało spiralę niewybrednych wiców z imponderabiliów. Psie kupy a polski Patryjotyzm - dysertacja czeka na autora. Oj, matko, panie Ministrze od prokuratury, czym głośniejsze bicie w tarabany, tym Ojciec ze śmiechem cały zapłakany. Jak mam myśleć o mojej Ojczyźnie serio, z szacunkiem i miłością, jeśli wychowałam się nie w Polsce, ale w Czarnej Dziurze? Może miałam kochać tę Dziurę i służyć jej o głodzie? A na drzewo z nią! Owszem jako uczennica odgruzowywałam Warszawę i kopałam ziemię pod Park Kultury i Wypoczynku, ale dowiedziałam się, że byłam do tego zmuszana i popędzana knutem. Toteż robiłam na złość. Odgruzowywałam byle jak i kopałam tylko doły. I tak na złość rosłam pokręcona i wypaczona charakterologicznie z gestem pana Kozakiewicza na wszystko. Gest pana K. odstawiłam na chwilę przy Okrągłym Stole i zaczęłam się prostować. Na krótko. Okazało się bowiem, że moja wolna Ojczyzna to bękart Okrągłego Stołu! No masz!

Jeszcze podobno bardziej parszywa niż Czarna Dziura. No nie! Tak! Okazało się bowiem, że bohaterowie konspiry to pachoły carycy Katarzyny. No proszę, wszystko już było. (-) Imion miłych ludowi/ lud pozapomina (-) Ręce za lud walczące/ sam lud poobcina (-) Gęby za lud krzyczące/ sam lud w końcu znudzą. Oj, matko, panie ministrze od edukacji, wartało by zajrzeć do Mickiewicza, wieszcza zresztą. A ja tymczasem odkurzę gest Kozakiewicza. Wracam do mojego przedstawienia. Rzecz dzieje się w historycznie złym czasie. (Kiedy był dobry?). Jest rok 1794, zbliża się ostatni rozbiór. Niepokój, spiskowanie, za chwilę insurekcja Kościuszki. Czasy patetyczne, więc trzeba przyjąć odpowiednią postawę. Nie czas na satyrę i śmiech z przywar Rodaków. Pan Bogusławski, ojciec teatru wciągnięty do konspiry (niezbyt chętnie przystał), daje premierę Krakowiaków i Górali. Cenzorzy carycy patrzą mu na ręce. Publiczność szaleje, chwyta wszystkie aluzje, damy płaczą z patriotycznego uniesienia.

W sztuce Naród podzielony na Krakowiaków i Górali. Skłócony, agresywny i ciemny. Pan Bogusławski stawia na oświatę i przy pomocy cudu elektryki przestrasza i godzi waśnie. Czy godzi na zawsze? Ależ skąd! Oczywiście wszystko kończy się, powiedzmy, happy endem. Wtedy nie mogło być inaczej. I padły ze sceny wielkie słowa: Służyć swej Ojczyźnie milo/ Choćby i o głodzie/. I wszyscy wiedzieli. A której Ojczyźnie ja na przykład mam służyć? Przepraszam, czyjej? Bękartowi Okrągłego Stołu? Czwartej? A jeżeli Czwarta będzie diabła warta?! I jak ja mam skończyć to przedstawienie?!! PS 1 Cenzura po premierze zdjęta sztukę panu Bogusławskiemu. PS 2 Ten felieton jest nie do śmiechu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji