Artykuły

Kraków. Jadwiga Romańska o sobie i o sztuce

Jadwiga Romańska [na zdjęciu] to kolejny wielki artysta zaproszony jako gość spotkań w ramach 2. Festiwalu Muzyki Polskiej. Zaprezentowała - jak zawsze - bezpośredniość, szczerość w wypowiedziach i ich niezwykłą emocjonalność.

Niełatwe zadanie miała prowadząca spotkanie w sali Fontany Muzeum Historycznego Anna Woźniakowska, bo jak tu okiełznać Jadwigę Romańską, splatającą w swych wypowiedziach wiele wątków, dygresji, wspomnień...

Cóż, po tak bogatym artystycznie życiu, rozpoczętym wszak w latach 50., jest co wspominać. Poczynając od egzaminu do średniej szkoły, zdawanego m.in. przed samym Adamem Didurem, poprzez studia i konkurs w Monachium, gdzie młoda śpiewaczka od razu pokazała swój charakter i swe oddanie sztuce polskiej, a będzie jej wielką i oddaną promotorką przez wszystkie lata.

W konkursie jeszcze śpiewała arię Rozyny z "Cyrulika sewilskiego" po włosku, ale już w gali laureatów, jako ta, która jednogłośnie konkurs wygrała, zaśpiewała arię po polsku. I zdobyła świetne recenzje. O tej potrzebie śpiewania w języku ojczystym mówiła wczoraj, wskazując, że to wręcz powinność polskiego artysty. - Zawsze z satysfakcją, najbardziej jak tylko mogłam, starałam się być wierna polskiej muzyce, polskim melomanom i Krakowowi, temu Krakowowi, skromnemu w swej wielkości, ale trudnemu w życiu na co dzień - mówiła prof. Romańska.

A Anna Woźniakowska, autorka książki "Maestra. Jadwigi Romańskiej życie w sztuce", dopowiadała, że stała przed śpiewaczką światowa kariera, ale primadonna Opery Krakowskiej nie umiała opuścić kraju. I zawsze wracała - z bliskich Niemiec, z Włoch, z Jordanii, Korei, Nowosybirska.

- Kształtowanie jestestwa człowieka jest obowiązkiem, a nie tylko przywilejem ludzi zajmujących się sztuką - podkreślała prof. Romańska i opowiadała, że muzyka jest miłością i prawdą, jest emanacją ducha, powinna zatem promieniować na odbiorców, a wówczas oni rewanżują się tym samym. I nie kryła, że odmawiała występów u wielkich współczesnych kompozytorów, nazwiska taktownie przemilczała, jeśli w ich muzyce nie odnajdywała prawdy uczuć.

I było też wyznanie o świadomym przerwaniu kariery - po wielkim, przyjętym z powszechnym zachwytem recitalu w Filharmonii Narodowej przed 15 laty. - To był jeden z recitali, gdzie spełniło mi się wszystko, wszelkie założenia; były owacje, publiczność wstała, ja pochyliłam głowę i pomyślałam "teraz albo nigdy". I postanowiłam więcej nie śpiewać - wspominała prof. Romańska. Jak tłumaczyła, dalsze eksploatowanie głosu z każdym rokiem byłoby coraz bardziej nieuczciwe wobec sztuki. - Szczęśliwie udało mi się być artystą spełnionym i szczęśliwie udało mi się wejść na szczyt. I dlatego postanowiłam odejść, by nikt nigdy nie usłyszał Jadwigi Romańskiej w złej formie.

Spotkaniu towarzyszyły pieśni w wykonaniu Jadwigi Romańskiej, oczywiście polskie - Karłowicza i Szymanowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji