Artykuły

Wojna domowa w Montowni

"Wojna na trzecim piętrze" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Montownia w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Scena Montowni nareszcie wybuchła! "Wojna na trzecim piętrze" okazała się rewelacyjnym moralitetem o everymanie, którego wielka polityka wyciąga z łóżka, odbiera mu wolność i tożsamość.

Skoro angielski Monthy Python mógł kręcić ewangelie i legendy o świętym Graalu, polski Monthy Python, czyli Teatr Montownia, mógł spokojnie wystawić przypowieść. Przypowieść, w której zwykły "Kowalski" Emil Blaha (Rafał Rutkowski), staje się kolejno kafkowskim Józefem K., bohaterem "Kartoteki", greckim herosem, zaplątanym w wojnę Bergerem z musicalu "Hair". Kończy jednak gorzej niż oni. Tamtym do łóżka dostarczano co najwyżej zawiadomienia o procesie sądowym. Blasze "określone siły" dostarczają do łóżka wojnę.

Akcja toczy się szybko. Godzina 1.45 czasu środkowo-europejskiego - adwokat Blaha skleił już modelik, odwiesił szlafrok, a teraz śpi wypięty u boku swej niedopieszczonej żony (Izabela Dąbrowska). Godzina 2 - do sypialni wdziera się sepleniący kurier (Michał Żurawski) z zawiadomieniem o natychmiastowej mobilizacji. Godzina 2.15 - kuriera wykopanego na (i tak już nieźle obitą) twarz zastępuje w dręczeniu Blahy lekarz wojskowy (Maciej Wierzbicki). Ma on stwierdzić przydatność delikwenta do służby. Godzina 2.30 - natrętnego lekarza (który w ciągu tego kwadransa objawił się jako weterynarz i posiadacz bardzo przyjemnej piersiówki) wyrzuca sadystyczny policjant (ciągle i nieustająco Michał Żurawski). To jeden z tych glin wyjadaczy, których dłonie wyglądają śmiesznie bez kubka z kawą, których głos nigdy nie podnosi się wyżej konspiracyjnego szeptu, którzy pod skórzaną kurtką chowają zaszyty esperal. Sprawnie "motywuje" Blahę serią ciosów, by zmusić go do ubrania się i przygotować na przyjęcie szefa kontrwywiadu (tym razem Macieja Wierzbickiego). W okolicach godziny trzeciej szef kontrwywiadu wyjaśnia, że na Dworcu Zachodnim wysiądzie za chwilę niemiecki przedsiębiorca Müller. Przedsiębiorca Müller nie jedzie jednak w interesach. Jedzie, by zabić Blahę, zrabować jego majątek i zgwałcić jego żonę. Podobnie jak Blaha został bowiem wylosowany przez komputer do odbycia jednoosobowej wojny w imieniu swojego kraju. A wszystko to dzięki postępowi cywilizacyjnemu, który masowy rozlew krwi potrafił zastąpić piękną starogrecką zasadą "jeden na jednego". Państwo nie pozostawia więc Blahy bez opieki. Generał (Michał Żurawski po raz trzeci) uściśnie mu dłoń, a ekipa ludzików w moro zamieni jego inteligencką sypialnię w okop. Wcześniej jedynym militarnym akcentem był tam podwieszony u pułapu modelik torpedowca. Po przejściu wojska rachityczne łóżko, stolik i szafka nocna znikną pod kuframi granatów i amunicji. Godzina 3 - Müller (Rafał Rutkowski) pod dowództwem własnego generała (Maciej Wierzbicki po raz ostatni) wdziera się do budynku i zamienia scenę w płonący, wybuchający kocioł. Kilka chwil potem Zwycięski Blaha/Müller ginie od kuli własnej ogłupiałej ze strachu żony. Dla generałów to czas, by utulić wdowę i otworzyć szampana.

Moralitet? "Proces" Kafki wersji "Mortal Combat"? Czy może jedyny możliwy obraz wojennej tragedii w czasach, gdy wszystkie wojny wydają się tak samo szalone i nierealne. Konflikty są przecież coraz piękniej filmowane, atrakcyjne jak zdjęcia z wystaw Word Press Foto. Do momentu, gdy nie wdzierają nam się o 3 nad ranem do łóżka, nie odróżniamy ich prawie od filmów sensacyjnych. Rafał Rutkowski jako dzisiejszy everyman, do ostatniej chwili broni się przed manipulacją. Wystające spod hełmu szeroko otwarte oczy i napięte mięśnie szyi zmieniały go w przerażającą karykaturę żołnierza. Gdy na końcu zmienia się w Müllera staje się, jasne, że dla każdej władzy tożsamość żołnierza kompletnie się nie liczy.

Dąbrowska jednym celnym strzałem przesądziła o wyniku wojny, a swoją grą przesądziła o sile komicznej spektaklu. Po rolach w Laboratorium Dramatu ("Agata szuka pracy", "Kowal Malambo") stworzyła kolejną rewelacyjną postać zasuszonej kobiety popychadła, która pod grzeczną koszulką nocną kryje bardzo niegrzeczne żądze. Wierzbicki i Żurawski pokazali, że byliby w stanie obsadzić każdą rolę we wszystkich "Bondach", dramatach wojennych i filmach Barei. Aktorzy Montowni znaleźli wreszcie sposób, by wykorzystać to, co potrafią najlepiej, czyli eksplodować absurdalnym humorem, kreślić wyraziste, groteskowe postaci. Ich teatr przez ponad godzinę, więc wybuchał od histerycznego śmiechu i zaskakujących efektów pirotechnicznych. Widzom co chwilę groziło więc uduszenie, a w najlepszym przypadku wysadzenie w powietrze. Jest to jednak ten rodzaj ryzyka, po którym oprócz adrenaliny podnosi się też poziom wrażliwości i empatii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji