Artykuły

Cebula i omlet

"ERARITJARITJAKA"w rez. Heinera Goebbelsa Theatre Vidy z Lozanny na Festiwalu Festiwali Teatralnych w Warszawie. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Publiczność warszawska wychodziła zachwycona po przedstawieniu Heinera Goebbelsa "ERARITJARITJAKA" pokazywanym w ubiegłym tygodniu na festiwalu Spotkania. Na korytarzu słyszałem opinie, że Goebbels odkrywa nowe drogi w teatrze. Rzeczywiście, nie przypominam sobie spektaklu, podczas którego odtwórca głównej roli opuściłby scenę i pojechał taksówką do domu, gdzie - kontynuując wygłaszanie roli - przygotowałby kolację. Pod tym względem rzeczywiście była to nowa droga. Jednak poza eskapadą André Wilmsa po Warszawie, którą transmitowano na scenę za pomocą techniki wideo, w przedstawieniu Theatre Vidy z Lozanny nie było nic nowego ani odkrywczego. Zderzenie klasycznej i współczesnej muzyki w wykonaniu Mondriaan Quartet z codziennymi czynnościami, takimi jak smażenie omleta czy szatkowanie cebuli, było powtórzeniem eksperymentów muzycznej awangardy lat 60. W polskim teatrze podobne akcje wykonywała krakowska grupa MW2 założona czterdzieści kilka lat temu przez kompozytora i pianistę Adama Kaczyńskiego, z którą współpracowali wybitni aktorzy: Jan Peszek, Mikołaj i Andrzej Grabowscy czy kompozytor Bogusław Schaeffer. To podczas koncertów MW2 pianista, zamiast grać, czołgał się pod fortepianem albo układał pasjansa, z wiolonczeli szedł dym, a muzycy grali bez instrumentów. W jednym z niezapomnianych happeningów Andrzej Grabowski kroił cebulę pod V Symfonię Beethovena, zupełnie tak samo, jak to robi Wilms do muzyki Ravela. W innym pożerał pęto wiejskiej kiełbasy, snując filozoficzne rozważania na temat "bizantynizmu" w muzyce.

Złośliwi twierdzą, że Goebbels musiał podpatrzyć polską grupę, która w swoim czasie bardzo często występowała w Niemczech. Ja bym jednak nie dopatrywał się tu plagiatu. W obszarze awangardy pewne idee są wspólną własnością artystów i trudno jednoznacznie ustalić ich autorstwo, tak jak trudno wskazać na wynalazcę abstrakcji czy performance'u. Problem w tym, że Heiner Goebbels sięga po język muzycznej awangardy spóźniony co najmniej o ćwierć wieku. Przez ten czas muzyka klasyczna uległa dalszej pauperyzacji, brzmi w telefonach komórkowych i reklamach zup w proszku i zderzenie jej z codziennymi czynnościami nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś. "ERARITJARITJAKA" to awangarda oswojona, niebudząca kontrowersji, przeciwnie, przyjemna dla oka i miła dla ucha. Szkoda, że MW2 występuje w stolicy tak rzadko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji