Artykuły

Chmura nad Teatrem Śląskim

Od trzech lat było wiadomo, kiedy dyrektorowi wygasa umowa, więc już z końcem ubiegłego sezonu powinna się była toczyć jakaś rzeczowa debata nad teatrem. Wszak w ambicjach urzędników ma on być wzorcową placówką kultury w regionie, wyznaczać kierunki twórczych poszukiwań, tworzyć tak zwany ferment intelektualny (ha, ha, ha). A co mamy? Kawiarniano-dziennikarskie ploteczki, koterie tworzone w garderobach (kto za, kto przeciw, kto zyska, kto straci) - pisze Michał Smolorz w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Sytuacja w Teatrze Śląskim znów wraca do punktu wyjścia. Trzyletni kontrakt obecnego dyrektora artystycznego Henryka Baranowskiego dobiega końca, toteż pośród lokalnej bohemy huczy od spekulacji. Od trzech lat było wiadomo, kiedy dyrektorowi wygasa umowa, więc już z końcem ubiegłego sezonu powinna się była toczyć jakaś rzeczowa debata nad teatrem. Wszak w ambicjach urzędników ma on być wzorcową placówką kultury w regionie, wyznaczać kierunki twórczych poszukiwań, tworzyć tak zwany ferment intelektualny (ha, ha, ha). A co mamy? Kawiarniano-dziennikarskie ploteczki, koterie tworzone w garderobach (kto za, kto przeciw, kto zyska, kto straci), słowem: całą tę od dawna powtarzaną ludową otoczkę urzędniczych machinacji. Czy doprawdy nie można inaczej?

Mijającą kadencję Henryka Baranowskiego sumuję z mieszanymi uczuciami. Wiem, że obejmował teatr, który był w głębokim kryzysie po epoce królowania poprzedniego dyrektora (spuśćmy nań zasłonę zapomnienia). Baranowski wpuścił do Śląskiego sporo świeżego powietrza, wydawało się, że firma ruszy z kopyta i nadrobi stracone lata. No cóż, było różnie, dyrektor okazał się lepszym reżyserem niż artystycznym przewodnikiem (uważam, że najlepsze spektakle za jego kadencji to te, które sam przygotował). Ale też nikt nie oczekiwał cudów. Ja sam, choć nie jestem krytykiem teatralnym, a jedynie zwykłym, choć wymagającym konsumentem sztuki, wolałbym na katowickiej scenie dobry, stateczny teatr mieszczański, jaki od lat konsekwentnie i z sukcesem wystawia w Sosnowcu Adam Kopciuszewski. Na Śląsku po prostu nie ma ani sił, ani środków, ani odbiorców dla wysublimowanych poszukiwań dramaturgicznych. Ale każdy ma prawo do własnych wizji, więc nie protestowałem, gdy oglądałem kolejne dziwactwa, na ogół trudnostrawne, pełne ambicji przerastających możliwości realizatorów i wytrzymałość widzów. Dziś przyszedł czas zastanowić się, co dalej.

Tymczasem zamiast poważnej debaty mamy towarzyskie przeciąganie liny. Być może taka debata i tak nie ma sensu, bo o tym, kto zostanie kierownikiem artystycznym na następną kadencję, nie zdecyduje ani obecna dyrektorka naczelna teatru Krystyna Szaraniec, ani dziennikarze, ani zespół artystyczny, ani dyrektorka wydziału kultury w Urzędzie Marszałkowskim, ani nawet sam marszałek województwa. O tym, kto ma być nowym (lub starym) dyrektorem artystycznym, zdecyduje bowiem pani dziekan Wydziału Radia i Telewizji UŚ Krystyna Doktorowicz. Z przyczyn nikomu nieznanych właśnie pani D. jest uznawana przez wszystkie lokalne urzędy za absolutną i ostateczną wyrocznię w sprawach artystycznych, menedżerskich i kadrowych instytucji kultury. Nie wykluczam, że to tylko moja ignorancja, ale nie jest mi znany jakikolwiek dorobek artystyczny albo kulturoznawczy tej pani, nie znam żadnych jej kompetencji z zakresu krytyki sztuki, podobnie jak jakiegoś znaczącego dorobku naukowego. Tymczasem ta osoba zasiada we wszystkich możliwych gremiach w województwie decydujących o regionalnych instytucjach kultury. Mało tego, jej głos jest na tych forach uznawany za ostateczny, wręcz za wyrocznię. Jej gusta, sympatie i antypatie nie podlegają żadnej apelacji ani nawet dyskusji, są przez urzędy realizowane z marszu, niczym ukazy carskie. To do niej przy każdym kadrowym przesileniu ustawia się lizusowska kolejka proszących o poparcie, to do niej dyrektorka teatru kieruje ze sceny pełne hołdu pokłony przed każdą kolejną premierą, coraz bardziej żenujące zgromadzoną widownię.

Dlatego miły panie Henryku Baranowski, jeśli zależy Panu na prolongacie kontraktu, to proszę zlecić malarzowi szybkie dokończenie upiększonego wizerunku pani dziekan na kurtynie teatru, mocno już zaawansowanego. Jeśli Panu nie zależy, niech Pan życzliwie pouczy o tym następcę. Bo opinia nasza, skromnych widzów teatru, nie ma tu znaczenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji