Artykuły

Częstochowa. Pamiętają o Marku Perepeczce

Dziś (17 listopada) mija rok od śmierci Marka Perepeczki [na zdjęciu], popularnego aktora i dyrektora Teatru im. Mickiewicza.

Słynnego aktora, byłego dyrektora naszego teatru, wspomina Andrzej Iwiński, jeden z częstochowskich przyjaciół. Co mam powiedzieć? Że był wspaniałym człowiekiem? Bo był. Jak był wspaniałym aktorem i niezastąpionym kolegą? Zawsze w nim widziano duszę każdego towarzystwa. I to mimo że właściwie nie pił - czasem kieliszek czerwonego wina na bankiecie. Ale to nie przeszkadzało ani pijącemu towarzystwu, ani Markowi, który zawsze sypał dowcipami, stroił sobie dobrotliwe żarty z ludzi. Jeździł z naszym aktorskim kabarecikiem i zawsze zapowiadał mnie w ten mniej więcej sposób: "A teraz wystąpi mój przyjaciel Andrzej Iwiński. Powitajcie go gromkimi brawami... jeśli go dostrzeżecie". Był kolegą i człowiekiem niezmiernie bezinteresownym. Więcej radości miał z dawania prezentów, niż przyjmowania ich. Prezenty wymyślał zawsze niebanalne. Na moje 45-lecie aktorstwa bardzo niebanalny - zegarek marki Patek.

Iwiński będzie też występował dla swojego przyjaciela na spotkaniu rocznicowym w Teatrze im. Mickiewicza. Pierwszą rocznicę śmierci swojego wieloletniego dyrektora teatr uczci w niedzielę o godz. 19. Wystąpią przyjaciele i współpracownicy aktora, m.in. Agnieszka Perepeczko, Jolanta Zykun, Stan Borys, Stefan Friedman, Marian Opania. Po koncercie foyer teatralne otrzyma imię Marka Perepeczki i odsłonięte będzie tam popiersie artysty.

- Foyer było miejscem darzonym szczególnym sentymentem przez pana Marka. Lubił tam przebywać, cieszył się, gdy piękniało i był dumny z jego remontu - mówi Robert Dorosławski, dyrektor naczelny Teatru im. Mickiewicza.

Marek Perepeczko zmarł nagle na serce w częstochowskim mieszkaniu 17 listopada 2005 r. Kilka dni wcześniej w Politechniku święcił 40-lecie swej pracy artystycznej. Na dwóch spektaklach były tłumy, owacje na stojąco. Kilka dni później wiadomość o jego śmierci dotarła do widzów teatru w czasie spektaklu "May Day. Ustały brawa, zaległa cisza. Na scenie aktor Andrzej Iwiński powoli zdjął teatralny surdut i cisnął nim o ziemię. Zaczął płakać. Płakali też inni aktorzy, niektórzy widzowie i panie bileterki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji