Artykuły

Głód bliskości

Chciałoby się, aby widza opanował gorący dreszcz, nie letnie drgnięcie - o "Kobiecie nad nami" w reż. Dariusza Szady-Borzyszkowskiego w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku specjalnie dla e-teatru pisze Katarzyna Warnawska.

Samotność, miłość i rozpaczliwa potrzeba bliskości to trójkąt, wokół którego rozgrywa się akcja spektaklu "Kobieta nad nami" w reżyserii Dariusza Szady-Borzyszkowskiego.

Na środku przekomponowanej przestrzeni scenicznej - rozsypany piasek. Na nim żeliwny stelaż i porozrzucane metalowe panele. Ograniczeniem są srebrno-metalowe schody zakończone szklanymi drzwiczkami, a z drugiej strony przestrzeń kończy tafla mlecznobiałego szkła.

Na metalowym fragmencie podłogi siedzi Caplin - ćmiący nerwowo papierosa człowieczek przezywany "Iwanem Durakiem" . Tuż obok niego - Łukojarow - postawny chłop o twarzy wypielęgnowanego dużego dziecka lubiącego zabawy z psem zabójcą. Wyłania się Gaczyn. Wszyscy skazani za piętnaście dni przymusowych robót porządkowych w domu pewnego mężczyzny i jego żony.

Olga. Tytułowa kobieta nad nami. Właścicielka mieszkania. Kobieta fatalna - uosobienie ideału Gaczyna, Łukojarowa i - okazuje się później - także i Caplina.

Od chwili pierwszego przypadkowego spotkania wszyscy tworzą nierozerwalny łańcuch zależności; zgłodniali bliskości i normalności, rozwścieczeni i doprowadzeni do ostateczności, w stłumionym gdzieś wołaniu o miłość, zaczynają się wzajemnie oskarżać, przepraszać i godzić, aby za chwilę znowu zacząć wyrzucać prosto w twarz bolesną i poniżającą kogoś prawdę "Dlaczego ty mnie upadlasz, Gaczyn, dlaczego?" , "Nie wiem..., może właśnie dlatego, że boję się sam siebie... tak, sam siebie się boję...".

To logicznie toczący się schemat, w którym na pozór wszystko jest na swoim miejscu. Ale jest w tym jakiś niedosyt. Chciałoby się, aby czwórki postaci granych przez aktorów "było więcej", aby od kłębiących się gdzieś w każdym z nich tematów było widzowi ciężej i ciężej, aby widoczne było ich zmaganie się z konstruktami myślowymi, jakie każdy z nich w sobie zbudował.

Chciałoby się, aby widza opanował gorący dreszcz, nie letnie drgnięcie. Aby emocje nie pozwoliły rozkurczyć mięśni.

Tymczasem narastający dystans między aktorem a widzem powoduje, że pierwszy zaczyna skupiać się na sobie nie myśląc zbytnio o drugim, a drugi wyłącza się z konsekwentnego śledzenia toku zaistniałych zdarzeń - co w tym wypadku oznacza zdecydowanie zbyt długie monologi, czasem także dialogi okraszone sączącą się w tle muzyką , które to z kolei przeplatane są irytującym wręcz przerzucaniem metalowych paneli, ich przenoszeniem i przynoszeniem. Dźwięk rzucanego ze złością metalu stawał się z czasem drażniący i denerwujący. Co za dużo, to niezdrowo.

Poza tym, czy fantazje mężczyzn związane z uroczą właścicielką mieszkania, muszą być przedstawiane jako film, wyświetlany na szklanej tafli - (notabene sytuacje rozgrywające się w scenerii poprzedniego premierowego spektaklu!) W pomyśle niby nic złego nie ma, ale nie wkomponowuje się on zbytnio w całość, coś w tym industrialnym elemencie zgrzyta i nie daje spokoju. Wykorzystanie takiego zabiegu raz byłoby lepszym rozwiązaniem, niż przewidywalność kolejnych odsłonięć wyimaginowanych rozmów.

Wyobrażenia projektowane na oczach wszystkich powodują, iż widz czuje się upoważniony do sięgania "po więcej" i chce więcej. Ale więcej nie dostaje. Zadowala się więc tym, co mu aktorzy serwują przez dwie godziny.

Każdy z mężczyzn marzy o dotknięciu Kobiety, która w głębi pragnie tego samego. W ostatnim monologu krzyczy, że chce być normalną kobietą, nie cudownym ideałem i lekarstwem na całe zło. Potrzeba bliskości wyczuwalna jest w powietrzu, ale nawet na najmniejszy dotyk nie ma tu miejsca.

Rolę tytułową w spektaklu gra heroina warszawskich scen, Adrianna Biedrzyńska. Sukces frekwencyjny gwarantowany...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji