Świat jako arcymakata
Dziwne są historie opowiedziane przez Lidię Amejko. Przede wszystkim na pewno nie było przypadkiem, że autorka debiutowała w 1987 opowiadaniem, które miało być jakoby odnalezionym tekstem Borgesa. W ten sposób świadomie wskazywała tradycję, do której będzie się odwoływać. Amejko znana jest przede wszystkim z oryginalnej i cenionej twórczości dramaturgicznej i choć w "Głośnych historiach" odnajdziemy motywy i bohaterów kojarzonych zapewne z jej sztukami teatralnymi, to debiut książkowy autorki musimy rozpatrywać jako zbiór niezależnych opowiadań o różnych fabułach, ale łączących się w jeden cykl problemowy.
Realizm magiczny to termin, który nie jest do końca adekwatny, jeśli mielibyśmy określać charakter tej prozy. Można się nań zgodzić tylko pod tym warunkiem, że wolno nam będzie wprowadzić kilka ingerencji będących rozszerzeniem pojęcia i/lub wyposażeniem go w zupełnie nowe tło znaczeniowe. Czasem jest to np. swoisty realizm magiczny w stylu przypowieści ludowej, czasem realizm poetycki z wyraźnie postmodernistycznym zacięciem. Tym, co zaskakuje w tych utworach, jest sam pomysł, koncept -chciałoby się rzec. W cortazarowski sposób autorka buduje świat i kreuje bohaterów, mając na uwadze pewien punkt środkowy opowiadania; i to wokół niego snuje kolejne opowieści. Sytuacje, z jakimi mamy do czynienia, odbywają się jakby poza czasem lub bez względu na czas, zresztą czas jest tutaj poddawany szczególnym zabiegom (także formalnym): "Jeszcze zanim się urodziłem, z rzeczywistości wypompowano czas (...)" - stwierdza jeden z bohaterów. Prezentowane miejsca także nie są określane, a jeśli dodamy, że postaci mają kosmopolityczny charakter (również w sensie duchowym), to całość jawić się będzie jako zbiór obrazów dotyczących wszystkiego i niczego zarazem. Podstawowym problemem jest tu próba odnalezienia pełni wielorako pojmowanej. Z jednej strony będzie to pełnia duchowa bohaterów (poszukiwanie tożsamości), z drugiej pełnia rzeczywistości (rola słowa, nazywanie równoznaczne ze stwarzaniem), a z jeszcze innej pełnia rozumiana jako scalanie fragmentów ciała-pełnia somatyczna. Świat tych opowiadań podobny jest do wielkiego śmietnika, w którym fragmentaryzacja dotyka wszystkiego, co się w nim znajduje: "Gumajka brodzi co dnia w śmietniku po kolana, mozolnie przymierza do siebie wzajem krawędzie zdarzeń, lecz one, obojętne i obce w jej rękach, tylko prześlizgują się po sobie i nie dają zadzierzgnąć". W rozmowie dwóch żołdaków stojących pod krzyżem, na którym umiera Chrystus, pojawia się stwierdzenie, jakoby największy z szatanów, Fabricator Fragmentorum "zszedł między ludzi i kusi ich, żeby sięgnęli po część, a ta niechybnie nasyci ich całością". Jeżeliby odrzucić dystynkcje czasowe - to autorka prezentuje nam świat jako współczesną, postmodernistyczną "arcymakatę". Postaci ulegają odpowiednim przemianom. Gregor Senso przystosowując się do wymogów kapitalistycznej rzeczywistości, dawno pozbył się umiejętności empatii i współczucia, w związku z czym dokonała się w nim niesamowita metamorfoza - ciało przejęło obowiązki duszy. Transformacje są udziałem wielu bohaterów, jeden z nich - Uriel - raz jest stojakiem na mikrofon, innym razem grabarskim szpadlem. Wszyscy chorują tu na głęboki zanik tożsamości, co prowadzi do osobowościowej multiplikacji.
Jeśli świat istnieje poza konkretnością, to drugim biegunem będzie tutaj usilna konkretyzacja i materializowanie zjawisk oraz rzeczy abstrakcyjno-duchowych. Materializacji ulega dusza, życie poddaje się dotknięciu, dziecko bawi się swoim przeznaczeniem jak zabawką i w konsekwencji je gubi, słowa stają się bytami realnymi. To ostatnie jest dla autorki bardzo ważne, ponieważ łączy się z procesem pisarskim, z autotematyzmem. W opowiadaniu "Mówienie jest nawykiem rąk" proces formułowania i wypowiadania tekstu porównywany jest do kształtowania rzeczy materialnych, a praca garncarza do czynności narracyjnej.
Lidia Amejko prezentuje w swych opowiadaniach własną wizję filozoficznego zmagania się tezy i antytezy w świecie zjawisk, rzeczy, ludzi. Syntezę pozostawia czytelnikowi, do którego - być może - odnoszą się następujące słowa: "Ale jakby się kto taki znalazł, co by oddzielił światło od ciemności, papier od metalu, a metal od szkła... kolorowego, oooooooooooo! Wtedy od razu byłby porządek w odkupieniu!".