Artykuły

W klinice Dr K.

"Dr K. Hommage a Franz Kafka" w reż. Wiesław Hołdys Stowarzyszenia Teatr Mumerus w Krakowie. Specjalnie dla e-teatru pisze Gabriela Detka.

Najnowszy spektakl Stowarzyszenia Teatr Mumerus otwiera głuchy, rytmicznie wystukiwany dźwięk. Regularny, prosty rytm, wybijany przez jednego z aktorów, stopniowo przeradza się w niejednorodną mieszaninę brzmień, gestów, ruchów. Na niewielkiej przestrzeni scenicznej kilka rekwizytów: pośrodku duża metalowa klatka, z lewej drewniany ręczny magiel, z prawej kilka walizek. Obecni na scenie od początku Tancerka (Anna Lenczewska), Dr K. (Robert Żurek) i Pan Gruby (Marcin Popczyński) tupią, tańczą w towarzystwie rekwizytów, śpiewają w niezrozumiałym języku, ustawiają elementy scenografii. Po chwili dołączają do nich pozostali bohaterowie: Pani K., parodystka mężczyzn (Beata Kolak) oraz Wymiatacz (Ewa Ryks) i nagle robi się tłoczno, teren gry zagęszcza się coraz bardziej.

Z początkowego chaotycznego tańca wyłaniają się poszczególne sytuacje: udane polowanie na szympansa, tajemnicza podróż statkiem przynosząca na myśl przeprawę w zaświaty. Następnie bohaterowie serwują widzom przyspieszony kurs ewolucji: schwytana i uwięziona w metalowej klatce małpa, chcąc za wszelką cenę wydostać się z ciasnego pomieszczenia, postanawia naśladować ludzi. Okazuje się to niezbyt trudnym wyzwaniem, choć pewien problem sprawia jej picie wódki. I oto po chwili, zamiast dręczonego zwierzęcia, stoi przed nami pełnoetatowy artysta estradowy. Z bulwarowego kabaretu natychmiast przenosimy się do pokoju dotkniętego rozszczepieniem osobowości doktora K., którego bezustannie tropią trzy rozpędzone piłeczki. Jesteśmy świadkami tortur w kolonii karnej, a także spektakularnych "występów" Głodomistrza, który umiera, gdyż nic mu nie smakuje. Patrzymy jak Gregor Samsa zmienia się w robaka i kończy swe życie zmieciony na gazetę. Całość wieńczy scena rekrutacji artystów do tajemniczego teatru z Oklahomy, którego nikt nie widział, ale wszyscy chcą się do niego dostać.

Kanwę przedstawienia stanowią m.in. fragmenty "Ameryki", "Dzienników", "Głodomistrza", "Myśliego Grakchusa", "Przemian", "Sprawozdania dla Akademii". Nie tworzą one jednak spójnej, logicznie rozwijającej się fabuły, bo bynajmniej nie o to twórcom "Dr K." chodzi. Spektakl budowany jest na grze napięć, rytmów i pauz - to ciąg przenikających się wzajemnie nastrojów i fantasmagorii. Głównym bohaterem jest tutaj wyobraźnia pisarza: absurd, humor, tragizm, przypadkowo i chaotycznie posklejane fragmenty świata, nagromadzone i pomieszane wątki, wszystko łączy się ze sobą w sposób niepodlegający żadnym logicznym prawom, a jedyną regułą konstrukcji świata przedstawionego, jest absolutny brak reguł. Rzeczywistość jest tutaj pokazana w przyspieszonym tempie, niczym taśma przewijana na podglądzie - utrwalone na niej wydarzenia i sytuacje nabierają nowego, komicznego charakteru, a postaci są swymi własnymi karykaturami.

"Dr K." bardzo wiele zawdzięcza estetyce niemego filmu: wspomniane już napisy zapowiadające kolejne epizody, szybkie zmiany miejsca akcji z muzyką w tle, specyficzna, groteskowa pantomima la Charlie Chaplin. Istotną rolę pełnią również lalki (projekt Jana Polewki). Niewielkie (około półmetrowej wysokości), zmechanizowane kukły o ludzkich cechach fizycznych współistnieją z żywym planem. Tytułowy bohater występuje w towarzystwie swej miniatury - swoistego alter ego, z którym nawiązuje intrygujący dialog. Trzech zrośniętych panów w eleganckich płaszczach to lokatorzy państwa Samsa. Zupełnie inną estetykę prezentuje Głodomistrz - kukła niemalże ludzkiej wielkości, makabryczna, statyczna, która samym swoim leżeniem na scenie buduje niezwykle silne napięcie.

Wszystkie elementy scenografii (oprócz walizek i magla) oraz kostiumy aktorów są utrzymane w biało-czarnej kolorystyce. Ten, dość wymowny zabieg scenografa (Katarzyna Jędrzejczyk), mocno podkreśla charakter spektaklu opartego na grze kontrastów: życia i śmierci, śmiechu i przerażenia, zmysłowej przyjemności i tortur, teatru i rzeczywistości. Rekwizyty wykorzystywane są na wiele sposobów: kufer, który w jednej scenie jest pokojem Dr K., w następnej staje się trumną, szafką, stolikiem. Szczotka na długim kiju może być wiosłem Charonowej łodzi lub w magiczny sposób zmienić się w strzelbę, trąbka zaś staje się lichtarzem dla płonącej świecy. Klatka, w której początkowo więziony jest szympans, przeobraża się w złowrogi aparat do tortur, teatralną estradę - miejsce "występów" wycieńczonego Głodomistrza, czy tramwaj. Z drewnianego magla niczym z drukarskiej prasy, wypływają hasła agitujące do erotycznego wyzwolenia kobiet. Przedmioty wykorzystywane są także jako nośniki konkretnych dźwięków, tworząc surrealistyczną orkiestrę: odgłosy wydawane przez maszynę do pisania równie dobrze sprawdzają się jako stukot kół pociągu, kufer staje się werblem nawołującym na przedstawienie. Całkowita umowność w nadawaniu znaczeń i kreowaniu przestrzeni sprawia, że niewielka scena okazuje się być bardzo pojemna i plastyczna, a kilka prostych rekwizytów fantastycznie pełni rozmaite, także muzyczne, funkcje.

Niewątpliwie najciekawszym pomysłem reżysera i scenarzysty (Wiesław Hołdys), było wydobycie z tekstów Kafki czarnego, makabrycznego, intensywnego komizmu. Twórcom "Dr K." udało się wyjść poza standardowe rejestry odczytywania jego prozy, jako nieskończonych labiryntów podświadomości, mrocznych wizji zagłady, dziejowych wyroczni. Spektakl Teatru Mumerus pokazuje, że dzieła Kafki to także niezgłębione pokłady humoru, absurdalnych historii, groteskowych bohaterów i śmiechu rodem z teatru jarmarcznego. Kiczu, który występując w swej jawnej postaci nie irytuje, ale zwyczajnie śmieszy i wzrusza. "Dr K." - sceniczny chichot, klinika rozpędzonej wyobraźni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji