Artykuły

Spektakl o wojennych krzywdach wypędzonych

"Transfer!" w reż. Jana Klaty w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

W "Transferze" wypędzeni sami opowiadają o swoich tragediach. Wywołują współczucie, ale i oburzenie. Ale wiemy o sobie więcej

We wstrząsającym spektaklu Jana Klaty we wrocławskim Teatrze Współczesnym biorą udział ofiary II wojny światowej. Dlatego "Transfer" nie jest wyważoną w szczegółach, historyczną oceną wypędzeń. To mozaika wielu ludzkich losów. Przekonuje, że tyle jest prawd, ilu ludzi opowiadających o swoich dramatach. Trzeba to uszanować, choć to gorzka lekcja -zwłaszcza dla Polaków oczekujących, że Niemcy potwierdzą swoją odpowiedzialność za koszmar wojny. Nie wierzę w winę moich rodziców -mówi jedna z kobiet i wraz ze swoimi rodakami koncentruje sięna gwałtach dokonanych przez sowieckich żołnierzy. Nietrudno zrozumieć ból córki: widziała tragedię matki.

Niemiecka pycha i buta

Ale ze sceny padają też opinie szokujące. Jak ta, że niemiecki charakter Wrocławia ucywilizował mieszkających tam po wojnie Polaków, gdy inne miasta, w tym Warszawa, świadczą, że jesteśmy barbarzyńcami. Wypowiadający te słowa Niemiec nie pamięta chyba, jak jego ziomkowie cywilizowali naszą stolicę i kto wywołał wojnę. Najbardziej żałuje rodzinnej miśnieńskiej zastawy!

Czy z kimś takim możliwy jest dialog? Dzięki spektaklowi, w którym Jan Klata świadomie żadnej opowieści nie ocenzurował, mimo że nie ze wszystkimi się zgadzał, zdajemy sobie sprawę, że płynące coraz częściej zza Odry nieprzyjazne Polsce głosy nie są przypadkowe. Znowu daje o sobie znać niemiecka pycha.

Ujawnia się pogarda wobec narodów uważanych za gorsze, która stała się fundamentem nazistowskiej machiny śmierci. Nawet po doświadczeniach Auschwitz i Kołymy niektórym wypędzonym z Wrocławia wydaje się, że dla polskich przesiedleńców większe znaczenie od życia najbliższych i spokojnej egzystencji na Kresach ma luksus kąpania się w poniemieckiej wannie.

Nie można wypierać się win

Gdyby nie przypomniane przez Klatę archiwalne wystąpienie Goebbelsa o przyjętym entuzjastycznie planie wojny totalnej, nikt z grupy niemieckich wypędzonych nie przyznałby, że Hitler działał z przyzwoleniem ich rodzin. Wtedy fakty o milionach skazanych na zagładę kwitowali milczeniem. Teraz myślą chyba, że tęsknota za haimatem tłumaczy ich z historycznej odpowiedzialność za obozy koncentracyjne. Powinni posłuchać, co sądzi jeden z polskich przesiedleńców: Niemcy też cierpieli. Ale sami sobie są winni, bo nie sprzeciwili się Hitlerowi.

Trzeba docenić głos występującego w spektaklu niemieckiego pisarza, który mówi, że historii niemożna zrozumieć, nie zdając sobie sprawy z win własnego narodu. Także i my powinniśmy wziąć to sobie do serca. Klata nie musiał przypominać Jedwabnego, by polscy widzowie poczuli wstyd podczas opowieści o Polakach wydzierających sobie majątek po Żydach wymordowanych na Kresach. Jeśli oczekujemy uznania naszych krzywd, nie możemy wypierać się tych, które wyrządziliśmy innym.

Cynizm polityków

Klata, opierając się na przekazach historycznych, przypomniał też groteskę rokowań w Jałcie, gdzie przywódcy Rosji, Ameryki i Wielkiej Brytanii, racząc się whisky i kawiorem, śpiewając czastuszki,podejmowali haniebne decyzje o wygnaniu milionów. Stalina, Roosevelta i Churchilla zagrali profesjonalni aktorzy symbolicznie umieszczeni na platformie ponad sceną i zwykłymi śmiertelnikami. Sekwencje, w których mężowie stanu przypominali kapryśne bóstwa igrające z losami ludzi, powinny być prezentowane na szkolnych lekcjach historii, a jeszcze lepiej w MTV. Jej widzom na pewno przypadłby do gustu pomysł reżysera, by wielką trójkę pokazać niczym rozkapryszone gwiazdy pop.

Niedługo odbędą się premiery w Berlinie i Weimarze. Ciekawe, jak odbiorą je Niemcy? Czy teatr przełamie impas, który trwa między naszymi narodami?

***

Jan Charewicz przesiedlony z Wileńszczyzny

Przedstawienie pozwoli nam się poznać

Jest wiele wojennych pamiętników, ale nikt nie chce ich czytać. Moja historia do tej pory też mało kogo obchodziła. Wnuczki puszczały ją mimo uszu, bo mają inne sprawy - kluby, komputery, Internet. Dzięki spektaklowi "Transfer" Jana Klaty nareszcie mogłem zwyczajnie wygadać się, zyskać pewność, że zostałem wysłuchany, a i dać świadectwo historii.

Kiedy wybuchła wojna, byłem młody, idealistycznie nastawiony do życia, może i trochę naiwny. Tak jak wielu z mojego pokolenia poszedłem do konspiracji. A gdy złapano naszego dowódcę, musiałem uciekać i doszedłem z armią aż do Wału Pomorskiego. Proszę nie pytać, jak udało mi się przeżyć piekło wojny. Sam się dziwię. Ale udało się. Żyję.

Pracując nad tym przedstawieniem zauważyłem jak my - polscy uczestnicy i nasi niemieccy partnerzy - jesteśmy sobie obcy. Dzieli nas nie tylko bariera językowa. W ogóle się nie znamy. Nie wiemy o sobie prawie nic. Tak jest między narodami: przywódcy spotykają się, rozmawiają, a społeczeństwa żyją własnym życiem. Może po tym przedstawieniu przynajmniej będziemy się lepiej rozumieć. Ta lekcja historii może być naprawdę ważna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji