Artykuły

Sztukowanie rzeczywistości. Rozmowa z Lidią Amejko

- Mnie interesuje tworze­nie nowych znaczeń - takich, których do­tąd nie było, ale przecież mogłyby być, gdy­byśmy odszyfrowali sens ukryty w sensie widocznym - Dorocie Jovance Ćirlić opowiada Lidia Amejko.

Dorota Jovanka Ćirlić: Czy dzisiejsza rzeczywistość, to, co nas spotyka tu i teraz, inspiruje cię jako czło­wieka piszącego?

Lidia Amejko: Miałabym ochotę spytać: co to jest ta "dzisiejsza rzeczywistość"? Ale domyślam się, o co chodzi: "rzeczywistość tu i teraz" to jest zapewne to, co odbija się w starym, wciąż poręcznym zwierciadle Marksa, któ­re szwenda się po gościńcu. Zapewne ja­kieś "twarde" fakty: niespłacone kredyty, bezrobocie, afery polityczne i w ogóle "trud­ne problemy doby transformacji". Rzeczy­wistość opisana przez ekonomię, psycholo­gię i socjologię. I najlepiej - przez gazety.

Pisarze, rzecz jasna, odczuwają presję tak rozumianej rzeczywistości -głównie za sprawą krytyków. W "Polityce" Zdzisław Pie­trasik od lat woła o Generała Barcza naszych czasów (zamiast odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego ci cholerni pisarze nie chcą mu tego Generała... napisać). Drama­topisarze z kolei uprawiają teodyceę teatru: sztuka musi być użyteczna społecznie, żeby usprawiedliwić swoje istnienie. No i ko­niecznie "upomnieć się o wykluczonych". Szczerze porusza mnie ta wiara w moc ar­tystów. Zgoda: w dziewiętnastym wieku wielkie powieści realistyczne pokazywały zło i nikczemności swojego czasu, dawały świadectwo. Ale od tamtej pory minęło tro­chę czasu i żyjemy w czasach globalnej i szybkiej informacji - zło tego świata nie potrzebuje pisarzy, którzy by je odkryli! Pie­kło w najdalszym zakątku świata objawiają nam media co kilka minut, przy pomocy armii reporterów, szperaczy, fotografów, fil­mowców dokumentalistów i globalnej sce­ny, jaką jest internet. Teraz to raczej artyści podążają śladem mediów.

Ale... muszę się do czegoś przyznać: tyle jest tego gadania o "dzisiejszej rzeczy­wistości tu i teraz", że w końcu uderzyłam się w piersi, zrobiłam rachunek sumienia i spytałam sama siebie: czy ty, Amejko, w ogóle upominasz się o kogoś? O jakichś wykluczonych?

No i wyszło mi, że wszystko, co odbija się w zwierciadle, to zaledwie refleks, olśnienie, które czasami uruchamia pracę wyobraźni. Opis tego odbitego obrazu w ka­tegoriach ekonomicznych, socjologicznych czy psychologicznych - to zadanie nie dla mnie. Ja posługuję się innymi narzędziami, innymi metodami. Mnie interesuje tworze­nie nowych znaczeń - takich, których do­tąd nie było, ale przecież mogłyby być, gdy­byśmy odszyfrowali sens ukryty w sensie widocznym.

Kiedyś na samym dnie zsypu w moim wieżowcu zamieszkał bezdomny. Fakt nie­zbity, który można opisać na wiele sposo­bów. Ja stworzyłam Odspodka, Odkupiciela Śmieci, człowieka, który nadaje sens temu, co wyrzucone poza obszar jakiejkolwiek sensowności. Napisałam o granicznym sta­nie egzystencji, w którym panuje chaos, a mój Odspodek w ten chaos wprowadza porządek. Jest niezbędny światu, użytecz­ny, jego bycie ma sens. Wszystko zmyśli­łam. Nie pogadałam z facetem, nie skorzy­stałam z reportażu o bezdomnych w Wyborczej. Nie odbiłam "rzeczywistości" jak należy.

A święta Janina O.? Szwaczka, która przez całe życie robiła dziurki do guzików? Szukam w tej banalnej czynności jakichś innych znaczeń oprócz dosłownego. Sama przez jakiś czas zarabiałam pieniądze w ten sposób i wiem, że po ośmiu godzinach ta­kiej transowej "jazdy" równym ściegiem można mieć niezły odlot, o przeżyciach mistycznych nie wspominając. Zamiast więc pisać rzewne kawałki o szwaczkach - zro­biłam moją Janinę świętą Służebnicą Obrąb­ka, patronką Przejścia. Obrzuca Niebyt, żeby się go ludzie nie bali. Znam takich, którzy bardzo by chcieli, żeby Janina istnia­ła naprawdę.

Rozmawiamy przy okazji druku "Grety", scenariusza telewizyjnego, który kiedyś na­pisałam, a "Dialog" znalazł go w telewizyjnej szufladzie. To miał być sitcom napisany dla pieniędzy (tej inspiracji ze strony dzisiejszej rzeczywistości akurat się nie wypieram). Farsa o bezrobotnej samotnej matce, która za wszelką cenę próbuje utrzymać rodzinę. Temat, wiadomo, jak najbardziej socjologiczny, ale ja, oczywiście, musiałam zoba­czyć go po swojemu, otorbić cudownością, wyśmiać, nie dać się sterroryzować rzeczy­wistości. Mam jednak nadzieję, że moi bo­haterowie, łącznie z Aniołem, nie tracą przez to na realności.

Pijaczka Gumajka, Uriel, filozof i han­dlarz, księgowy Senso, którego bolą licz­by, Matka Grety i wszyscy moi święci - na­pisałam o nich serial, który potem zamie­nił się w cykl felietonów drukowanych w "Dialogu" - to ludzie wykluczeni, ale w sposób bardziej fundamentalny. W isto­cie każdy człowiek wygnany w egzysten­cję jest dla mnie z definicji tragicznie wy­kluczony: odcięty od Całości, świadomy własnego kresu, pokawałkowany wszystki­mi możliwymi dualizmami (jeden z nich jest już zawarty w pytaniu, które przeciw­stawia moje pisanie rzeczywistości tu i te­raz). I jeszcze ten uwierający przymus znalezienia sensu wszystkiego, a na dodatek irracjonalne pragnienie cudowności i sa­crum, które mają się nijak do obowiązują­cej "tu i teraz" doktryny religijnej. To są problemy, o których piszę, i niech już tak będzie: ten właśnie rodzaj wykluczenia najbardziej mnie interesuje. Upominam się o prawo do głębi, o niezamykanie mnie w opisie socjologiczno-psychologicznym, o wyjście poza kategorie polityczne, eko­nomiczne, a najlepiej - o wyjście poza opis w ogóle! Ja sztukuję świat (lubię dwuznacz­ność tego słowa!), dorabiam mu nowe zna­czenia, które, kiedy już powstaną, będą częścią "dzisiejszej rzeczywistości".

Pytanie o inspiracje w sztuce jest piekiel­nie trudne! To, co na zewnątrz, i to, co we­wnątrz, nie daje się rozdzielić. I nie wierzę w zwierciadła. Zwłaszcza te, które łażą po gościńcach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji