Artykuły

Bachanalia na dancingu

Mistycyzm łączy się z codziennością w przerażająco łatwy sposób, jakby te elementy zawsze były dla siebie stworzone, tylko my, głupcy, o tym zapomnieliśmy - o "Bakkusie" Stowarzyszenia Teatralnego Chorea i zespołu Eathfall z Walii specjalnie dla e-teatru pisze Łukasz Pięta.

"Bakkus" jest ostatnią częścią tryptyku Stowarzyszenia Teatralnego Chorea i zespołu Earthfall z Walii (poprzednie części: I - "Hodé galatan", 2003; II - "After the birds", 2005). Przez blisko trzy lata współpracy twórczej te dwa, odmienne estetycznie, zespoły wypracowały niesamowity, wspólny język, w którym jeden zespół dopełnia drugi. Oglądając "Bakkusa" ma się wrażenie, że Chorea i Earthfall dopiero w tym spektaklu odnaleźli się ze sobą całkowicie. Aż szkoda, że jest to ostatnia część tryptyku.

Spektakl w dużej mierze zrealizowany został na motywach "Bachantek" Eurypidesa. "Bakkus" stał się przerażająco aktualną opowieścią o palącym pożądaniu, które potrafi doprowadzić do krwawych mordów i o potrzebie wiary w jedynego-swojego boga, która popycha ludzi do niewyobrażalnego okrucieństwa. Skrajni fundamentaliści w imię wiary potrafią posuwać się do okrucieństw, jakie nawet nie śniłyby się ich bogom.

Tekst Eurypidesa uważany jest za ważny traktat o duchowych potrzebach człowieka. Niemalże wszystkie postacie w tym świecie, popadając we wspólny trans ruchowy lub muzyczny, oddają się temu kultowi Dionizosa. Dionizos bowiem, jako jeden z nielicznych z panteonu greckiego, pozwala zachowywać się tak, jak się tego rzeczywiście chce. Młody Penteusz, władca Teb, wyśmiewa jednak tę wiarę i jego wyznawców, którzy w alkoholowym amoku tańczą nago po górach i oddają się nieokiełznanej rozpuście. Penteusz nie jest w stanie zrozumieć tego irracjonalnego kultu i rozkazuje wtrącić do więzienia jego niepoważnych wyznawców. Decyzja ta niesie za sobą straszne konsekwencje, ponieważ niedługo po tym, pod ludzką postacią pojawia się w Tebach sam Dionizos, który sprawia, że Agawe - matka Penteusza - rozrywa swego syna na strzępy.

Można by więc zadać sobie tutaj pytanie, czy każdy człowiek musi podporządkować się masie, nawet jeśli ta masa myśli nieracjonalnie? I czy wszyscy ludzie muszą wierzyć w to samo, tylko dlatego, że przebywają w jednym miejscu? Na te pytania próbuje właśnie odpowiedzieć Chorea i Eatrhfall w swoim spektaklu.

Twórcy od samego początku wciągają widzów w pijany korowód życia, opowiadając historię "Bachantek" w przestrzeni wściekło różowej sali dancingowej, nad którą świeci lustrzana kula rodem z dyskoteki. Nad postaciami czuwa nowy bóg, który dopiero co spadł z nieba, aby podszyć się pod ludzką postać. Jest to bóg podstępny, perfidny, głodny krwi, ale także bóg, który w ironicznej pieśni jazzowej potrafi sobie postawić pytanie o sens własnego istnienia.

Trudno opisać ten spektakl i oddać w pełni wypełniającą go atmosferę. Jest to jeden z tych spektakli, który trzeba nie tyle zobaczyć, co przeżyć - pozwolić by nas wciągnął w swój krwiobieg, byśmy wychodząc zaczęli się zastanawiać nad sensem pożądania i seksualności, jak również nad sensem wiary. Mimo pozorów nieprzystępności, nie był to spektakl, w którym te wszystkie ciężkie pytania wirowały w głowie, niczym ciężkie kule armatnie. Jego siłą jest to, że mówi o rzeczach najważniejszych w formie, która wnika w nas równie miękko, jak linia melodyczna ulubionej piosenki.

W "Bakkusie" Chorei i Eathfall pierwiastki mistyczne łączą się z codziennością, zupełnie jakby te pierwiastki były dla siebie stworzone. Wszelkie opozycje przestają ze sobą walczyć, tylko przenikają się ze sobą - stają się jednością, która wyznacza porządek tego świata. Fizyczna lubieżność współgra z chciwością psychicznej potrzeby wiary w boga, sacrum staje się profanum na parkiecie dancingu, a starożytny dramat nabiera współczesnego życia w każdym elemencie przedstawienia - zarówno w ruchu, kostiumie, scenografii i wreszcie w muzyce, która jest na poły jazzowymi kompozycjami, a na poły rekonstrukcjami śpiewów starożytnych. Wszystkie te mieszanki tworzą orgiastyczny efekt, który olśniewa i wciąga od początku do końca.

Najbardziej jednak zachwyca w tym spektaklu doskonale skoordynowany ruch, już nie tyle połączonych dwóch grup teatralnych, co ruch jednego zespołu, który współpracując stworzył nową, niepowtarzalną jakość. To dzięki układom choreograficznym, widz powoli wsiąka w świat "Bakkusa", jakby oglądał metaforę wszystkiego, co symultanicznie dzieje się w jego organizmie i psychice. Można było odnieść wrażenie, że cały spektakl rozgrywa się wewnątrz jakiegoś uniwersalnego ciała, w którym wszyscy aktorzy są komórkami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji