Artykuły

Mrożek do lustracji?

Sławomir Mrożek to wielka postać współczesnej literatury polskiej, pisarz doceniany nie tylko za osiągnięcia literackie, ale również za jego bezkompromisowość wobec komunizmu, pisarz, wokół którego wytworzyła się już swoista legenda. Mit ten należy jednak nieco skorygować, a to za sprawą autobiografii Mrożka pt. "Baltazar", która ukazała się ostatnio - pisze Stanisław Krajski w Naszym Dzienniku.

Pisarz opisuje w niej początki swojej kariery jako dziennikarza robiącego propagandowy materiał z Nowej Huty. Jego wspomnienia z tego okresu są wstrząsające. Pisze: "Mając dwadzieścia lat, byłem gotowy do przyjęcia każdej propozycji ideologicznej bez zaglądania jej w zęby (...). I tak miałem szczęście, że nie urodziłem się Niemcem, rocznik - powiedzmy - 1913. Byłby ze mnie hitlerowiec, ponieważ technika werbunku była taka sama. Ale dlaczego szczęście, skoro nie było zasadniczej różnicy między nazizmem i komunizmem? (...) Niestety nie byłem młodzieńcem wyjątkowym. Z takich jak ja rekrutowano kiedyś zarówno do Hitlerjugend, jak i do komsomołu (...). Sfrustrowani, niepotrzebni i zbuntowani młodzieńcy są obecni w każdym pokoleniu, a to, co ze swoim buntem zrobią, zależy tylko od okoliczności".

Nie ważne już, co Mrożek wtedy zrobił, a czego nie zrobił. Najważniejsze, wstrząsające i porażające jest, że powtarza tę samą śpiewkę-wymówkę: to nie ja, to system. My nie jesteśmy winni. To oni. Na tej zasadzie zło wciąż się odradza i wciąż nie ma winnych.

W "Baltazarze" pisarz opowiada nam również o swoim udziale w strukturach PZPR: "Zebranie wymagało pewnych form i zawsze zamykane było odśpiewaniem Międzynarodówki na stojąco. Wtedy nie wiedziałem, czy śpiewam Gaudeamus igitur, hymn mojej szkoły czy coś innego. Krótko mówiąc, czułem się głupio. Na wszelki wypadek śpiewałem cicho, ale jednak tak, aby słyszeli inni. Czasami odbywała się wielka mobilizacja. Na przykład kiedy prasa doniosła za wskazaniem partii, że ubój świń jest zagrożony wskutek upadku pogłowia. Wtedy my, czołowy oddział literatów, zobowiązaliśmy się napisać po jednym opowiadaniu propagującym pogłowie świń. Sam napisałem takie opowiadanie...".

Czy Sławomir Mrożek jako członek PZPR zajmował się tylko pogłowiem świń? Czy dowiemy się kiedyś, co musieli wtedy zrobić ludzie tamtego pokolenia, by ich nazwiska mogły potem zapisać się pozytywnie w historii?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji