Artykuły

Aktywny zawodowo do końca

LEON NIEMCZYK miał 83 lata. W ciągu ponad 50-letniej kariery aktorskiej zagrał w ponad 400 filmach. Do jego najwybitniejszych ról należą kreacje w "Nożu w wodzie" Romana Polańskiego i "Pociągu" Jerzego Kawalerowicza.

Niemczyk uznawany był za rekordzistę wśród polskich aktorów pod względem liczby zagranych ról. Był aktywny zawodowo do końca życia.

W ubiegłym roku Janusz Majewski zrealizował film inspirowany biografią Niemczyka. W nostalgicznej komedii "Po sezonie" Niemczykowi - który wystąpił w tym filmie w roli głównej - partnerowały Ewa Wiśniewska, Magdalena Cielecka i Małgorzata Socha.

W tym roku David Lynch obsadził Niemczyka w swoim nowym filmie, "Inland Empire" - obok Laury Dern, Jeremy'ego Ironsa i Julii Ormond. Aktor znalazł się też w obsadzie filmu "Szatan z 7 klasy" Kazimierza Tarnasa. Pracował również na planach seriali Złotopolscy" i "Niania".

Niemczyk urodził się 15 grudnia 1923 roku w Warszawie.

W czasie II wojny światowej służył w amerykańskiej armii, pod dowództwem generała George'a Smitha Pattona. Po powrocie do Polski pracował w Objazdowym Teatrze Komedii Muzycznej w Warszawie (1948), w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku (1949) i w Teatrze Ziemi Pomorskiej w Bydgoszczy (1950-53). W latach 1953-79 pracował w łódzkim Teatrze Powszechnym. Od 1979 roku nie pracował już w

teatrze.

W filmie zadebiutował w wieku 30 lat w obrazie Jerzego Kawalerowicza "Celuloza".

W kolejnych latach wystąpił m.in. w filmach: "Celuloza" Jerzego Kawalerowicza (1953), "Eroica" Andrzeja Munka (1958), "Baza ludzi umarłych" Czesława Petelskiego (1959), "Pociąg" Jerzego Kawalerowicza (1959), "Krzyżacy" Aleksandra Forda (1960), "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego (1961), "Agnieszka 64" Sylwestra Chęcińskiego (1964), "Rękopis znaleziony w Saragossie" Wojciecha

Jerzego Hasa (1964), "Wielki Szu" Sylwestra Chęcińskiego (1982), "Odwet" Tomasza Zygadło (1982), "Fort XIII" Grzegorza Królikiewicza (1984), "O-bi O-ba. Koniec cywilizacji" Piotra Szulkina (1985), "C.K. Dezerterzy" Janusza Majewskiego (1987), "Obywatel Piszczyk" Andrzeja Kotkowskiego (1988), "Ubu król"

Piotra Szulkina (2004).

Przez wiele lat Niemczyk mieszkał w Łodzi. Tam w 1998 roku na ulicy Piotrkowskiej odsłonięto gwiazdę Niemczyka w Alei Gwiazd. W roku 2002, podczas VII Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach, aktor odcisnął dłoń na Promenadzie Gwiazd.

O śmierci aktora poinformował PAP przyjaciel artysty, Krzysztof Wróblewski; Niemczyk zmarł w domu, ok. godz. 17.30.

- To był aktor typowo filmowy - mówi reżyser Jerzy Kawalerowicz o zmarłym w środę Leonie Niemczyku.

- To było bardzo nietypowe dla polskich aktorów, ale właśnie Leon Niemczyk był niezwykle wyczulony na kamerę. Spotkałem się z nim dwa razy, raz przy "Celulozie", drugi raz przy realizacji "Pociągu".

Przy pracy nad tym drugim filmem Niemczyk zaskoczył mnie swoją grą. Potrzebowałem takiego zwykłego pasażera, zwyczajnego faceta, a on dodał tej postaci niezwykłej tajemnicy i głębi - powiedział PAP Jerzy Kawalerowicz.

- Leon Niemczyk był gwiazdą pierwszej wielkości polskiego filmu lat 60-tych i 70-tych, ale także, dzięki świetnej znajomości języka i talentowi, gwiazdą kina niemieckiego, gdzie zdobył szereg nagród - mówi o zmarłym w środę aktorze,

Kazimierz Kaczor, aktor, były prezes Związku Artystów Scen Polskich.

- Pan Leon był człowiekiem o dużym poczuciu humoru, chętnie opowiadał, ale i słuchał anegdot. Przy tym był człowiekiem dobrotliwym i prawym. W imię tej prawości gotów był mówić prawdę, nawet dosyć ostro. Ale dzięki urokowi osobistemu, to mówienie prawdy nikomu nie robiło przykrości - powiedział PAP Kaczor, który spotkał się z Niemczykiem na planie serialu "Złotopolscy".

Według reżysera filmowego Janusza Zaorskiego zmarły w środę aktor Leon Niemczyk był "historią polskiego kina". - Trudno uwierzyć, że go nie będzie, ale na

szczęście pozostało po nim kilkaset filmów - powiedział Zaorski PAP.

- Pamiętam go m.in. z filmu "Godziny nadziei" Jana Rybkowskiego, z 1955 roku. Przecież to było 55 lat temu! Grał tam amerykańskiego żołnierza i tańczył rock'n'rolla. Oglądałem to jako dzieciak i był dla mnie synonimem Ameryki - podkreślił reżyser.

Zaorski podkreślił, że Niemczyk dał się poznać widowni na całym świecie jako Andrzej z "Noża w wodzie" w reżyserii Romana Polańskiego. - Jako jedyny zagrał tam mówiąc swoim głosem - podkreślił Zaorski.

Reżyser dodał, że Niemczyk "kochał życie i uwielbiał zabawę". - Dlatego obsadziłem go w teatrze, w "Przygodach dobrego wojaka Szwejka" jako porucznika Lucasa - tłumaczył Zaorski.

- Leon żył wspaniale, żył w zgodzie z samym sobą. Tak jak pięknie żył, tak pięknie odszedł - mówi aktor Jan Nowicki o zmarłym w środę Leonie Niemczyku. - Dla mnie odszedł ktoś bardzo szczególny - powiedział Nowicki PAP.

- Szczególna osoba to ta, która jest nie do podrobienia. Każdy z nas ma jest jakąś indywidualnością, jakąś osobną książką, ale niektóre można skopiować - mówił Nowicki. - Leon był nie do skopiowania. Takich ludzi już nie będzie, z takim życiorysem - dodał.

Podkreślił, że Niemczyk był znakomitym aktorem teatralnym, którego on sam zapamiętał jeszcze z Teatru Powszechnego w Łodzi.

- Miał pełen powagi stosunek do świata. Ale okłamywał i prowokował wszystkich dookoła tymi kobietami. To wszystko była kompletna bzdura. To cechuje ludzi bardzo wrażliwych, którzy swoją wrażliwość ukrywają przed światem - uważa Jan Nowicki.

- To, co Leon przeżył, wypił, wyśpiewał, wytańczył, wypalił, zabiłoby dziesięciu byków. On miał żelazne zdrowie. Gdzieś w końcu coś musiało go dopaść. Nade wszystko Leon był do końca mężczyzną. Miał 83 lata, a przecież po świecie chodzą 35-letnie, 40-letnie kapcie, jakieś męskie klony - mówił Nowicki.

- Taki facet jest nie do powtórzenia, bo ta Polska jest nie do powtórzenia, tamten czas, wojna, komuna - dodał aktor.

Nowicki przypomniał, że Leon Niemczyk często żartował, że miał twarz, która "nie nadawała się dla komunistów". - Bo on nie miał twarzy robola, który święcił wtedy triumfy. Miał twarz "zachodnią", niezwykła, ciekawą. To był man. Takiego ja nie widzę na horyzoncie - powiedział Nowicki.

Niemczyk był aktorem bardzo wiarygodnym, bardzo skromnym, nigdy nie fałszował, potrafił bezbłędnie grać piekielnie trudne role. Mówiliśmy na niego "Leon zawodowiec" - wspomina aktora w rozmowie z PAP reżyser Filip Bajon. - Niemczyk

sam nie doceniał tego, co zrobił - dodał.

Według Bajona, Niemczyk zasłynął przede wszystkim rolami prawdziwych mężczyzn. - To byli mężczyźni, którzy niczego nie udawali, którzy ponosili za siebie odpowiedzialność i nigdy się nie tłumaczyli - powiedział reżyser.

Bajon wspominał, jak ogromne wrażenie zrobiła na nim współpraca z Niemczykiem przy realizacji spektaklu telewizyjnego "Hrabia" w 1998 roku. Bajon reżyserował ten spektakl, Niemczyk grał główną rolę - hrabiego Bielińskiego. Fabuła tej sztuki osnuta była wokół procesu sądowego członków Towarzystwa Patriotycznego, oskarżonych o zbrodnię stanu i współpracę z dekabrystami.

- Byłem zachwycony grą Niemczyka. To była piekielnie trudna rola. Tam były olbrzymie, bardzo, bardzo długie teksty prawnicze. Ja robiłem długie ujęcia. Leon Niemczyk miał wtedy 75 lat i on się nigdy nie mylił - opowiadał Bajon.

Prywatnie Niemczyk był - bratem łatą, potrafił pięknie opowiadać, był bardzo skromny - uważa Bajon.

- Zdaniem aktora Olgierda Łukaszewicza, Leon Niemczyk traktował aktorstwo - niezwykle instynktownie i nie poddawał go analizom. - Dlatego każda jego rola była prawdziwa - powiedział PAP w środę Łukaszewicz.

Łukaszewicz - partner Niemczyka, m.in. w "C.K. Dezerterach" Janusza Majewskiego - ocenił, że w dorobku Leona Niemczyka jedną z najważniejszych kreacji była rola Andrzeja w "Nożu w wodzie" Romana Polańskiego.

Jego zdaniem, zarówno sam film Polańskiego, jak i rola Niemczyka, były "przełomem w polskim kinie".

- Pokazanie silnego mężczyzny, amanta, typu macho, to było coś nowego w przeciwieństwie do znanych nam wtedy ról mężczyzn romantycznych - podkreślił Łukaszewicz.

Aktor Michał Szewczyk, który przez wiele lat grał z Leonem Niemczykiem w Teatrze Powszechnym w Łodzi, wspomina go jako świetnego przyjaciela, aktora i ogromnego kawalarza.

- Ja ukułem sobie takie powiedzenie, że Leon nie przychodzi do teatru po to, żeby grać, tylko robić kawały. Wymyślał różnego rodzaju rzeczy, czasami nawet kosztowne dla niego, bo był np. karany utratą dniówek, ale nie mógł się oprzeć pokusie - powiedział w środę wieczorem PAP Szewczyk.

Leon Niemczyk pracował w łódzkim Teatrze Powszechnym w latach 1953-79; był ojcem chrzestnym syna Michała Szewczyka. - Był świetnym przyjacielem, kolegą i aktorem. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy jakim on był świetnym aktorem komediowym. Cały czas otrzymywał role amantów, bo był dosyć urodziwy, a on miał ogromne pokłady poczucia humoru. Był rzeczywiście bardzo zdolnym aktorem - podkreślił Szewczyk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji